czwartek, 2 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Nagle znów się obudziłam. Nogi miałam trochę zdrętwiałe, ale zdrowe. Spojrzałam na waderę. Miała kilka zadrapań i ranę na łapie. Najbardziej jednak w oczy rzucała się czarną maź skacząca się z szyi.
-Co ci jest?- zapytałam zmartwiona.
-To zwykłe zadrapanie i tyle- odparła.
-Nie, to- wskazałam na krew. Wadera była wyraźnie zdezorientowana. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że to ona mnie uzdrowiła. Byłam zawiedzona, bo nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Chyba. Właściwie nie znam swoich mocy...
-Połóż się, ja zaraz tu ogarnę- powiedziałam. Wilczyca zrobiła to posłusznie. Nagle poczułam dziwne mrowienie, a moje wąsy zaskrzyły się. Rany wadery powoli goiły się, jednocześnie tą zasypiała w głęboki i spokojny sen. Byłam bardzo zaskoczona, ale uśmiechnęłam się zadowolona. Zabrałam się za doprowadzanie jaskini do porządku.
***
Kiedy skończyłam usiadłam zadowolona. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się przede mną kot. Miał ciemnofioletową sierść i skrzydła, a na głowie czapeczkę. Z szyi zapisał mi medalion. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Było widać, że zwierzę gdzieś się spieszyło i kogoś szukało. Kiedy mnie ujrzał zamruczał radośnie. Podbiegł w moją stronę i otarł się łepkiem o mnie.
-Już myślałem, że cię straciłem. Nie rób tak więcej!- odezwał się. Zrobiłam wielkie oczy.
-Ale... kim ty jesteś?
-Nie pamiętasz mnie?- zapytał zmieszany. Pokręciłam tylko głową. Ten wyraźnie posmutniał. Usiadł kawałek dalej i zaczął płakać. To był dziwny płacz. Inny... Zwierzę cicho łkało, a po jego pyszczku płynęły czarne perełki. Byłam zdezorientowana, ale zrobiło mi się go żal.

<Toxic? Cx>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz