Ruszyłam w kierunku przeciwnym niż wadera. Ta westchnęła. Nie wiem jak to odebrała, ale ja bynajmniej nie byłam na nią obrażona. Po prostu taka jestem i tyle. Jeśli jej to nie odpowiada, to już nie mój problem. Z zachwytem oglądałam niebo. Jednak coś było nie tak w moim zachowaniu. Czułam się strasznie... Szczęśliwa? Śmiałam się z wszystkiego. Musiało to wyglądać naprawdę dziwnie i takie było. Poza tym byłam strasznie rozkojarzona i nie mogłam się skupić. Po chwili domyśliłem sią dlaczego. Przeklęty żółty dym! Gdyby nie on dosłyszałabym szelest za mną. Zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero gdy poczułam dosyć bolesne ukłucie w okolicy szyi. W ekspresowym tempie odwróciłam się i zamarłam. To on. Wyszczerzył do mnie kły. Miliony obrazów przeleciały mi przez głowę. Myślałam, że to już koniec... Że mogę zapomnieć o przeszłości... Nie, on na to nie pozwoli. Nie minęła nawet sekund kiedy nacisnął na strzykawkę, którą trzymał. Swoją drogą, niezauważyłam jej wcześniej, pomimo że to ona powodowała ból. Jakaś substancja dostała się do mojego krwiobiegu. Towarzyszył temu tak rozsadzające i bolesne uczucie, że nie mogłam się opanować. Zawyłam z bólu. Nie musiałam być szczególnie inteligentna, żeby zorientować się, że to trucizna. W krótkim czasie poczułam się osłabiona i upadłam. Głowa mi pulsowała.
-Mowiliśmy, że my nigdy nie odpuszczamy- powiedział szeptem basior i zaśmiał się szyderczo. Zadowolony z siebie odszedł. Zacisnęłam zęby i podniosłam się. Starając się iść jak najszybciej ruszyłam w kierunku watahy. Jeśli się pospieszę to dotrę do medyka na czas. Ale już po chwili, kiedy znalazłam się na polanie ze strumieniem przestałam się oszukiwać. To g*wno działa najpierw na układ ruchu. Położyłam się nad strumieniem i zamoczyłam łapy. Oparłam głowę i zamknęłam oczy. Muszę im przyznać, że dobrze to obmyślili. Trucizna działała szybko, a jednocześnie powoli, co powodowało dużo bólu u ofiary. Po moim pysku spłynęła samotna łza.
<Samantha? Mówiłam, że to będzie dziwne xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz