Gdy Taingya oberwała bryłą lodu, postanowiłam zaatakować. Moje oczy miały coraz intensywniejszą czerwoną barwę z sekundy na sekundę. Smok zdezorientował się. Czułam jego strach.
-Chodź tu! - Krzyknęłam na co on odepchnął do ściany jaskini. Uderzyłam mocno o ścianę. Zabolała mnie tylna łapa. Przeklęty smok. Po chwili drapnął mnie w bok.
-Zadarłeś ze śmiercią. A ze śmiercią nie wygrasz. - Powiedziałam i przeszyłam go spojrzeniem na wylot. Zawył z bólu. Wił się na podłodze jak wąż. Opanowałam się i pozwoliłam mu uciec.
-Następnym razem pożałujesz... - Powiedziałam. Po chwili przypomniałam sobie co się stało z waderą. Próbowałam podejść do niej. Ale noga odmawiała mi posłuszeństwa i upadłam. Pokuśtykałam więc do niej. Pewnie miała złamane nogi. Krew spływała jej z sierści. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Jakby dziwna siła przeszła przez moje ciało, na Taingyę. Jej rany natychmiast się zasklepiły i po krwi nie było śladu. Straciłam siły i zemdlałam.
***
<Taingya? Toxic odkryła nową moc :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz