sobota, 7 stycznia 2017

Od Tris CD Shamantha

Nie spałam, nie miałam jednak siły otworzyć oczy. Wilczyca natarła czymś moje futro. Przyniosło mi to chwilową ulgę, ale już gdzieś po dziesięciu minutach czułam się tak samo jak wcześniej, nie wiem nawet czy nie gorzej. Mając połprzymknięte oczy powiedziałam:
-Zostaw mnie tu, to i tak nie ma sensu, zresztą jak całe moje życie. Pozwól mi umrzeć...- mój głos był słaby i ochrypnięty, gdybym go kiedy usłyszał, nie poznałabym się. Wadera coś mi odparła, jednak nie bardzo słyszałam co, wszystko znów stało się rozmazane. Czułam się trochę jakbym była pod wodą. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej, tak jakby miało mi ja zaraz rozerwać. Oddychałam coraz ciężej. Niby taka prosta czynność, a sprawiała mi tak dużo bólu i trudności. W pewnym momencie nie mogłam po prostu chwycić powietrza. Nie dałam rady oddychać. Zaczynałam się dusić. Czy to już koniec?....

<Samantha?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz