czwartek, 16 lutego 2017

Nowy basior w watasze Lupusa ~ Wuwei

 "Stracisz, jeśli nie docenisz. Docenisz, jeśli stracisz”
Źródło: Fichtiilicious
Wuwei | Basior | 5 lat | Beta | Medyk & Szaman

środa, 8 lutego 2017

Nowy basior w Watasze Oriona! ~ Aaron!

"Nawet jeśli byś został bohaterem i każdy by cię znał to i tak zawsze znajdzie się ktoś kto cię znienawidzi."
Aaron | Basior |  1 rok 11 miesięcy | Omega | Nauczyciel przetrwania

wtorek, 7 lutego 2017

Wataha Oriona~ Coś nowego

Cóż, jak wszyscy dobrze wiemy, dzisiejszego dnia Wataha Oriona straciła Alfę. Jako, że chcemy, aby blog dalej się rozwijał na jego miejsce wstępuje inny wilk~ Taingya. Tym samym wy zyskaliście nowego admina~ zucek. Mam nadzieje, że członkowie nie mają nic przeciwko. Ja natomiast postaram się udzielać i promować bloga.

~Taingya~ nowa Alfa Watahy Oriona

Odchodzi~

Z wielkim bólem serca żegnamy dzisiaj Alfę Watahy Oriona~ Calbena

***


***

Jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się wrócić, my przywitamy cię wesołym wyciem~

niedziela, 5 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Kiedy się ocknęłam wszystko mnie bolało. Z rany pod żebrami powoli sączyła się krew. Jęknęłam cicho. Znajdowałam się w jakiejś małej komorze jaskini, która wyglądem przypominała celę i nią właśnie była. Od głównej komory jaskini odgrodzona byłam kratą. Jednym źródłem światła była mała szpara między kamieniami. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, zauważyłam mojego brata. Uśmiechał się drwiąco. Zaburczało mi w brzuchu.
-Och, nasza śpiąca królewna jest głodna? Jakie to smutne!- zaśmiał się szyderczo, po czym sam zabrał się za jedzenie smakowitego kawałka mięsa. Wystchnęłam cicho. Patrzyłam smętnie, na to jak je posiłek. Odczuwałam przy tym coraz większy głód. W końcu zamknęłam oczy i wycięczona bólem oraz głodem, zasnęłam. Nie był to zdecydowanie spokojny sen.
***
Minęło kilka dni. Głód doskwiera mi niemiłosiernie, a usta i wargi pieką z braku wody. Rana również strasznie piecze i ropnieje, więc prawdopodobnie wdało się tam zakażenie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie szczęk otwieranego zamka. Mój kochany braciszek wszedł do środka i znów zamknął właz. Zaśmiał się drwiąco na mój widok. Obnażył kły i zbliżył się do mnie. Próbowałam podnieść się na łapy, jednak zaraz upadłam. Ten tylko znowu się zaśmiał i doskoczył do mnie. Wgryzł mi się w szyję. Było to bardzo bolesne. Nie miałam siły już walczyć. Czułam jak życie ze mnie ucieka. W tamtym momencie moim jedynym marzeniem było w końcu umrzeć. Uwolnić się od tego piekła...

<Toxic?>

Od Toxic CD Taingya

***
Leżałam oszałomiona na ziemi. Nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko mnie bolało.
-Toxic! Żyjesz! - krzyknal Kill i przytulil mnie. 
-Co się dzieje? - spytałam. Czułam okropny ból w głowie. Annar podszedł do mnie i rozmawiał o czymś z Killem. Czułam jak Kill mnie podnosi i biegnie. Po chwili straciłam przytomność. 
***
<Taingya? Sory ze takie krótkie ale nie mam weny ;-;>

sobota, 4 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

-To nie musi się tak skończyć- powiedział basior, który mnie leczył.
-Zrobimy tak, ja się zajmę Taingą, a Kill tobą- powiedział mój brat ze śmiechem. 
-Ja jej nic nie zrobię- zaprzeczył basior. Jednak po chwili leżał na ziemi, wijąc się z bólu. Toxic podbiegła do niego. Czułam, że słabnę z minuty na minutę, a leczenie nie pomogło zbyt wiele.
-Zostaw ich!- krzyknęła do niego wadera. Ten śmiał się jeszcze bardziej. Basior wstał i natychmiast rzucił się na wilczycę. Zaczęła się szamotanina. Chwilę to trwało, po czym wilk zaczął ją dusić. Oczy mi się zamykały. Coś uderzyło w wilki. Oboje leżeli na ziemi. Toxic podbiegła do mnie..
-Musimy uciekać!- krzyknęła. Basior podszedł do nas.
-Żyje, ale jest poważnie ranna. Przepraszam... - Powiedział. To było chyba o mnie. Szumiało mi w głowie, ale starałam się nie zamykać oczu.
-To nie twoja wina- odpowiedziała Toxic. W cieniu siedział jakiś wilk. Był to czarno-biały basior średniej wielkości. Nie znałam go. Obok niego można było zauważyć białego smoka. Przytrzymywał mojego brata.
-Nie musicie dziękować- powiedział nieznajomy ze śmiechem.
-Kim właściwie jesteś?- zapytała wadera, prawdopodobnie zapominając o mnie. 
-Zwą mnie Annatar.
-Dzięki za pomoc- wilczyca uśmiechnęła się do niego.
Jęknęłam cicho z bólu, tym samym przypominając im o swojej obecności. Nagle mój kochany braciszek oślepił smoka i wydostał się spod jego łapy. Wszystko działo się bardzo szybko. Powalił basiora, a Toxic i jej przyjacielowi rzucił mordercze spojrzenie, tak że ci upadli z bólu. Później chwycił mnie w pasie i podniósł. Próbowałam się opierać, wierzgałam, ale niewiele to dało. Nie miałam siły. Ten zaśmiał się tylko szyderczo i teleportował nas gdzieś. Następni rzucił jakieś zaklęcie, żeby tamci nie mogli nas namierzyć i przybyć tu w ślad za nami. Szliśmy w jakimś nie znanym mi kierunku. Jęknęłam znów z bólu. Powoli pochłaniała mnie ciemność.

<Toxic? Nie mogłam się powstrzymać xD>

Od Toxic CD Taingya

-Nie ruszajcie się bo zrobię jej krzywdę! - Powiedział basior i przyłożył nóż do gardła Taingy.
-To nie musi się tak skończyć. - Mówił Kill. Ale nie wiedział że temu idiocie nie da się nic wytłumaczyć.
-Zrobimy tak, ja się zajmę Taingą a Kill tobą. - Powiedział ze śmiechem. 
-Ja jej nic nie zrobię. - Zaprzeczył Kill. Ale już po chwili leżał na ziemi i wił się na podłodze. Podbiegłam do niego.
-ZOSTAW ICH! - Krzyknęłam do niego. Ten śmiał się jeszcze bardziej lecz dał mu spokój. Niestety tylko na chwilę. Kill wstał natychmiast i rzucił się na mnie. Zaczął mnie dusić. Lecz po chwili coś uderzyło w basiorów. Obaj leżeli na ziemi. Podbiegłam do Taingy. Nie było czasu na leczenie. Musieliśmy stąd uciec. Po chwili Kill się ocucił.
-Musimy uciekać! - Krzyknęłam. Kill podszedł do nas.
-Żyje, ale jest poważnie ranna. Przepraszam... - Powiedział.
-To nie twoja wina. - Odpowiedziałam. W cieniu siedział jakiś basior. Nie byłam pewna czy go znam. A obok niego stał smok, który rzucił się na brata Taingy. Trzymał go by nie uciekł.

<Taingya? xD nie wiedziałam co mam robić >

Od Taingya CD Toxic

Nagle w jaskini pojawiła się Toxic, wraz z jakimś basiorem. Jej oczy były intensywnie czerwone. Odepchnęła mojego brata.
-Tylko ja mogę ją zabić- nie ma co, to było bardzo miłe, zwłaszcza po dziesiejszym incydencie. Basior zaśmiał się.
-Wróciłaś... Czekałem na ciebie...- odpowiedział. Zaraz, czy oni się znają? O co tu chodzi? W między czasie podszedł do mnie bliżej niezidentyfikowany osobnik i zaczal mnie uleczać.
-Kim jesteś?- zapytałam słabym i zachrypniętym głosem.
-Przyjacielem Toxic. Nie wysilaj się zbytnio, a najlepiej nic nie mów, bo potrwa to dłużej- odpowiedział. Leżałam więc spokojnie, czując że siły mi przybywa. Basior zaczął najpierw od rany pod żebrami i na szyi, co zabrało mi sporo czasu.
-Skoro tak bardzo kochasz śmierć, to może czas byś się z nią spotkał?- usłyszałam Toxic. Zaraz później słychać było odgłosy szamotaniny. Później odezwał się mój rzekomy brat:
-Boli? Oj, jak przykro- śmielej się szyderczo. Odwróciłam lekko głowę, utrudniając tym samym zadanie basiorowi, który kończył dopiero z raną pod żebrami. Toxic zmieniła się w demona. Widziałam to. Mój brat był nieco zdziwiony, ale zaraz później uśmiechnął się chytrze.
-Mogłabyś nie wtrącać się w moje sprawy rodzinne?- zapytał. Byli jakiś metr od nas. Zrobił unik i już był obok basiora, który nie zdążył się zorientować o co chodzi. Pociągnął mnie, a ja nie mogłam nic zrobić, bo wszystko nadal mnie bolało. Basior nie zdążył mnie uleczyć, widocznie wcześniej użył mocy jeszcze do czegoś. Stałam się niejako jego tarczą przed rozwścieczoną waderą. Trzymał mnie przed sobą. W tamtym momencie zastanawiałam się, czy mnie zaatakuje. Już wkrótce się o tym przekonałam, bo poczułam ból w okolicy brzucha. Znowu jęknęłam. Który to już raz? Nie mogliby mnie po prostu zabić? Już byłoby po wszystkim... W końcu wilczyca się opamiętała. Chyba, nie widziałam zbyt wyraźnie, bo mój obraz znów stał się zamazany.
-Nie ruszajcie się, bo zrobię jej krzywdę...- powiedział mój brat, przykładając mi do gardła nóż i powoli się wycofując.

<Toxic

Od Toxic CD Taingya

***
-Nie ma jej! - Krzyknął Kill gdy dotarliśmy do pustej jaskini.
-Czekaj, ten gnój był tu... - Powiedziałam do niego.
-Teleportuj nas ale już! - Krzyknęłam a moja oczy błysnęły czerwienią.
-Dobra! Po co te nerwy! Ostatnio jak się wkurzyłaś o mało mnie nie zabiłaś. -
-Chcesz powtórkę? - Spytałam go. Basior pokręcił głową i przeteleportował nas. Jedyny ślad był zapachem więc Kill zmarnował masę energii, więc w razie czego musiałam walczyć sama. Ujrzałam tam 'jego' znęcającego się nad Taingyą. Moje oczy zrobiły się intensywnie czerwone. Zniknęłam, odepchnęłam go do ściany, podniosłam i pojawiłam się.
-Tylko ja mogę ją zabić. - Powiedziałam do niego. Ten za to się zaśmiał.
-Wróciłaś... Czekałem na ciebie... - Odpowiedział i wyszczerzył czerwone od krwi zęby. Dałam znać Kill'owi  który już zregenerował siły by uleczył Taingyę.
-Skoro tak bardzo kochasz śmierć, to może czas byś się z nią spotkał? - Odpowiedziałam z uśmiechem i wypuściłam basiora. Pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam. Po prostu cud. Zaczęłam atak od zwykłego bólu fizycznego. Basior wił się na ziemi. Po chwili zaatakował mnie. Bolało. Jakby coś zżerało mnie od środka.
-Boli? Oj, jak przykro. - Śmiał się. Mocno się wkurzyłam bo zmieniłam się demona i rzuciłam się na niego. Ten zdziwiony upadł na podłogę.

<Taingya? :3 >

piątek, 3 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Obudziłam się z jękiem. Nadal byłam w tej jaskini, a basior nadal przy mnie stał.
-Ojejku, jaką delikatna. Kochana ulubienica mamusi. Mogłabyś chociaż z honerem odejść z tego świata- powiedział z pogardą. Rozciął moje więzy, przez co spadłam na ziemię. Od razu skuliłam się z bólu, bo ten znów zaczął mnie atakować. Nie wiem, co to za moc, ale jest strasznie bolesna.
-Może chciałabyś przed śmiercią przypomnieć sobie co nieco że swojej historii, hmm? A z resztą i tak nie masz nic do gadania- zaczął, bawiąc się jednocześnie moim bólem.- Więc wyobraź sobie, że jesteś moją młodszą siostrą. Jako ta biedna i spokojna istotka byłaś przez rodziców uwielbiana. A ja byłem ignorowany. W końcu postanowiłem się zemścić. Za te wszystkie lata. Ty poszłaś sobie na spacer, dlatego najpierw zająłem się nimi. Potem ruszyłem za tobą. Wrzuciłem cię do rzeki. Myślałem, że się utopiłaś, ale niestety nie. Ot cała historia- w tym momencie moje ciało przeszył niesamowity ból. Znów jęknęłam.
-Wstawaj i walcz, jak na wilka przystało!- wykrzyknął. Podniosłam się na łapy. Ledwo mogłam ustać, nie mówiąc już o walce. Ten rzucił się na mnie i przygwoździł mnie do ziemi. Chwilę trwała tą przepychanka, po czym odepchnął mnie na tyle mocno, że uderzyłam w ścianę jaskini, rozcinając sobie głęboko głowę i łamiąc (można było to poczuć) prawą przednią łapę. Podszedł znow do mnie i wygryzła się w szyję, zostawiając głęboką ranę w tym miejscu i pod żebrami. Krew powoli się stamtąd sączyła, a ja czułam, że się wykrwawiam...

<Toxic? Kamień spadł mi z serca cx>

Od Toxic CD Taingya

***
Biegłam przed siebie. Pobiegłam daleko w góry. Nie obchodziła mnie Taingya. Byłam na siebie wściekła. W końcu zatrzymałam się nad przepaścią.
-Zawsze w odpowiednim momencie. - Powiedziałam i postanowiłam skoczyć. W momencie w którym skoczyłam coś złapało mnie i wyrzuciło na trzy metry od przepaści. Jakby niewidzialna siła.
-Dobrze się czujesz?! Nie po to cię śledzę abyś skoczyła z przepaści! Wiesz co! - Krzyknął ktoś. Po chwili ujrzałam znajomego mi basiora.



-Kill? - Spytałam bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Basior w odpowiedzi kiwnął głową. Podbiegłam do niego i przytuliłam się do mojego najlepszego przyjaciela,
-Też się cieszę ale musimy znaleźć Taingyę. - Odpowiedział Kill.
-Skąd ty? Jakim cudem, ty? - Chciałam spytać ale basior mi przerwał.
-Obserwuję cię od nie dawna. Ale nie tylko ja. - Powiedział Kill. Wiedziałam o kogo chodzi.
-I więcej nie skacz z przepaści. I nie, nie przeteleportuje cię. - Odpowiedział basior na moje pytanie nim zdążyłam je zadać.
-Musimy wrócić do jaskini i masz jej wszystko wytłumaczyć! - Krzyknął wyprzedzając mnie. Byłam jednocześnie smutna i szczęśliwa. Wreszcie go odnalazłam. Ale musiałam przeprosić Taingyę i jej wszystko wytłumaczyć.

<Taingya? nie, nie zabiję się ;) >

Od Taingya CD Toxic

-Taingya! Żyjesz!- krzyknął Casper i do mnie podbiegł.
-Mówiłam, żebyś poszła...-powiedziała w końcu Toxic. Nie wiem co się w tamtym momencie ze mną stało, ale poczułam w sobie taką niesamowitą złość. Właściwie nawet nie wiem dlaczego.
-Zaufałam ci!- krzyknęłam, a w moich słowach było pełno goryczy.
-Ostrzegałam cię- powiedziała beznamiętnie.
-Jak mogłaś?!- krzyknęłam jeszcze głośniej.
-Myślisz, że nie wiem kim jestem?! Myślisz, że chcę tym być?!! Zabiłam więcej wilków, niż ty widziałaś w całym swoim życiu! Wierz mi, nie wiesz jak to jest być mną! Nie wiesz co się z tobą dzieje! Zwykłe zdenerwowanie i zmieniasz się w to coś!- wykrzyczała wadera. Odsunęła się ode mnie i wybiegła z jaskini.
-Wyobraź sobie, że w całym swoim życiu widziałam tylko ciebie!- wykrzyknęłam za nią. Dopiero po chwili się uspokoiłam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Miałam pysk mokry od łez, ale postanowiłam za nią iść. Chciałam jeszcze raz porozmawiać, na spokojnie wszystko sobie wyjaśnić. Utykając ruszyłam do wyjścia. Ból był niemiłosierny, ale jakoś próbowałam wytrzymać. Nagle, nie wiadomo skąd, wyrósł przede mną czarny basior. Łudząco przypominał tego z mojego snu. Casper rzucił się wściekły na niego coś krzycząc, a ja stałam jak wryta przed tą jaskinią i nie mogłam się ruszyć. To wszystko działo się bardzo szybko. Już po chwili Casper leżał nieprzytomny w krzakach, a wilk znalazł się obok mnie. Wstrzyknął mi w szyję jakąś dziwną substancję. Potem wszystko się zamazało i zapadła ciemność...
**
Obudziłam się związana w jakiejś jaskini. Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale później wspomnienia wróciły. W tym czasie basior podszedł do mnie. Z bliska widać było, że ma czerwone oczy. Uśmiechnął się złośliwie.
-Nasza śpiąca królewna już wstała! Cóż za zaszczyt! Szkoda, że mnie nie pamiętasz... Swoją drogą słodka była ta twoją kłótnia z tamtą waderą- zaśmiał się.
-Zaufałam ci!- przedrzeźniał mnie. Kiedy już skończył powiedział:
-Skoro już cię tu mam to czas skończyć to, co zacząłem siostrzyczko.
-Kim ty jesteś? I gdzie ja do cholery jestem?- zapytałam roztrzęsiona.
-Twoim kochanym braciszkiem! Daleko od swojej przyjaciółeczki- zaśmiał się. Nagle poczułam straszliwy ból. Gorszy od tego, który zafundowała mi Toxic. Jęknęłam, a łzy same cieknęły mi z oczu. Później była chwila ulgi. I znów. Nie wiem ile to trwało, ale dla mnie to była wieczność. Potem straciłam przytomność.

<Toxic? Widzisz, jakie mam głupie pomysły? xD>

Od Toxic CD Taingya

-Taingya! Żyjesz! - Krzyknął Casper i podbiegł do Taingy która płakała. Wyczuwałam jej strach.
-Mówiłam żebyś poszła... - Wykrztusiłam coś z siebie po kilki minutach. Wadera spojrzała na mnie smutnym a zarazem wściekłym spojrzeniem.
-Zaufałam ci! - Krzyknęła na mnie.
-Ostrzegałam cię... - Odpowiedziałam tłumiąc w sobie emocje.
-JAK MOGŁAŚ!!! - Krzyknęła Taingya jeszcze głośniej.
-Myślisz że nie wiem kim jestem? Myślisz że chce tym być!? Zabiłam więcej wilków nić widziałaś w całym swoim życiu. Wiesz mi nie wiesz jak to jest tym być. Nie wiesz co się z tobą dzieje. Zwykłe zdenerwowanie i zmieniasz się w to coś! - Wykrzyczałam. No, nie. Powiedziałam za dużo. Odsunęłam się od Taingy. Patrzyła na mnie zdziwiona i zarazem zła. Nie wiedziałam co zrobić. Odwróciłam się błyskawicznie i wybiegłam z jaskini. Słyszałam za sobą krzyki Taingy. Nie wiem czy za mną biegła...

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

***
Jęknęłam cicho. Wszystko mnie bolało. Nie chciałem otwierać jeszcze oczu, ale promienie słońca mi na to nie pozwoliły. Powoli je otworzyłam. Kiedy przyzwyczaiłam się do światła, zobaczyłam Toxic klęcząca obok mnie. W pierwszym ataku paniki, odskoczyłam od niej jak poparzona. Syknęłam z bólu, ale nie zważając na to dalej się cofałam, czekając na ból. Jednak ten nie nadchodził.
-Ja już sobie pójdę, naprawdę...- powiedziałam cichutko i podniosłam się na łapy. Zaraz jednak upadłam jęcząc z bólu. Wadera podeszła do mnie i chciała mi pomóc, ale ja cofnęłam się jeszcze dalej. Teraz dopiero zauważyłam, jak Casper szarpie ją i drapie. Dostrzegłam też, że wilczyca miał znów czerwone oczy. Nic już nie rozumiałam. Opadałam na łapy i po prostu zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama tego właściwie nie wiem... Chyba z bezsilności i bólu.

<Toxic? Odpiszesz jeszcze dziś? ^^>

Od Toxic CD Taingya

***
Wreszcie się ocknęłam. Nie wiedziałam co się działo. Leżałam na ziemi, ciężko oddychając. Miałam nadzieję że Taingya poszła jak jej mówiłam. Pamiętam tylko to że krzyczałam na nią żeby poszła. Oczy powoli zmieniały się w normalny kolor.Przez chwilę jeszcze leżałam w spokoju. Ale rzuciło się coś na mnie i zaczęło drapać i gryźć. Otworzyłam oczy i ujrzałam Caspera.
-Zabiłaś ją! Jak mogłaś! - Krzyczał i drapał mnie. Wstałam i zdjęłam go z siebie.
-O co c- O ja... - Spytałam lecz w połowie przerwałam bo zobaczyłam Taingyę która leżała na ziemi. Podbiegłam do niej i sprawdziłam puls. Żyła.
-Zostaw ją! - Krzyczał Casper ciągając mnie za futro.
-Co ja zrobiłam,.. - Wyszeptałam do siebie.

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

-Musisz już iść- powiedziała zimnym tonem. Casper schował się za mną.
-Ale o co chodzi?- zapytałam zdezorientowana.
-Po prostu idź!- krzyknęła, na co ja się skuliłam. Echo jeszcze rozbrzmiewało w jeskini, kiedy powiedziałam:
-Ale co się dzieje? Czemu twoje oczy są inne?!- zapytałam jeszcze raz.
-Idź! Ale już! Nikt nie ma prawa nazwać mnie potworem! Zbliża się to cię zabiję!!!- krzyczała.
-Nikt nie powiedział, że jesteś potworem...- zaczęłam spokojnie.
-Odejdź! Zejdź mi z oczu! Po co w ogóle tu przyszłaś?! Nigdy cię tu nie chciałam! Idź już! Czy ty jesteś głupia?! Nie rozumiesz?! Wyjdź!!! Nienawidzę cię!- wydzierała się coraz bardziej. Z moich oczu powoli płynęły łzy. Naprawdę ją polubiłam. Zaufałam jej... Myślałam nawet o nas jako o przyjaciółkach... Odwróciłam się z zamiarem odejścia. Nagle Toxic upadła na ziemię. Zaczęła jęczeć i majaczyć. Przestraszona podeszłam do niej. Później wszystko już działo się szybko. Wilczyca skoczyła na mnie, tak że znalazłam się pod nią. Jej oczy były czarne, a sierść zjerzyła się. Popatrzyłam na nią przestraszona. Nie mogłem wyczytać z jej oczu co czuje. Były takie... puste. Obnażyła kły i wygryzła mi się boleśnie w szyję. Jęknęłam.
-Ja już wyjdę! Tylko przestań błagam...- powiedziałam, ale ona nie zwracała na mnie uwagi. W końcu puściła mnie. Upadłam z jękiem na ziemię. Wadera przechodziła się w tą i z powrotem. Poddzwignęłam się na łapy i utykając ruszyłam do wyjścia. Nie przeszłam nawet 2 metrów, kiedy ta posłała mi mordercze spojrzenie. Poczułam niesamowity ból w klatce piersiowej. Upadłam zwijające się z bólu. Załkałam cicho.
-Ja naprawdę już pójdę... Tylko mnie wypuść...- jęczałam. W jej oczach widziałam chorą satysfakcję i pasję. Casper rzucił się na nią, ale ta odbiła go łapą. Na chwilę poczułam ulgę. Zwierzę uderzyło o ścianę i straciło przytomność. Wilczyca znów spojrzała na mnie, a ja znów poczułam ten straszny ból. Powoli traciłam przytomność, ale ból nie ustawał. Zauważyłam, że słońce już wschodzi. Jedna samotna łza spłynęła po moim pysku. Potem była już tylko ciemność...


<Toxic? Przepraszam, że zrobiłam z ciebie taką brutalną... Pasowało mi to do historii xD>

Od Toxic CD Taingya

-Musisz już iść. - Powiedziałam i poczułam ból. Nie był on fizyczny lecz psychiczny. Casper schował się za waderą bo się mnie bał. W sumie miał dlaczego.
-Ale o co chodzi? - Spytała się Taingya patrząc na mnie. Odwróciłam się by nie patrzyła mi w oczy.
-Po prostu idź! - Krzyknęłam tak że jaskinia odbiła moje słowa.
-Ale co się dzieje? Czemu twoje oczy są inne?! - Pytała się Taingya.
-Idź! Ale już! Nikt nie ma prawa nazywać mnie potworem! Zbliż się to cię zabiję!!! - Krzyczałam na cały głos a w jaskini odbijało się echo. W tym momencie zrozumiałam że przesadziłam. Ale teraz to nie miało znaczenia.

<Taingya? Przepraszam za nią xD >

czwartek, 2 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

-Ja... przepraszam...- szepnęłam cicho do zwierzątka. Jedna samotna łza spłynęła po moim pysku. Przeklęta pamięć! Gdybym tylko wiedziała, jaką jest moja historia... O co w tym wszystkim chodzi...
-Zaczęło się...- powiedziała wadera jakby do siebie. Co się zaczęło? To wszystko jest zbyt zagmatwane. Powoli mam tego dosyć... Nagle z zamyślenia wyrwała mnie Toxic. Odwróciła się w moją stronę. Jej oczy zmieniły kolor z czerwonego na czarny. Popatrzyłam na nią zaskoczona. Wtedy ona powiedziała:
-...

<Toxic? Przepraszam, że takie krótkie, ale chcę ci dać wolną rękę. Poza tym chciałam szybko odpisać xD>

Od Toxic CD Taingya

***
Gdy Taingya leczyła mnie, pierwszy raz od dawna poczułam się senna. Dawno nie spałam. Od jakiś 4 lat. Ale no cóż. Nic nadzwyczajnego mi się nie śniło. Obudziłam się gdy usłyszałam czyjś płacz. 
-Co znowu? - Spytałam i wstałam. Ale że łapa jeszcze trochę bolała zachwiałam się i upadłam. Taingya chciała do mnie podbiec ale dałam jej znak że dam radę ustać na nogach. 
-Kto to jest? - Spytałam wskazując na kota obok wadery.
-Nie wiem. - Odpowiedziała Taingya. Podeszłam powoli do nich.
-Jestem Casper. - Odpowiedział kot łkając. Całe szczęście że widziałam gorsze rzeczy i zwykłe łkanie zwierząt mnie nie rusza. Postanowiłam zignorować fakt że nie jestem sama w jaskini i podeszłam do ognia błękitu. Taingya mówiła coś do kota. Wpatrywałam się w ogień. Nagle w ogniu ujrzałam swoje odbicie. W sumie tylko dzięki temu ogniowi wiedziałam kiedy się przemieniam. Zaraz, chwila. Oczy w odbiciu.
-Zaczyna się. - Powiedziałam do siebie. Miałam nadzieję że nie usłyszała. Muszę ją stąd jakoś wygonić. Nikt nie może wiedzieć. Odwróciłam się do Taingy. Miałam nadzieję że nie zauważy moich oczu które z czerwonego koloru zmieniały się na czarne. 

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

Nagle znów się obudziłam. Nogi miałam trochę zdrętwiałe, ale zdrowe. Spojrzałam na waderę. Miała kilka zadrapań i ranę na łapie. Najbardziej jednak w oczy rzucała się czarną maź skacząca się z szyi.
-Co ci jest?- zapytałam zmartwiona.
-To zwykłe zadrapanie i tyle- odparła.
-Nie, to- wskazałam na krew. Wadera była wyraźnie zdezorientowana. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że to ona mnie uzdrowiła. Byłam zawiedzona, bo nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Chyba. Właściwie nie znam swoich mocy...
-Połóż się, ja zaraz tu ogarnę- powiedziałam. Wilczyca zrobiła to posłusznie. Nagle poczułam dziwne mrowienie, a moje wąsy zaskrzyły się. Rany wadery powoli goiły się, jednocześnie tą zasypiała w głęboki i spokojny sen. Byłam bardzo zaskoczona, ale uśmiechnęłam się zadowolona. Zabrałam się za doprowadzanie jaskini do porządku.
***
Kiedy skończyłam usiadłam zadowolona. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się przede mną kot. Miał ciemnofioletową sierść i skrzydła, a na głowie czapeczkę. Z szyi zapisał mi medalion. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Było widać, że zwierzę gdzieś się spieszyło i kogoś szukało. Kiedy mnie ujrzał zamruczał radośnie. Podbiegł w moją stronę i otarł się łepkiem o mnie.
-Już myślałem, że cię straciłem. Nie rób tak więcej!- odezwał się. Zrobiłam wielkie oczy.
-Ale... kim ty jesteś?
-Nie pamiętasz mnie?- zapytał zmieszany. Pokręciłam tylko głową. Ten wyraźnie posmutniał. Usiadł kawałek dalej i zaczął płakać. To był dziwny płacz. Inny... Zwierzę cicho łkało, a po jego pyszczku płynęły czarne perełki. Byłam zdezorientowana, ale zrobiło mi się go żal.

<Toxic? Cx>

Od Toxic CD Taingya

***
Nagle znalazłam się w innym świecie. Bynajmniej tak mi się zdawało, lecz po chwili rozpoznałam to miejsce. A dokładnie? Miejsce otoczone lawą która spływała z przepaści,  a po środku Było tu dużo miejsca i jedno wejście która znałam tylko ja i pewien basior.  Nie czułam bólu pomimo że miałam rany. Usłyszałam szelest za plecami. Odwróciłam się. A w cieniu czaił się on...
-Jak tam oko? Nie boli? - Powiedziałam zgryźliwie, Wilk wyszedł z cienia i patrzył na mnie swoimi oczami. Jedno białe, ślepe dzięki mnie z blizną na oku. Drugie krwisto czerwone. I srebrny łańcuch.
-A jak tam twoja rodzinka? Nadal martwa? - Odpowiedział i zaśmiał się.
-Jeszcze raz o nich wspomnisz to cię zabiję! - Krzyknęłam powalając go na ziemię. Uśmiechnął się i zniknął. Coś powaliło mnie na ziemię ale to jednak było on. Pojawił się nade mną.
-Nadchodzę i tak jak chciałaś ujrzysz skrzydła śmierci. - Szepnął mi do ucha, zaśmiał się i wstał. Ja także wstałam.
-Wolę już nie żyć. - Odpowiedziałam do niego.
-Skoro prosisz? - Powiedział i ugryzł mnie w szyję. O dziwo, nie bolało. W końcu mnie puścił i... zepchnął w przepaść. Poczułam jak się budzę.
***
Czułam zimno na pysku. Jakby śnieg. Po chwili otworzyłam oczy i ujrzałam Taingyę która leżała pod kawałkiem bryły lodu. Zamknęła oczy. Strząsnęłam śnie z pyska. Po mimo bólu na tułowiu i nodze podeszłam do niej i zepchnęłam jej bryłę z nóg. Wiedziałam co potrafię. Skoro uleczyłam jej rany zewnętrzne to może i wewnętrzne? Gdybym tak mogła uleczyć jej nogi. Próbowałam ocucić waderę lecz ta nie odpowiadała. Po chwili stało się to co wcześniej. Znowu ją uleczyłam. Sama nie wiem jak. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Co ci jest? - Spytała jak gdyby nigdy nic.
-To zwykłe zadrapanie i tyle. - Odpowiedziałam ponuro choć w głębi duszy cieszyłam się że ona żyje.
-Nie, to. - Powiedziała i wskazała mi na szyję z której spływała czerwona i czarna krew. Ale pewnie miałam zwidy. Nie, nie zdawało mi się. Krew spływała powoli ale ja nie czułam jakby mnie bolała, Nie wiedziałam co się dzieje.

<Taingya? Ciekawie jest :3 >

środa, 1 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Nagle ocknęłam się. Chwilę zajęło mi zanim zorientowałam się w sytuacji. Toxic leżała nieprzytomna jakieś 3 metry ode mnie. Z mojej sierść zniknęła krew i większość ran się zaksklepiła, jednak nadal leżałam pod ogromną bryłą lodu. Jęknęłam z bólu. Praktycznie nie czułam już tylnych łap. Pozostał tylko straszliwy ból. Zaczęłam się szamotać, myśląc że może uda mi się uwolnić z potrzasku, ale przyniosło to efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego. Opadałam z sił. Nagle z moich łap wystrzeliła niekontrolowana kula śniegu. Uderzyła w przygnaitający mnie lód, zostawiając w nim lekkie pęknięcie. Byłam zdezorientowana, ale w mojej głowie zrodził się plan. Zaczęłam walić śniegiem w bryłę. Nie wiem ile mi to zajęło, ale w końcu rozłupała się ona na pół. Ciężar zmalał, a ja powoli wycząłgałam się z stamtąd. Chciałam szybko sprawdzić co z Toxic i niewiele myśląc dźwignęłam się na łapy. Szybko tego pożałowałam i upadłam na zimną ziemię, przecinając sobie łuk brwioy. Jęknęłam po raz kolejny. Miałam prawdopodobnie połamane tylne łapy. Rzuciłam niedużą ilością śniegu w waderę, chcąc ją obudzić. Powtarzałam to kilka razy. W końcu się udało. Równocześnie kiedy ona otworzyła oczy, ja poczułam że odpływam. Było mi wspaniale błogo, a ból ustał...

<Toxic? xD>

Od Toxic CD Taingya

Gdy Taingya oberwała bryłą lodu, postanowiłam zaatakować. Moje oczy miały coraz intensywniejszą czerwoną barwę z sekundy na sekundę. Smok zdezorientował się. Czułam jego strach.
-Chodź tu! - Krzyknęłam na co on odepchnął do ściany jaskini. Uderzyłam mocno o ścianę. Zabolała mnie tylna łapa. Przeklęty smok. Po chwili drapnął mnie w bok.
-Zadarłeś ze śmiercią. A ze śmiercią nie wygrasz. - Powiedziałam i przeszyłam go spojrzeniem na wylot. Zawył z bólu. Wił się na podłodze jak wąż. Opanowałam się i pozwoliłam mu uciec.
-Następnym razem pożałujesz... - Powiedziałam. Po chwili przypomniałam sobie co się stało z waderą. Próbowałam podejść do niej. Ale noga odmawiała mi posłuszeństwa i upadłam. Pokuśtykałam więc do niej. Pewnie miała złamane nogi. Krew spływała jej z sierści. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Jakby dziwna siła przeszła przez moje ciało, na Taingyę. Jej rany natychmiast się zasklepiły i po krwi nie było śladu. Straciłam siły i zemdlałam.
***

<Taingya? Toxic odkryła nową moc :D >