Szłam powoli przez las. Ślady moich łap odbijały się na puszystym śniegu który mienił się jak drobne diamenty we wschodzącym słońcu. Zimno wcale mi nie przeszkadzało. W końcu urodziłam się w górach. Poczułam pragnienie więc zaczęłam się kierować instynktem w kierunku wody. Po kilku minutach ujrzałam strumyk. Stała przy nim średniej wielkości wadera o białym futrze. Gdy usłyszała że obserwuję ją, gwałtownie się odwróciła.
-Spoko, nie zabiję cię. - Powiedziałam.
-Jak się nazywasz? - Spytałam podchodząc bliżej strumienia.
-Taingya. A ty? - Spytała mierząc mnie wzrokiem.
-Różnie mnie nazywają np. Diablica, Demon a nawet Anioł Śmierci. - Odpowiedziałam i napiłam się ze strumienia.
<Taingya? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz