niedziela, 15 stycznia 2017

Od Lee cd. Skyline'a

Moją przypadkową ofiara okazał się nie wiele większy ode mnie basior, z czarnym, białym i szarym kolorem futra. Grzywka opadała na szmaragdowe oczy. Wyglądał na miłego, bynajmniej sprawiał takie wrażenie. Przedstawił się jako Skyline. Kojarzyłam to imię, ale dopiero gdy powiedział, że jest alfa watahy Lupusa, w mojej głowie pojawił się ten fakt, skąd go kojarzę.
- Toś mnie zaskoczyła - zaśmiał się. Ciekawe, kiedy ja ostatnio się śmiała... a tak, dwa dni temu, gdy obserwowałam jak kuna próbuje złapać wiewiórkę i nagle utyka w dziupli. Bawiło mnie to, że nie wiadomo skąd pojawił się jastrząb i ja porwał. - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał - dodał. Może gdybym umiała się uśmiechać od tak, być może w tej chwili to zrobiła, ale jedynie wzruszyłam ramionami.
- Kiedyś trzeba spróbować - powiedziałam spokojnym tonem.
Czułam, jak po moim ciele spływają krople wody, które tworzyły u mnie gęsią skórkę. Nie lubiłam wody, nie lubiłam pływać, a tym bardziej w tak lodowatej. Nienawidzę jednak zimy, ślisko, zimno, śnieg razi w oczy, lód, który zaraz się przełamie, lodowata woda... gdzie tu są plusy? Chyba jedynie szczeniaki je dostrzegają, ja już nie potrafię rzucać się śnieżkami, czy lepić bałwana. Poprawka - nigdy nie potrafiłam. Czasem może nacierałam kogoś, kto potem miał mnie dosyć, albo zrzucałam komuś na łeb ogromną ilość śniegu, ale tylko tyle.
- To akurat nie było planowane - powiedziałam otrzepując się z nadmiaru wody, jednak i to nic mi nie dało. Aby pozbyć się zimna, użyłabym pirokinezy, ale przy obcym nie przepadam za używaniem mocy, dlatego zostało mi czekać.


<Skyline?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz