***
-Nie ma jej! - Krzyknął Kill gdy dotarliśmy do pustej jaskini.
-Czekaj, ten gnój był tu... - Powiedziałam do niego.
-Teleportuj nas ale już! - Krzyknęłam a moja oczy błysnęły czerwienią.
-Dobra! Po co te nerwy! Ostatnio jak się wkurzyłaś o mało mnie nie zabiłaś. -
-Chcesz powtórkę? - Spytałam go. Basior pokręcił głową i przeteleportował nas. Jedyny ślad był zapachem więc Kill zmarnował masę energii, więc w razie czego musiałam walczyć sama. Ujrzałam tam 'jego' znęcającego się nad Taingyą. Moje oczy zrobiły się intensywnie czerwone. Zniknęłam, odepchnęłam go do ściany, podniosłam i pojawiłam się.
-Tylko ja mogę ją zabić. - Powiedziałam do niego. Ten za to się zaśmiał.
-Wróciłaś... Czekałem na ciebie... - Odpowiedział i wyszczerzył czerwone od krwi zęby. Dałam znać Kill'owi który już zregenerował siły by uleczył Taingyę.
-Skoro tak bardzo kochasz śmierć, to może czas byś się z nią spotkał? - Odpowiedziałam z uśmiechem i wypuściłam basiora. Pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam. Po prostu cud. Zaczęłam atak od zwykłego bólu fizycznego. Basior wił się na ziemi. Po chwili zaatakował mnie. Bolało. Jakby coś zżerało mnie od środka.
-Boli? Oj, jak przykro. - Śmiał się. Mocno się wkurzyłam bo zmieniłam się demona i rzuciłam się na niego. Ten zdziwiony upadł na podłogę.
<Taingya? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz