-Zrobimy tak, ja się zajmę Taingą, a Kill tobą- powiedział mój brat ze śmiechem.
-Ja jej nic nie zrobię- zaprzeczył basior. Jednak po chwili leżał na ziemi, wijąc się z bólu. Toxic podbiegła do niego. Czułam, że słabnę z minuty na minutę, a leczenie nie pomogło zbyt wiele.
-Zostaw ich!- krzyknęła do niego wadera. Ten śmiał się jeszcze bardziej. Basior wstał i natychmiast rzucił się na wilczycę. Zaczęła się szamotanina. Chwilę to trwało, po czym wilk zaczął ją dusić. Oczy mi się zamykały. Coś uderzyło w wilki. Oboje leżeli na ziemi. Toxic podbiegła do mnie..
-Musimy uciekać!- krzyknęła. Basior podszedł do nas.
-Żyje, ale jest poważnie ranna. Przepraszam... - Powiedział. To było chyba o mnie. Szumiało mi w głowie, ale starałam się nie zamykać oczu.
-To nie twoja wina- odpowiedziała Toxic. W cieniu siedział jakiś wilk. Był to czarno-biały basior średniej wielkości. Nie znałam go. Obok niego można było zauważyć białego smoka. Przytrzymywał mojego brata.
-Nie musicie dziękować- powiedział nieznajomy ze śmiechem.
-Kim właściwie jesteś?- zapytała wadera, prawdopodobnie zapominając o mnie.
-Zwą mnie Annatar.
-Dzięki za pomoc- wilczyca uśmiechnęła się do niego.
Jęknęłam cicho z bólu, tym samym przypominając im o swojej obecności. Nagle mój kochany braciszek oślepił smoka i wydostał się spod jego łapy. Wszystko działo się bardzo szybko. Powalił basiora, a Toxic i jej przyjacielowi rzucił mordercze spojrzenie, tak że ci upadli z bólu. Później chwycił mnie w pasie i podniósł. Próbowałam się opierać, wierzgałam, ale niewiele to dało. Nie miałam siły. Ten zaśmiał się tylko szyderczo i teleportował nas gdzieś. Następni rzucił jakieś zaklęcie, żeby tamci nie mogli nas namierzyć i przybyć tu w ślad za nami. Szliśmy w jakimś nie znanym mi kierunku. Jęknęłam znów z bólu. Powoli pochłaniała mnie ciemność.
<Toxic? Nie mogłam się powstrzymać xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz