Kiedy się ocknęłam wszystko mnie bolało. Z rany pod żebrami powoli sączyła się krew. Jęknęłam cicho. Znajdowałam się w jakiejś małej komorze jaskini, która wyglądem przypominała celę i nią właśnie była. Od głównej komory jaskini odgrodzona byłam kratą. Jednym źródłem światła była mała szpara między kamieniami. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, zauważyłam mojego brata. Uśmiechał się drwiąco. Zaburczało mi w brzuchu.
-Och, nasza śpiąca królewna jest głodna? Jakie to smutne!- zaśmiał się szyderczo, po czym sam zabrał się za jedzenie smakowitego kawałka mięsa. Wystchnęłam cicho. Patrzyłam smętnie, na to jak je posiłek. Odczuwałam przy tym coraz większy głód. W końcu zamknęłam oczy i wycięczona bólem oraz głodem, zasnęłam. Nie był to zdecydowanie spokojny sen.
***
Minęło kilka dni. Głód doskwiera mi niemiłosiernie, a usta i wargi pieką z braku wody. Rana również strasznie piecze i ropnieje, więc prawdopodobnie wdało się tam zakażenie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie szczęk otwieranego zamka. Mój kochany braciszek wszedł do środka i znów zamknął właz. Zaśmiał się drwiąco na mój widok. Obnażył kły i zbliżył się do mnie. Próbowałam podnieść się na łapy, jednak zaraz upadłam. Ten tylko znowu się zaśmiał i doskoczył do mnie. Wgryzł mi się w szyję. Było to bardzo bolesne. Nie miałam siły już walczyć. Czułam jak życie ze mnie ucieka. W tamtym momencie moim jedynym marzeniem było w końcu umrzeć. Uwolnić się od tego piekła...
<Toxic?>