Nagle ocknęłam się. Chwilę zajęło mi zanim zorientowałam się w sytuacji. Toxic leżała nieprzytomna jakieś 3 metry ode mnie. Z mojej sierść zniknęła krew i większość ran się zaksklepiła, jednak nadal leżałam pod ogromną bryłą lodu. Jęknęłam z bólu. Praktycznie nie czułam już tylnych łap. Pozostał tylko straszliwy ból. Zaczęłam się szamotać, myśląc że może uda mi się uwolnić z potrzasku, ale przyniosło to efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego. Opadałam z sił. Nagle z moich łap wystrzeliła niekontrolowana kula śniegu. Uderzyła w przygnaitający mnie lód, zostawiając w nim lekkie pęknięcie. Byłam zdezorientowana, ale w mojej głowie zrodził się plan. Zaczęłam walić śniegiem w bryłę. Nie wiem ile mi to zajęło, ale w końcu rozłupała się ona na pół. Ciężar zmalał, a ja powoli wycząłgałam się z stamtąd. Chciałam szybko sprawdzić co z Toxic i niewiele myśląc dźwignęłam się na łapy. Szybko tego pożałowałam i upadłam na zimną ziemię, przecinając sobie łuk brwioy. Jęknęłam po raz kolejny. Miałam prawdopodobnie połamane tylne łapy. Rzuciłam niedużą ilością śniegu w waderę, chcąc ją obudzić. Powtarzałam to kilka razy. W końcu się udało. Równocześnie kiedy ona otworzyła oczy, ja poczułam że odpływam. Było mi wspaniale błogo, a ból ustał...
<Toxic? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz