Po chwili dotarłyśmy na plażę. Usiadłam w pewnej odległości od wadery. Nagle, nie wiedzieć czemu, straciła ona panowanie nad ciałem i z pluskiem wpadła do wody. Pisnęłam z przerażenia. Wilczyca zniknęła w czarnych odmętach i nie wynurzała się już dobrą chwilę. Ogarnęłam mnie panika. Nie wiedziałam co robić. Bałam się skoczyć za nią do wody. Nie wiedziałam nawet, czy umiem pływać. Poza tym bałam się powtórki z rozrywki. Cholera, nie mogę jej dać się utopić! Nie wiem ile to trwało, ale wadera w końcu wynurzała się z wody. Odetchnęłam z ulgą.
-Nic ci nie jest?- zapytałam
-Wszystko dobrze- odparła i położyła się na piasku- Jak tu trafiłaś?- zmieniła szybko temat.
-A ty?- zastosowałam taką samą taktykę i odparłam pytaniem na pytanie. No bo co miałam jej powiedzieć? Nic nie pamiętam i przyznam, że jest to nieco żenujące.
<Toxic? Trochę mnie brak weny dopadł... ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz