Usłyszałam donośny smoczy ryk. Natychmiast odwróciłam się. Miałyśmy przed sobą ogromny okaz smoka śnieżnego. Nie wiem co go tak rozwścieczyło, ale nasza sytuacja nie była zbyt ciekawa. Zanim zdążyłam zorientować się o co chodzi, zwierze machnęło potężnym ogonem. Jako, że byłam bliżej oberwałam mocno w brzuch i upadłam. Jednak już po chwili podniosłam się. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Toxic walczyła z tym smokiem! Szło jej całkiem nieźle, ale zauważyłam że gigant coś knuje. Później wszystko działo się już szybko. Bum! Smok uderzył łapą w bryłę lodu na suficie, która zaczęła spadać w stronę niczego nieświadomej wadery. Niewiele myśląc rzuciłam się w tym kierunku i odepchnęłam ją. Ta spojrzała na mnie zaskoczona. Chciałam jeszcze szybko umknąć przed lodem, ale poczułam że coś mnie przygniata. Dokładniej rzecz biorąc, rzeczona bryła przygniatała tylną część mojego ciała. Zaskomlałam z bólu. Toxic nadal patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Dałam jej znak, żeby się odwróciła. Smoczysko wyraźnie z siebie zadowolone chciało powalić również ją, ale ona zrobiła szybki unik wyprowadzając go w pole. Nie bardzo wiem co było później. Jak przez mgłę widzę jeszcze, jak gigant ucieka z jaskini...
<Toxic? Em, jakby to powiedzieć... Mam dziwne pomysły xD>
wtorek, 31 stycznia 2017
Od Toxic CD Taingya
-Może jesteś głodna? - Spytałam przeciągając w jej stronę sporego jelenia.
-Tak, trochę. - Odpowiedziała wadera lecz po niej od razu było widać że jest głodna i zaczęła jeść.
***
Śnieżna burza ustąpiła. Płatki śniegu powolnie spadały na ziemię. Jakby czas zwolnił. Chmury rozstąpiły się i odsłoniły słońce które oświetlało śnieżny puch. Gruba warstwa śniegu mieniła się jak diamenty w promieniach słońca. Byłam nie spokojna bo zbliżał się wieczór. Lecz nie tylko dlatego. Czułam że COŚ jest nie tak. Jakby coś nas obserwowało. Gdy Taingya skończyła jeść postanowiłam jej spytać.
-Masz wrażenie że coś tu jest? - Spytałam wstając.
-W sensie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam ryk. Ryk SMOKA. Spojrzałam natychmiast w jego stronę. Był nawet duży. Byłam gotowa go natychmiast zaatakować.
<Taingya? Robi się ciekawie ^^ >
-Tak, trochę. - Odpowiedziała wadera lecz po niej od razu było widać że jest głodna i zaczęła jeść.
***
Śnieżna burza ustąpiła. Płatki śniegu powolnie spadały na ziemię. Jakby czas zwolnił. Chmury rozstąpiły się i odsłoniły słońce które oświetlało śnieżny puch. Gruba warstwa śniegu mieniła się jak diamenty w promieniach słońca. Byłam nie spokojna bo zbliżał się wieczór. Lecz nie tylko dlatego. Czułam że COŚ jest nie tak. Jakby coś nas obserwowało. Gdy Taingya skończyła jeść postanowiłam jej spytać.
-Masz wrażenie że coś tu jest? - Spytałam wstając.
-W sensie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam ryk. Ryk SMOKA. Spojrzałam natychmiast w jego stronę. Był nawet duży. Byłam gotowa go natychmiast zaatakować.
<Taingya? Robi się ciekawie ^^ >
Od Taingya CD Toxic
Skinęłam tylko głową. Spojrzałam na ognisko. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, co to mogło być... Prawdopodobnie śniły mi się moje własne wspomnienia. To trochę dziwne, ale tak było. Jestem tego pewna. Chyba... Wiem już, że to nie był wypadek... Ale kim był czarny basior? I dlaczego mnie zepchnął? Czy to w ogóle wydarzyło się naprawdę? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi... Z zamyślenia wyrwał mnie głos Toxic:
-...
<Toxic? Przepraszam, że takie krótkie...>
-...
<Toxic? Przepraszam, że takie krótkie...>
Od Toxic CD Taingya
***
Wracałam z jedzeniem do jaskini. Nie za bardzo wiedziałam dokąd idę. Burza śnieżna szalała a po środku niej, ja sama. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam małą jaskinię, Skierowałam się w tym kierunku. płatki śniegu wpadały mi w oczy. Schowałam się w jaskini by chwilę odpocząć. Nagle zauważyłam na skale w jaskini ślady łap. Kamień był czarny jak węgiel i nie wyglądał naturalnie. Na nim widniały ślady łap. Jakby ktoś wychodził z tej jaskini. Ślady nie były świeże ale zakładam że ten 'ktoś' był tu kilka dni temu. Przypatrzyłam się śladom. Wyglądał normalnie gdyby nie... długi ślad obok jednej z łap.
-Wszędzie poznam ślad tego cholernego łańcucha. Znaleźli mnie... - Uświadomiłam sobie. Postanowiłam natychmiast wrócić do swojej jaskini.
***
Po jakimś czasie byłam już w jaskini. Położyłam jedzenie obok ognia i podeszłam do Taingyi.
-Obudziłaś się wreszcie. - Powiedziałam.
<Taingya? ^^ >
Od Taingya CD Toxic
Była ciemna noc. Wszystko przykrywał biały puch, a z drzew zwisały sople lodu. Płatki śniegu leniwie opadały na ziemię. Gwiazdy wydawały się do mnie śmiać. Powoli szłam w stronę rzeki- mojego ulubionego miejsca na tych terenach. Kiedy w końcu tam dotarłam, usiadłam na jednej ze skał i patrzyłam w niebo. Byłam tak zajęta, że nie usłyszałam cichych kroków za mną. Nagle obok mnie pojawił się czarny basior. Nie wiedziałam kto to jest, a nie mogłam przyjrzeć się mu bliżej. Jedyne co zauważyłam to złośliwy uśmiech na jego pysku. Później wszystko już działo się szybko. Wilk popchnął mnie. Ja zaczęłam spadać do wody. Zanurzyłam się w ciemnej toni. Futro nasiąknęło mi wodą i było dwa razy cięższe. Nie umiałam pływać. Próbowałam jeszcze walczyć, ale na nic. Woda wdzierała się wszędzie, a palące uczucie w płucach było nie do zniesienia. Czułam, że życie powoli ze mnie ucieka. Ostatkiem sił krzyknęłam...
<Toxic? Zdecydowanie ^^>
***
Obudziłam się oblana zimnym potem. Echo mojego krzyku niosło się jeszcze wgłąb jaskini. Byłam roztrzensiona. Gdzie ja właściwie jestem? Rozejrzałam się. Musiałam przyznać, że miejsce było imponujące.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam wpatrzoną we mnie Toxic.
<Toxic? Zdecydowanie ^^>
Od Toxic CD Taingya
Nagle Taingya upadła na ziemię. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Taingya? Obudź się! - Krzyczałam do niej. Była nie przytomna.
-Dobra, wezmę ją do swojej jaskini. - Powiedziałam do siebie i położyłam waderę na moich plecach. Zaczęłam iść w stronę gór.
***
Szłam z jakąś dobrą godzinę a Taingya nadal nie odzyskała przytomności. Byłyśmy wysoko w górach. Puchate płatki śniegu spadały z nieba. Moje łapy delikatnie zapadały się w grubej warstwie puchu. W końcu dotarłam do swojej jaskini. Mimo że była z lodu było w niej całkiem ciepło. A wszystko dzięki ogniu błękitu który nigdy nie gaśnie.
Położyłam ją obok ognia i 'opatuliłam' kocem. Zaczynała się burza śnieżna. Byłam bardzo głodna więc postanowiłam zostawić Taingyę w jaskini po czym ruszyłam po jakieś jedzenie dla mnie i dla wadery.
<Taingya? Zapowiada się ciekawie ^^ >
-Taingya? Obudź się! - Krzyczałam do niej. Była nie przytomna.
-Dobra, wezmę ją do swojej jaskini. - Powiedziałam do siebie i położyłam waderę na moich plecach. Zaczęłam iść w stronę gór.
***
Szłam z jakąś dobrą godzinę a Taingya nadal nie odzyskała przytomności. Byłyśmy wysoko w górach. Puchate płatki śniegu spadały z nieba. Moje łapy delikatnie zapadały się w grubej warstwie puchu. W końcu dotarłam do swojej jaskini. Mimo że była z lodu było w niej całkiem ciepło. A wszystko dzięki ogniu błękitu który nigdy nie gaśnie.
Położyłam ją obok ognia i 'opatuliłam' kocem. Zaczynała się burza śnieżna. Byłam bardzo głodna więc postanowiłam zostawić Taingyę w jaskini po czym ruszyłam po jakieś jedzenie dla mnie i dla wadery.
<Taingya? Zapowiada się ciekawie ^^ >
Od Taingya CD Toxic
-Nic nie pamiętasz? Jak to się stało?- zapytała.
-Nic... Kompletna pustka... Właściwie... nie wiem jak to się stało... Pamiętam tylko wydarzenia ostatnich dwóch dni...- powiedziałam cicho. To wszystko było coraz bardziej dziwne i skomplikowane. Wilczyca przez cały czas patrzyła na mnie badawczo, jakby chciała sprawdzić, czy nie kłamię. Czułam się nieswojo. Wbiłam wzrok w ziemię i intensywnie na nią patrzyłam. Ciężka cisza wisiała w powietrzu. Czułam się trochę jakby świat wstrzymał oddech. Tylko ja i moje myśli. Ja i pustka w mojej pamięci. Nagle, nie wiedzieć czemu, poczułam niesamowity ból czaszki. Jakby miało mi ją zaraz rozsadzić. Chwyciłam się za głowę. Cały świat zaczął wirować, a pode mną łapy się ugięły. Później była już tylko ciemność...
<Toxic? Spoko c: Sorki, że takie krótkie, nie wiedziałam co napisać xD>
-Nic... Kompletna pustka... Właściwie... nie wiem jak to się stało... Pamiętam tylko wydarzenia ostatnich dwóch dni...- powiedziałam cicho. To wszystko było coraz bardziej dziwne i skomplikowane. Wilczyca przez cały czas patrzyła na mnie badawczo, jakby chciała sprawdzić, czy nie kłamię. Czułam się nieswojo. Wbiłam wzrok w ziemię i intensywnie na nią patrzyłam. Ciężka cisza wisiała w powietrzu. Czułam się trochę jakby świat wstrzymał oddech. Tylko ja i moje myśli. Ja i pustka w mojej pamięci. Nagle, nie wiedzieć czemu, poczułam niesamowity ból czaszki. Jakby miało mi ją zaraz rozsadzić. Chwyciłam się za głowę. Cały świat zaczął wirować, a pode mną łapy się ugięły. Później była już tylko ciemność...
<Toxic? Spoko c: Sorki, że takie krótkie, nie wiedziałam co napisać xD>
Od Toxic CD Taingya
Rozmawiając z Taingyą, czułam się 'dziwnie'. Ale nie tak do końca. Czułam jakbym ją dobrze znała i ufała jej od lat. Ale znam ją zaledwie od rana. Jedna strona mówiła mi że mam jej zaufać i mogę jej powiedzieć kim jestem, lecz druga strona mówiła mi że nikt nie powinien wiedzieć, Sama nie wiedziałam co mam zrobić. Taingya była dla mnie miła. Ale jak na razie wolałam wszystkim mówić moją historię powoli. Myślałam o tym czy komukolwiek powiedzieć o tym co zrobiłam trzy miesiące temu.
-Idziemy coś zjeść?- zapytałam
-Dobrze- ruszyła za mną wadera. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu powiedziałam:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęła w miejscu. Odwróciłam się w jej stronę. Milczała przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparła w końcu.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-Nic nie pamiętasz? Jak to się stało? - Spytałam patrząc na waderę.
<Taingya? Przepraszam że tak krótkie ale nie chce by Toxic cały czas była w centrum ;) >
-Idziemy coś zjeść?- zapytałam
-Dobrze- ruszyła za mną wadera. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu powiedziałam:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęła w miejscu. Odwróciłam się w jej stronę. Milczała przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparła w końcu.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-Nic nie pamiętasz? Jak to się stało? - Spytałam patrząc na waderę.
<Taingya? Przepraszam że tak krótkie ale nie chce by Toxic cały czas była w centrum ;) >
Od Taingya CD Toxic
-Nie znam cię za dobrze. Każdemu komu opowiedziałam moją historię, chciał mi pomóc, a potem nie żył. Nie wiem, czy mogę ci ufać. Mam nadzieję, że rozumiesz- odparła.
-Rozumiem- odpowiedziałam spokojnie. Nie chciałam naciskać.
-Może chcesz wiedzieć skąd mam ten znak?- zapytała otrzepując się z piachu.
-Chcesz, to możesz opowiedzieć.
-Zrobił mi je pewien 'idiota'. Uważał on wilki takie jak ja za niewolników. Wykorzystywał nas do walki. Uważał że żyjemy tylko po to by zabijać i pracować dla innych. Inni z łatwością by się mu sprzeciwili gdyby nie to że uważali mnie za swoją przywódczynię. Byli mi wierni choć uważano ich za... -wadera zrobiła chwilę przerwy. Chyba chciał w ten sposób zbudować napięcie. -Potwory. Lecz ten 'idiota' miał na mnie haczyk. I tak oto zginęło przeze mnie dużo de- wilków. - Opowiedziałam. Zaczęłam o znaku zakończyłam o śmierci.
-A co ten znak oznacza? - zapytałam.
-To znak Imperium Kordian, jako jedyna dostałam wtedy znak rzekomo królewski zamiast znaku niewolniczego. Niektórzy mówili że to przez pomyłkę, inni że specjalnie. - wilczyca patrzyła na mnie wyczekująco. Ja jednak nie chciałam być zbyt ciekawska i postanowiłam o nic nie pytać. Po chwili dało się słyszeć burczenie jej brzucha.
-Idziemy coś zjeść?- zapytała.
-Dobrze- ruszyłam za waderą. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu ta powiedziała:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęłam w miejscu. Ta odwróciła się w moją stronę. Milczałam przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparłam w końcu.
Wilczyca popatrzyła na mnie zaskoczona.
<Toxic? Sorki, nie mogłam wymyślić nic lepszego ;-;>
-Idziemy coś zjeść?- zapytała.
-Dobrze- ruszyłam za waderą. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu ta powiedziała:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęłam w miejscu. Ta odwróciła się w moją stronę. Milczałam przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparłam w końcu.
Wilczyca popatrzyła na mnie zaskoczona.
<Toxic? Sorki, nie mogłam wymyślić nic lepszego ;-;>
poniedziałek, 30 stycznia 2017
Od Toxic CD Taingya
Wadera stała obok mnie nadal trochę zszokowana faktem że bez uprzedzenia wskoczyłam a raczej wpadłam do wody.
-A ty? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Cóż mogę przyznać że cwana z niej wadera, Ale niech nie myśli że od razu jej powiem kim jestem. Postanowiłam opowiedzieć jej trochę o tym znaku.
-Nie znam cię za dobrze, Każdemu komu opowiedziałam moją historię, chciał mi pomóc a potem nie żył. Nie wiem czy mogę ci ufać, Mam nadzieję że rozumiesz. - Powiedziałam wstając z piasku który przyczepił się trochę do mojej sierści.
-Rozumiem. - Odpowiedziała Taingya ze spokojem.
-Może chcesz wiedzieć skąd mam ten znak? - Spytałam otrzepując się z piachu.
-Chcesz to możesz mi opowiedzieć. - Powiedziała wadera.
-Zrobił mi je pewien 'idiota'. Uważał on wilki takie jak ja za niewolników. Wykorzystywał nas do walki. Uważał że żyjemy tylko po to by zabijać i pracować dla innych. Inni z łatwością by się mu sprzeciwili gdyby nie to że uważali mnie za swoją przywódczynię. Byli mi wierni choć uważano ich za... - I tu się zatrzymałam ponieważ nie chciałam walić tak 'prosto z mostu'.
-Potwory. Lecz ten 'idiota' miał na mnie haczyk. I tak oto zginęło przeze mnie dużo de- wilków. - Opowiedziałam. Zaczęłam o znaku zakończyłam o śmierci.
-A co ten znak oznacza? - Spytała Taingya.
-To znak Imperium Kordian, jako jedyna dostałam wtedy znak rzekomo królewski zamiast znaku niewolniczego. Niektórzy mówili że to przez pomyłkę, inni że specjalnie. - Odpowiedziałam. Byłam ciekawa czy zada mi jeszcze kilka pytań. Słońce było wysoko więc zakładałam że już prawie południe. Zaczęłam się robić głodna.
<Taingya? Toxic chyba cię polubiła ;) >
<Taingya? Toxic chyba cię polubiła ;) >
Od Taingya CD Toxic
Po chwili dotarłyśmy na plażę. Usiadłam w pewnej odległości od wadery. Nagle, nie wiedzieć czemu, straciła ona panowanie nad ciałem i z pluskiem wpadła do wody. Pisnęłam z przerażenia. Wilczyca zniknęła w czarnych odmętach i nie wynurzała się już dobrą chwilę. Ogarnęłam mnie panika. Nie wiedziałam co robić. Bałam się skoczyć za nią do wody. Nie wiedziałam nawet, czy umiem pływać. Poza tym bałam się powtórki z rozrywki. Cholera, nie mogę jej dać się utopić! Nie wiem ile to trwało, ale wadera w końcu wynurzała się z wody. Odetchnęłam z ulgą.
-Nic ci nie jest?- zapytałam
-Wszystko dobrze- odparła i położyła się na piasku- Jak tu trafiłaś?- zmieniła szybko temat.
-A ty?- zastosowałam taką samą taktykę i odparłam pytaniem na pytanie. No bo co miałam jej powiedzieć? Nic nie pamiętam i przyznam, że jest to nieco żenujące.
<Toxic? Trochę mnie brak weny dopadł... ;-;>
-Nic ci nie jest?- zapytałam
-Wszystko dobrze- odparła i położyła się na piasku- Jak tu trafiłaś?- zmieniła szybko temat.
-A ty?- zastosowałam taką samą taktykę i odparłam pytaniem na pytanie. No bo co miałam jej powiedzieć? Nic nie pamiętam i przyznam, że jest to nieco żenujące.
<Toxic? Trochę mnie brak weny dopadł... ;-;>
Od Toxic CD Taingya
Patrzyłam wyczekująco na waderę. Nic nie odpowiadała. No cóż, jednak nie zobaczę wrzeszczącej i uciekającej ze strachu wadery. Szkoda.
-Pewnie zastanawiasz się czemu tak powiedziałam? Niektórzy uważają że zmyślam bo chce postraszyć. A ty jak sądzisz? - Spytałam lecz nim wadera zdążyła odpowiedzieć uprzedziłam ją.
-Mówię tylko prawdę, to nie kłamstwa. Wszyscy mnie tak nazywali. - Odpowiedziałam spoglądając na waderę. Patrzyła na mnie ukradkiem, ale nie na głowę. Bynajmniej tak mi się zdawało. Wpatrywała się chyba w mój 'znak'. Nie chciałam jej teraz zaśmiecać głowy durnymi historyjkami z mojego żałosnego życia. Po za tym dobrze jej nie znałam. A grunt to zaufanie.
-Chcesz iść ze mną na plażę? - Spytałam wstając.
-Okey. - Odpowiedziała i ruszyła za mną. Szłyśmy około piętnaście minut nie wypowiadając ani słowa. Doszłyśmy do plaży. Weszłam na skałę i patrzyłam na horyzont. Bezkres wody, błękitna 'nicość' w skrócie uwielbiam ten widok. Taingya usiadła nieśmiało usiadła obok mnie, Po chwili straciłam panowanie nad ciałem i wpadłam do wody. Pod wodą dostałam tak zwany "atak wspomnień". Przez głowę przeleciały mi momenty o mojej pierwszej przemianie, pierwszym zabójstwie, o tym jak kiedyś byłam jedną nogą w grobie a nawet to co robię podczas przemiany. Po chwili doszłam do siebie i usłyszałam krzyki Taingyi. Wynurzyłam się wody. Widocznie trochę długo byłam pod wodą. Woda była zimna co dopiero doświadczyłam po wynurzeniu.
-Nic ci nie jest? - Dopytywała mnie Taingya gdy tylko się wynurzyłam.
-Wszystko dobrze - Uspokoiłam waderę i położyłam się na piasku.
-Jak tu trafiłaś? - Spytałam szybko zmieniając temat,
<Taingya? Toxic widocznie się uspokoiła więc spokojnie możesz ją wypytywać o co tylko chcesz ;) >
-Pewnie zastanawiasz się czemu tak powiedziałam? Niektórzy uważają że zmyślam bo chce postraszyć. A ty jak sądzisz? - Spytałam lecz nim wadera zdążyła odpowiedzieć uprzedziłam ją.
-Mówię tylko prawdę, to nie kłamstwa. Wszyscy mnie tak nazywali. - Odpowiedziałam spoglądając na waderę. Patrzyła na mnie ukradkiem, ale nie na głowę. Bynajmniej tak mi się zdawało. Wpatrywała się chyba w mój 'znak'. Nie chciałam jej teraz zaśmiecać głowy durnymi historyjkami z mojego żałosnego życia. Po za tym dobrze jej nie znałam. A grunt to zaufanie.
-Chcesz iść ze mną na plażę? - Spytałam wstając.
-Okey. - Odpowiedziała i ruszyła za mną. Szłyśmy około piętnaście minut nie wypowiadając ani słowa. Doszłyśmy do plaży. Weszłam na skałę i patrzyłam na horyzont. Bezkres wody, błękitna 'nicość' w skrócie uwielbiam ten widok. Taingya usiadła nieśmiało usiadła obok mnie, Po chwili straciłam panowanie nad ciałem i wpadłam do wody. Pod wodą dostałam tak zwany "atak wspomnień". Przez głowę przeleciały mi momenty o mojej pierwszej przemianie, pierwszym zabójstwie, o tym jak kiedyś byłam jedną nogą w grobie a nawet to co robię podczas przemiany. Po chwili doszłam do siebie i usłyszałam krzyki Taingyi. Wynurzyłam się wody. Widocznie trochę długo byłam pod wodą. Woda była zimna co dopiero doświadczyłam po wynurzeniu.
-Nic ci nie jest? - Dopytywała mnie Taingya gdy tylko się wynurzyłam.
-Wszystko dobrze - Uspokoiłam waderę i położyłam się na piasku.
-Jak tu trafiłaś? - Spytałam szybko zmieniając temat,
<Taingya? Toxic widocznie się uspokoiła więc spokojnie możesz ją wypytywać o co tylko chcesz ;) >
Od Taingya CD Toxic
Wilczyca patrzyła na mnie wyczekująco. Trochę tego nie rozumiałam... Myślała, że ucieknę z wrzaskiem? To, że była jak to określiła "toksyczną waderą, śmiertelną dla wszystkich i wszystkiego" oraz "chodzącą śmiercią" nie zrobiło na mnie zbyt dużego wrażenia. Może kiedyś zareagowałabym inaczej, ale teraz... Teraz nie miałam nic do stracenia. Bo co, dwa dni spędzone na wędrówce, zero bliskich, znajomość własnego imienia i spotkanie z jakąś waderą? Wydaje się to wręcz śmieszne. Tak więc siedziałam w dalszym ciągu wpatrzona w nicość. Nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić... Jaki właściwie cel ma ta "wyprawa"?
<Toxic? Przepraszam, że tak krótko...>
<Toxic? Przepraszam, że tak krótko...>
Od Toxic CD Taingya
-Tak w ogóle jestem Toxic. - Powiedziałam mierząc ją wzrokiem. Widać było że jest trochę nieśmiała.
-Ciekawe imię. - Powiedziała nie patrząc mi w oczy.
-Wiem. W końcu pasuje do mojego charakteru. - Dopowiedziałam po chwili. Odsunęłam się trochę od wadery ale nadal byłam blisko niej. Usiadłam na przeciw niej patrząc jej w oczy choć ona nie patrzyła na mnie. Chciałam by spojrzała na mnie.
-Toksyczna wadera, śmiertelna dla wszystkich i wszystkiego wręcz idealne imię dla chodzącej śmierci. - Powiedziałam przerywając ciszę. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Widocznie dawno nie widziałam wrzeszczących i uciekających ze strachu wilków. Czekałam na jej reakcję w milczeniu.
<Taingya? Toxic jest dziś dosyć wredna>
-Ciekawe imię. - Powiedziała nie patrząc mi w oczy.
-Wiem. W końcu pasuje do mojego charakteru. - Dopowiedziałam po chwili. Odsunęłam się trochę od wadery ale nadal byłam blisko niej. Usiadłam na przeciw niej patrząc jej w oczy choć ona nie patrzyła na mnie. Chciałam by spojrzała na mnie.
-Toksyczna wadera, śmiertelna dla wszystkich i wszystkiego wręcz idealne imię dla chodzącej śmierci. - Powiedziałam przerywając ciszę. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Widocznie dawno nie widziałam wrzeszczących i uciekających ze strachu wilków. Czekałam na jej reakcję w milczeniu.
<Taingya? Toxic jest dziś dosyć wredna>
niedziela, 29 stycznia 2017
Od Taingya CD Toxic
Spojrzałam ukradkiem na waderę. Była to dosyć szczupła wilczyca. Czerwień jej oczu kontrastowała z czarno-białą sierścią. Długa grzywka opadała jej na oczy. Na lewym ramieniu miała jakiś znak, a jej przednie łapy były obandażowane. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Jej obecność mnie onieśmielała. Z braku lepszych pomysłów siedziałam nieruchomo wpatrzona w jeden punkt.
-Dlaczego milczysz?- zapytała spokojnym głosem.
-Ponieważ nie mam do powiedzenia nic sensownego- odparłam nie patrząc na nią. Nie potrafiłam się zmusić do niby tak prostej czynności. "Przynajmniej już coś o sobie wiem - prawdopodobnie jestem nieśmiała"- pomyślałam. To było dziwne uczucie. Takie poznawanie siebie na nowo.
<Toxic? C:>
-Dlaczego milczysz?- zapytała spokojnym głosem.
-Ponieważ nie mam do powiedzenia nic sensownego- odparłam nie patrząc na nią. Nie potrafiłam się zmusić do niby tak prostej czynności. "Przynajmniej już coś o sobie wiem - prawdopodobnie jestem nieśmiała"- pomyślałam. To było dziwne uczucie. Takie poznawanie siebie na nowo.
<Toxic? C:>
Od Toxic CD Taingya
Szłam powoli przez las. Ślady moich łap odbijały się na puszystym śniegu który mienił się jak drobne diamenty we wschodzącym słońcu. Zimno wcale mi nie przeszkadzało. W końcu urodziłam się w górach. Poczułam pragnienie więc zaczęłam się kierować instynktem w kierunku wody. Po kilku minutach ujrzałam strumyk. Stała przy nim średniej wielkości wadera o białym futrze. Gdy usłyszała że obserwuję ją, gwałtownie się odwróciła.
-Spoko, nie zabiję cię. - Powiedziałam.
-Jak się nazywasz? - Spytałam podchodząc bliżej strumienia.
-Taingya. A ty? - Spytała mierząc mnie wzrokiem.
-Różnie mnie nazywają np. Diablica, Demon a nawet Anioł Śmierci. - Odpowiedziałam i napiłam się ze strumienia.
<Taingya? :3 >
-Spoko, nie zabiję cię. - Powiedziałam.
-Jak się nazywasz? - Spytałam podchodząc bliżej strumienia.
-Taingya. A ty? - Spytała mierząc mnie wzrokiem.
-Różnie mnie nazywają np. Diablica, Demon a nawet Anioł Śmierci. - Odpowiedziałam i napiłam się ze strumienia.
<Taingya? :3 >
sobota, 28 stycznia 2017
Od Taingya
Szłam spokojnie przed siebie. Moje łapy miarowo uderzały o zimie pokrytą białym puchem. Z drzew zwisały ogromne sople. Wszystko to było piękne ale... coś nie dawało mi spokoju. Tym czymś była ogromna dziura w mojej pamięci. Moje wspomnienia ograniczały się do dwóch poprzednich dób. Dwa dni temu rzeka wyrzuciła mnie nieprzytomną na brzeg. Z rozmyślań wyrwał mnie szum strumyka. Podeszłam, aby się napić. Patrzyło na mnie moje odbicie... No właśnie niby moje, a jednak takie obce... Moje imię -Taingya- nie wiele mi mówiło. Wiedziałam tylko, że właśnie tak się nazywam. Ale czy aby na pewno? Jaka właściwie jestem? Czy mam jakieś moce? Jeśli tak, to jakie? Skąd się tu wzięłam? Jaka jest moja historia? Czy miałam jakąś rodzinę? I dlaczego, do jasnej cholery, nic nie pamiętam? Miliony pytań a tak mało odpowiedzi... Westchnęłam. Nagle usłyszałam szmer za sobą. Odwróciłam się błyskawicznie, gotowa do obrony.
<Ktoś? c:>
Nowa wadera w Watasze Lupusa! ~ Taingya!
"Czym więc jest szczęście? Szczęście to zgoda z samym sobą. To harmonia wewnętrznych demonów."
Taingya l Wadera l 3 lata l Omega l Medyk, Najwyższy mag
piątek, 27 stycznia 2017
Od Toxic
***
Wycieńczona po kilku minutach biegu, zwolniłam. Spojrzałam za siebie by zobaczyć czy jestem bezpieczna. Byłam spragniona. Na szczęście nikogo nie widziałam. Na ziemi widniały moje ślady łap. Była głucha cisza. Słychać było tylko pohukujące sowy, szum drzew i ciche pluski fal?! Tak. Odwróciłam się i zobaczyłam mały 'wodospad'. Szłam w kierunku odgłosów wody. Już byłam blisko rzeki, ale upadłam. Wstałam, doszłam powoli do wody i napiłam się. Woda była zimna. Nie przeszkadzało mi to. Położyłam się blisko rzeki, tak by woda dotykała mych łap.
-Żyje, chyba więc nie jest źle. - Pocieszyłam sama siebie. Nagle usłyszałam za sobą innego wilka. Odwróciłam głowę delikatnie. Jakiś basior stał nade mną.
-Co tu robisz? - Spytał
-A czekam na jakiegoś idiotę co mnie uratuje - Powiedziałam złośliwie lecz basior spojrzał na mnie poirytowany i powiedział:
- ...
<ktoś, coś?>
Wycieńczona po kilku minutach biegu, zwolniłam. Spojrzałam za siebie by zobaczyć czy jestem bezpieczna. Byłam spragniona. Na szczęście nikogo nie widziałam. Na ziemi widniały moje ślady łap. Była głucha cisza. Słychać było tylko pohukujące sowy, szum drzew i ciche pluski fal?! Tak. Odwróciłam się i zobaczyłam mały 'wodospad'. Szłam w kierunku odgłosów wody. Już byłam blisko rzeki, ale upadłam. Wstałam, doszłam powoli do wody i napiłam się. Woda była zimna. Nie przeszkadzało mi to. Położyłam się blisko rzeki, tak by woda dotykała mych łap.
-Żyje, chyba więc nie jest źle. - Pocieszyłam sama siebie. Nagle usłyszałam za sobą innego wilka. Odwróciłam głowę delikatnie. Jakiś basior stał nade mną.
-Co tu robisz? - Spytał
-A czekam na jakiegoś idiotę co mnie uratuje - Powiedziałam złośliwie lecz basior spojrzał na mnie poirytowany i powiedział:
- ...
<ktoś, coś?>
Nowa wadera w Watasze Lupusa! ~ Toxic!
"Śmierć jest lepsza niż bycie czyimś niewolnikiem"
Toxic | Wadera | 5 lat | Omega | Zabójca, nauczyciel przetrwania
niedziela, 15 stycznia 2017
Wataha Pyxis - Coś nowego
Wataha została całkowicie pusta. Tego dnia jednak posiada ona nową alfę, tym samym wy wszyscy posiadacie nowego admina - Pandemonium. czyli Lee. Postaram się promować watahę, aby nie upadała tak szybko jak teraz.
~~Lee
Odchodzi~
Z wielkim bólem serca żegnamy dziś Tris~
***
TRIS
"Czasem po prostu jest ciężej, ale mimo wszystko zawsze trzeba wstać i iść przed siebie z dumą w oczach..."
Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić, my przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami i wesołym wyciem~
~ Alfy
Od Lee cd. Tris
Wstałam dosyć wcześnie. Danny został w swojej jamie, a dokładniej w głębi jaskini. Przeciągnęłam się rozprostowując kości, które nieco zatrzeszczały, ziewnęłam, po czym podrapałam się za uchem. Spojrzałam na wyjście z jaskini, słońce zdążyło już pojawić się na horyzoncie, a ja miałam zamiar zabawić się w swoją ulubioną zabawę. Ale do tego potrzebowałam paru składników. Kredę, która trzymam zawsze w jaskini, krew z ofiary - to oznacza, że muszę iść na polowanie - oraz Oko Księżyca. Była to roślina przypominają paproć o liściach podobnych do pokrzywy oraz z dziwnymi pomarańczowymi kwiatami. Rosły w różnych miejscach, a dokładniej jedynie tam, gdzie docierał blask księżyca w pełni. Owe rośliny znajdowały się niestety daleko, a dokładniej na terenach watahy Lupusa, ale tak czy siak najpierw polowanie.
Poinformowałam Danny'ego i moich planach, a on jedynie wskoczył do jeziora, znikając mi z oczu.
Na naszych terenach zapolowałam na ofiarę, z której miałam pobrać świeżą krew. Długo nie szukałam, nie musiało to być coś większego, a że nie byłam głodna, nie musiałam polować na śniadanie dla siebie. Złapałam małego zająca, który sam mi się napatoczył pod łapy, gdy uciekał przed innym wilkiem. Szybkie zniknięcie ze zwierzem w pysku i ofiara moja. Zaniosłam martwe ciało do jaskini, po czym ruszyłam na tereny Lupusa, aby pozrywać trochę potrzebnej mi zieleni.
<Tris?>
Poinformowałam Danny'ego i moich planach, a on jedynie wskoczył do jeziora, znikając mi z oczu.
Na naszych terenach zapolowałam na ofiarę, z której miałam pobrać świeżą krew. Długo nie szukałam, nie musiało to być coś większego, a że nie byłam głodna, nie musiałam polować na śniadanie dla siebie. Złapałam małego zająca, który sam mi się napatoczył pod łapy, gdy uciekał przed innym wilkiem. Szybkie zniknięcie ze zwierzem w pysku i ofiara moja. Zaniosłam martwe ciało do jaskini, po czym ruszyłam na tereny Lupusa, aby pozrywać trochę potrzebnej mi zieleni.
<Tris?>
Od Lee cd. Skyline'a
Moją przypadkową ofiara okazał się nie wiele większy ode mnie basior, z czarnym, białym i szarym kolorem futra. Grzywka opadała na szmaragdowe oczy. Wyglądał na miłego, bynajmniej sprawiał takie wrażenie. Przedstawił się jako Skyline. Kojarzyłam to imię, ale dopiero gdy powiedział, że jest alfa watahy Lupusa, w mojej głowie pojawił się ten fakt, skąd go kojarzę.
- Toś mnie zaskoczyła - zaśmiał się. Ciekawe, kiedy ja ostatnio się śmiała... a tak, dwa dni temu, gdy obserwowałam jak kuna próbuje złapać wiewiórkę i nagle utyka w dziupli. Bawiło mnie to, że nie wiadomo skąd pojawił się jastrząb i ja porwał. - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał - dodał. Może gdybym umiała się uśmiechać od tak, być może w tej chwili to zrobiła, ale jedynie wzruszyłam ramionami.
- Kiedyś trzeba spróbować - powiedziałam spokojnym tonem.
Czułam, jak po moim ciele spływają krople wody, które tworzyły u mnie gęsią skórkę. Nie lubiłam wody, nie lubiłam pływać, a tym bardziej w tak lodowatej. Nienawidzę jednak zimy, ślisko, zimno, śnieg razi w oczy, lód, który zaraz się przełamie, lodowata woda... gdzie tu są plusy? Chyba jedynie szczeniaki je dostrzegają, ja już nie potrafię rzucać się śnieżkami, czy lepić bałwana. Poprawka - nigdy nie potrafiłam. Czasem może nacierałam kogoś, kto potem miał mnie dosyć, albo zrzucałam komuś na łeb ogromną ilość śniegu, ale tylko tyle.
- To akurat nie było planowane - powiedziałam otrzepując się z nadmiaru wody, jednak i to nic mi nie dało. Aby pozbyć się zimna, użyłabym pirokinezy, ale przy obcym nie przepadam za używaniem mocy, dlatego zostało mi czekać.
<Skyline?>
- Toś mnie zaskoczyła - zaśmiał się. Ciekawe, kiedy ja ostatnio się śmiała... a tak, dwa dni temu, gdy obserwowałam jak kuna próbuje złapać wiewiórkę i nagle utyka w dziupli. Bawiło mnie to, że nie wiadomo skąd pojawił się jastrząb i ja porwał. - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał - dodał. Może gdybym umiała się uśmiechać od tak, być może w tej chwili to zrobiła, ale jedynie wzruszyłam ramionami.
- Kiedyś trzeba spróbować - powiedziałam spokojnym tonem.
Czułam, jak po moim ciele spływają krople wody, które tworzyły u mnie gęsią skórkę. Nie lubiłam wody, nie lubiłam pływać, a tym bardziej w tak lodowatej. Nienawidzę jednak zimy, ślisko, zimno, śnieg razi w oczy, lód, który zaraz się przełamie, lodowata woda... gdzie tu są plusy? Chyba jedynie szczeniaki je dostrzegają, ja już nie potrafię rzucać się śnieżkami, czy lepić bałwana. Poprawka - nigdy nie potrafiłam. Czasem może nacierałam kogoś, kto potem miał mnie dosyć, albo zrzucałam komuś na łeb ogromną ilość śniegu, ale tylko tyle.
- To akurat nie było planowane - powiedziałam otrzepując się z nadmiaru wody, jednak i to nic mi nie dało. Aby pozbyć się zimna, użyłabym pirokinezy, ale przy obcym nie przepadam za używaniem mocy, dlatego zostało mi czekać.
<Skyline?>
Od Skyline'a CD Tris
Wadera zaczęła powoli odchodzić.
-Czekaj! - zawołałem
Zatrzymała się i odwróciła głowę w moją stronę, jednak nic nie powiedziała.
-Niezbyt rozmowna jesteś, co? - zapytałem i uśmiechnąłem się
-Zgadłeś - odparła i spojrzała się na mnie zimnym wzrokiem
-Powiało chłodem... - powiedziałem pod nosem tak by nie usłyszała
-Jeszcze coś? - zapytała
Westchnąłem ciężko.
-Co powiesz na mały spacer? - zaproponowałem
<Tris?>
-Czekaj! - zawołałem
Zatrzymała się i odwróciła głowę w moją stronę, jednak nic nie powiedziała.
-Niezbyt rozmowna jesteś, co? - zapytałem i uśmiechnąłem się
-Zgadłeś - odparła i spojrzała się na mnie zimnym wzrokiem
-Powiało chłodem... - powiedziałem pod nosem tak by nie usłyszała
-Jeszcze coś? - zapytała
Westchnąłem ciężko.
-Co powiesz na mały spacer? - zaproponowałem
<Tris?>
Od Skyline'a CD Lee
Był piękny słoneczny dzień. To dosyć niecodzienna pogoda jak na tą porę roku. Atmosfera panująca w lesie była bardzo przyjemna. Zapowiadał się spokojny dzień bez żadnych bez żadnych niespodzianek. Tak przynajmniej na początku myślałem. Nie mogłem się chyba bardziej pomylić. Podczas mojego spaceru po terenach wyczułem zapach wilka. Od razu ruszyłem w jego stronę. Znalazłem waderę leżącą pod drzewem. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić ta się podniosła. Niestety nie utrzymała równowagi i zjechała po lodzie wpadając prosto na mnie. Oboje wpadliśmy do wody. Woda była lodowata jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Moje futro nie przepuszczało wody, a po za tym wychowałem się na wiecznie skutych lodem terenach. Jednak dla wadery mogło się to nie za dobrze skończyć. Wypłynąłem na powierzchnię, a ona zaraz za mną. Oboje wyszliśmy na brzeg i otrzepaliśmy nasze futra.
-Nic ci nie jest? - zapytałem
-Nie - odparła
Wyglądało na to że mówiła prawdę. Nie wyglądała jakby coś jej dolegało.
-Jestem Skyline, Alfa Watahy Lupusa - przedstawiłem się - A ty?
-Lee - odparła
-Toś mnie zaskoczyła - zaśmiałem się - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał
<Lee?>
-Nic ci nie jest? - zapytałem
-Nie - odparła
Wyglądało na to że mówiła prawdę. Nie wyglądała jakby coś jej dolegało.
-Jestem Skyline, Alfa Watahy Lupusa - przedstawiłem się - A ty?
-Lee - odparła
-Toś mnie zaskoczyła - zaśmiałem się - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał
<Lee?>
Nowy basior w Watasze Oriona! ~ Aureliusz!
"No one else is dealing with your demons, meaning, maybe defeating them could be the beginning of your meaning, friend"
***
Aureliusz | Basior | 3 lata 4 miesiące | Omega | Zabójca
Odchodzę~
Przepraszam was wszystkich, ale muszę odejść.
Nie mam zwyczajnie czasu, za dużo sobie zarzuciłam na głowę
i teraz tego żałuję...
Będę tęsknić, przepraszam, że zawiodłam.
Ale nadal będę was odwiedzać~
~ Była Alfa Pyxis, Samantha
sobota, 7 stycznia 2017
Od Tris CD Shamantha
Nie spałam, nie miałam jednak siły otworzyć oczy. Wilczyca natarła czymś moje futro. Przyniosło mi to chwilową ulgę, ale już gdzieś po dziesięciu minutach czułam się tak samo jak wcześniej, nie wiem nawet czy nie gorzej. Mając połprzymknięte oczy powiedziałam:
-Zostaw mnie tu, to i tak nie ma sensu, zresztą jak całe moje życie. Pozwól mi umrzeć...- mój głos był słaby i ochrypnięty, gdybym go kiedy usłyszał, nie poznałabym się. Wadera coś mi odparła, jednak nie bardzo słyszałam co, wszystko znów stało się rozmazane. Czułam się trochę jakbym była pod wodą. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej, tak jakby miało mi ja zaraz rozerwać. Oddychałam coraz ciężej. Niby taka prosta czynność, a sprawiała mi tak dużo bólu i trudności. W pewnym momencie nie mogłam po prostu chwycić powietrza. Nie dałam rady oddychać. Zaczynałam się dusić. Czy to już koniec?....
<Samantha?>
-Zostaw mnie tu, to i tak nie ma sensu, zresztą jak całe moje życie. Pozwól mi umrzeć...- mój głos był słaby i ochrypnięty, gdybym go kiedy usłyszał, nie poznałabym się. Wadera coś mi odparła, jednak nie bardzo słyszałam co, wszystko znów stało się rozmazane. Czułam się trochę jakbym była pod wodą. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej, tak jakby miało mi ja zaraz rozerwać. Oddychałam coraz ciężej. Niby taka prosta czynność, a sprawiała mi tak dużo bólu i trudności. W pewnym momencie nie mogłam po prostu chwycić powietrza. Nie dałam rady oddychać. Zaczynałam się dusić. Czy to już koniec?....
<Samantha?>
Od Samanthy CD Tris
Widziałam po jej wyrazie pyska, że trucizna nadal płynie w jej krwi. Miałam ochotę kląć jak najęta, ale się powstrzymałam. Spróbowałam ją obudzić, lecz ta twardo trwała we śnie. Znów nadgryzłam jej łapę, krew, która wypłnęła, miała barwę wiosennej trawy.
- Świetnie - mruknęłam do siebie, biorąc samicę na grzbiet. Wbiegłam w las, mają nadzieję, że znajdę tu jakieś pożyteczne rośliny. Zerwałam parę ziół, grzybyhalucynki o brązowej barwie i kwiat "Życia". Roztarłam to wszystko w łapach, wtarłam w jej ciało. W międzyczasie, gdy czekałam na rozwój wydarzeń, chwyciłam garść śniegu, którą stopiłam. Wodą próbowałam ją ocudzić.
<Tris?>
- Świetnie - mruknęłam do siebie, biorąc samicę na grzbiet. Wbiegłam w las, mają nadzieję, że znajdę tu jakieś pożyteczne rośliny. Zerwałam parę ziół, grzyby
<Tris?>
Od Tris CD Shamantha
Podniosłam zmęczone powieki. Jak przez mgłę widziałam waderę i jej poczynania. Wyssała część trucizny, ale czułam że to nie wszystko. Chuchnęła na mnie. Gdyby nie ten żółty dym, nic by się nie stało, działa jak gaz rozweselający. Zaczęła mnie nieść. Miałam sucho w gardle. Mruknęłam coś na kształt "Cholerny dym!", ale nie dało się z tego zbyt wiele zrozumieć. Czułam jak substancja, pomimo że Samantha ją wyssała, rozprzestrzenia się w moim organizmie i sieje spustoszenie. Szłyśmy to dobre dziesięć minut. Wilczyca jęknęła, widać było że opada z sił, w końcu nie jestem taka lekka. Przełknęłam ślinę i powiedziałam dosyć wyraźnie:
-Po prostu mnie tutaj zostaw i daj mi umrzeć...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale z mojego gardła wyrwał się niekontrolowany jęk. To tak cholernie bolało. Odetchnęłam głęboko.- Postaw mnie, nie dasz rady dalej iść.
Wadera zrobiła to. Nie wiem, czy zamierzała mnie zostawić, czy nie, ale na pewno chciała odsapnąć. Resztkami sił tłumiłam jęki. Chciałam, żeby myślą, że to już nie boli. Wtedy łatwiej byłoby jej mnie porzucić. Poza tym chciałam odejść z tego świata z honorem. Oddychałam ciężko. Gdy ta złapała powietrze podeszła do mnie. Nie wiem ile to trwało. Pewne niedługo, ale dla mnie było to jak wieczność. Znowu straciłam ostrość. Powieki mi ciążyły. Nie mogłam już z tym walczyć. Po prostu je zamknęłam.
-Cholera, nie zasypiaj!- krzyknęła tamta. Jednak choćbym chciała, nie mogłam spełnić jej życzenia. Właściwie moje życie nie było zbyt sensowne. Gdyby śmierć mnie zabrała nie zrobiłoby to nikomu większej różnicy. Wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązanie...
<Samantha?>
-Po prostu mnie tutaj zostaw i daj mi umrzeć...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale z mojego gardła wyrwał się niekontrolowany jęk. To tak cholernie bolało. Odetchnęłam głęboko.- Postaw mnie, nie dasz rady dalej iść.
Wadera zrobiła to. Nie wiem, czy zamierzała mnie zostawić, czy nie, ale na pewno chciała odsapnąć. Resztkami sił tłumiłam jęki. Chciałam, żeby myślą, że to już nie boli. Wtedy łatwiej byłoby jej mnie porzucić. Poza tym chciałam odejść z tego świata z honorem. Oddychałam ciężko. Gdy ta złapała powietrze podeszła do mnie. Nie wiem ile to trwało. Pewne niedługo, ale dla mnie było to jak wieczność. Znowu straciłam ostrość. Powieki mi ciążyły. Nie mogłam już z tym walczyć. Po prostu je zamknęłam.
-Cholera, nie zasypiaj!- krzyknęła tamta. Jednak choćbym chciała, nie mogłam spełnić jej życzenia. Właściwie moje życie nie było zbyt sensowne. Gdyby śmierć mnie zabrała nie zrobiłoby to nikomu większej różnicy. Wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązanie...
<Samantha?>
Od Samanthy CD Tris
Położyłam po sobie uszy słysząc czyjeś wycie. Wycie z bólu. Spojrzałam w kierunku z którego ono dochodziło. Iść czy nie iść? Oto jest pytanie... Postanowiłam jednak to sprawdzić, a nuż to był ktoś z 'naszych' i potrzebował pilnej pomocy. Machnęłam parę razy skrzydłami, wzlatując w powietrze, lecz po chwili stwierdziłam, że to zły pomysł. Burza nadal trwała. W takim razie - muszę tam pobiec.
~ Parę minut później ~
Wybiegłam na łąkę ze strumieniem,a na jego brzegu dostrzegłam znajomą waderę.
- Tris? Hej, żyjesz? - spytałam pochodząc do niej i sprawdzając jej puls. Oddychała głęboko, cała się trzęsła. Ktoś ją zatruł. Położyłam Tris na plecy, żeby jej nie utrudniać oddychania. Ugryzłam samicę w łapę, chciałam sprawdzić jak wygląda jej krew. Miałam podejrzenia co do trucizny jaką jej wstrzyknięto... I, cholera, miałam rację. Zielonkawa ciecz wypłynęła z rany. Ponownie wgryzłam się w jej kończynę, tym razem, wysysając truciznę. Mi nic nie będzie, jestem odporna na takie badziewia. Odczekałam chwilę, chuchnęłam na nią swym leczącym dymem, po czym ją podniosłam.
< Tris? xd >
Od Tris CD Shamantha
Ruszyłam w kierunku przeciwnym niż wadera. Ta westchnęła. Nie wiem jak to odebrała, ale ja bynajmniej nie byłam na nią obrażona. Po prostu taka jestem i tyle. Jeśli jej to nie odpowiada, to już nie mój problem. Z zachwytem oglądałam niebo. Jednak coś było nie tak w moim zachowaniu. Czułam się strasznie... Szczęśliwa? Śmiałam się z wszystkiego. Musiało to wyglądać naprawdę dziwnie i takie było. Poza tym byłam strasznie rozkojarzona i nie mogłam się skupić. Po chwili domyśliłem sią dlaczego. Przeklęty żółty dym! Gdyby nie on dosłyszałabym szelest za mną. Zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero gdy poczułam dosyć bolesne ukłucie w okolicy szyi. W ekspresowym tempie odwróciłam się i zamarłam. To on. Wyszczerzył do mnie kły. Miliony obrazów przeleciały mi przez głowę. Myślałam, że to już koniec... Że mogę zapomnieć o przeszłości... Nie, on na to nie pozwoli. Nie minęła nawet sekund kiedy nacisnął na strzykawkę, którą trzymał. Swoją drogą, niezauważyłam jej wcześniej, pomimo że to ona powodowała ból. Jakaś substancja dostała się do mojego krwiobiegu. Towarzyszył temu tak rozsadzające i bolesne uczucie, że nie mogłam się opanować. Zawyłam z bólu. Nie musiałam być szczególnie inteligentna, żeby zorientować się, że to trucizna. W krótkim czasie poczułam się osłabiona i upadłam. Głowa mi pulsowała.
-Mowiliśmy, że my nigdy nie odpuszczamy- powiedział szeptem basior i zaśmiał się szyderczo. Zadowolony z siebie odszedł. Zacisnęłam zęby i podniosłam się. Starając się iść jak najszybciej ruszyłam w kierunku watahy. Jeśli się pospieszę to dotrę do medyka na czas. Ale już po chwili, kiedy znalazłam się na polanie ze strumieniem przestałam się oszukiwać. To g*wno działa najpierw na układ ruchu. Położyłam się nad strumieniem i zamoczyłam łapy. Oparłam głowę i zamknęłam oczy. Muszę im przyznać, że dobrze to obmyślili. Trucizna działała szybko, a jednocześnie powoli, co powodowało dużo bólu u ofiary. Po moim pysku spłynęła samotna łza.
<Samantha? Mówiłam, że to będzie dziwne xD>
-Mowiliśmy, że my nigdy nie odpuszczamy- powiedział szeptem basior i zaśmiał się szyderczo. Zadowolony z siebie odszedł. Zacisnęłam zęby i podniosłam się. Starając się iść jak najszybciej ruszyłam w kierunku watahy. Jeśli się pospieszę to dotrę do medyka na czas. Ale już po chwili, kiedy znalazłam się na polanie ze strumieniem przestałam się oszukiwać. To g*wno działa najpierw na układ ruchu. Położyłam się nad strumieniem i zamoczyłam łapy. Oparłam głowę i zamknęłam oczy. Muszę im przyznać, że dobrze to obmyślili. Trucizna działała szybko, a jednocześnie powoli, co powodowało dużo bólu u ofiary. Po moim pysku spłynęła samotna łza.
<Samantha? Mówiłam, że to będzie dziwne xD>
Od Samanthy CD Tris
Spojrzałam na odchodzącą waderę kątem oka. Pft. Fajnie. Westchnęłam głośno i, mając pewność, że to usłyszała, również ruszyłam na pagórek. Burza nadal trwała, parę błyskawic zdążyło przeszyć nocne niebo, gdy ja spacerowałam po miękkim śniegu wprost na kolejną polanę. Tris skręciła w drugą stronę i tyle ją widziałam. Na niej (polanie, nie na Tris xd ) rozchodził się zapach jakiejś nieznanej mi watahy. Stwierdziłam, że nie mam zamiaru się cofać taki kawał drogi i po prostu poszłam dalej, do lasu. W pewnej chwili jedna z błyskawic uderzyła w drzewo obok mnie, powodując jego upadek. Szybko zareagowałam i odleciałam od topoli lecącą na mój łeb. Uf, było blisko. Może będzie lepiej jeśli znajdę jakąś kryjówkę? Tak, tak chyba będzie najlepiej. Zaczęłam się rozglądać, ale nie zauważyłam niczego. Żadnych jaskiń czy chociażby nor, więc pobiegłam dalej mając nadzieję, że coś znajdę. Pustka.
- Ta okolica jest nie zamieszkała czy co? - mruknęłam do siebie.
< Tris? >
- Ta okolica jest nie zamieszkała czy co? - mruknęłam do siebie.
< Tris? >
piątek, 6 stycznia 2017
Od Lee do basiora
Stawiam kolejne łapy na mokrym jeszcze śniegu, który przylepia się do
moich łap, przez co moja podroż jest utrudniona. Jest mi coraz ciężej, a
śnieżyca postanawia nie ustawać. Idę pod wiatr czując, jak każdy płatek
śniegu wchodzi pod moje futro, mrożąc mnie żywcem. Jednak idę dalej,
byle by się nie zatrzymać, a gorzej, żeby nie zawrócić. Muszę iść przed
siebie. Po chwili widzę światło. Ale nie światło takie, które widzą
umierający. To bardziej... pociąg! Za nim dźwięk lokomotywy przedrze się
wpierw przez śnieg, a następnie moje uszy, zeskakuję z torów, na jakich
stałam. Gdy maszyna przejeżdża obok mnie, tracę równowagę przez wicher
stworzony przez nią. Pędził jak oszalała, a ja trafiłam na śliski śnieg.
Nie mam kiedy wbić pazurów w lód, gdyż za nim się obejrzę, zaczynam się
toczyć, niczym mała biała kulka śniegu z górki. Świat wiruję. Nie mogę
się zatrzymać, aż w końcu na mojej drodze stoi drzewo. A dalej las. Nie
mam szans się zatrzymać, więc czekam na zderzenie.
A w rzeczywistości gdy otwieram oczy, wybudzam się ze snu, gdzie na samym końcu miałem bolesne zderzenie z drzewem, którego oczywiście nie czułem. Gdy wracam do normalnego świata, zdaje sobie sprawę, że zrobiłem sobie drzemkę w południe pod cieniem drzewa.
Podniosłam głowę i się rozejrzałam. Zero żywej duszy, jakby wszyscy się stąd ulotnili. Po za jedną czarną postacią. Niestety nie mogłam jej rozróżnić, bo mój wzrok nie przystosował się do światła słonecznego i odmówił posłuszeństwa. Dlatego też chciałam po prostu podejść bliżej tego kogoś, niestety gdy wstałam i zrobiłam pierwszy krok, poślizgnęłam się na liściach i na błocie. Najpierw wywróciłam się do przodu, potem do tyłu próbując złapać równowagę, ale zamiast tego spadłam na brzuch i zaczęłam jechać tyłem na dół. Po paru sekundach uderzyłam w kogoś, a następnie oboje wylądowaliśmy w wodzie.
Piękne pierwsze spotkanie.
<Jakiś basior?>
A w rzeczywistości gdy otwieram oczy, wybudzam się ze snu, gdzie na samym końcu miałem bolesne zderzenie z drzewem, którego oczywiście nie czułem. Gdy wracam do normalnego świata, zdaje sobie sprawę, że zrobiłem sobie drzemkę w południe pod cieniem drzewa.
Podniosłam głowę i się rozejrzałam. Zero żywej duszy, jakby wszyscy się stąd ulotnili. Po za jedną czarną postacią. Niestety nie mogłam jej rozróżnić, bo mój wzrok nie przystosował się do światła słonecznego i odmówił posłuszeństwa. Dlatego też chciałam po prostu podejść bliżej tego kogoś, niestety gdy wstałam i zrobiłam pierwszy krok, poślizgnęłam się na liściach i na błocie. Najpierw wywróciłam się do przodu, potem do tyłu próbując złapać równowagę, ale zamiast tego spadłam na brzuch i zaczęłam jechać tyłem na dół. Po paru sekundach uderzyłam w kogoś, a następnie oboje wylądowaliśmy w wodzie.
Piękne pierwsze spotkanie.
<Jakiś basior?>
środa, 4 stycznia 2017
Odchodzą~
Z wielkim bólem serca żegnamy dziś trzy wadery i basiora~
ANABELLE
"Życie to klatka, która daje złudne poczucie bezpieczeństwa"
***
Autor: verceline
|
&
&
KAZUMA
"Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary."
***
&
"Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary."
***
Autor: azzai |
SHARON
"Strach to niebezpieczeństwo, złość to niebezpieczeństwo, wszelkie uczucia są niebezpieczne i ograniczające. Wystarczy je zlikwidować, i jesteś wolny."
Autor: Favetoni
Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić, my przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami i wesołym wyciem.
Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić, my przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami i wesołym wyciem.
~ Alfy
niedziela, 1 stycznia 2017
Wesołego Nowego Roku~!
Hayo, wilczki!
Chciałybyśmy życzyć wam Wesołego nowego roku ^^
Niech się spełnią świąteczne życzenia:
te łatwe i trudne do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i te małe,
te mówione głośno lub wcale.
Niech się spełnią wszystkie one krok po kroku,
tego życzymy w Nowym Roku.
|
~ Alfy
Subskrybuj:
Posty (Atom)