czwartek, 16 lutego 2017

Nowy basior w watasze Lupusa ~ Wuwei

 "Stracisz, jeśli nie docenisz. Docenisz, jeśli stracisz”
Źródło: Fichtiilicious
Wuwei | Basior | 5 lat | Beta | Medyk & Szaman

środa, 8 lutego 2017

Nowy basior w Watasze Oriona! ~ Aaron!

"Nawet jeśli byś został bohaterem i każdy by cię znał to i tak zawsze znajdzie się ktoś kto cię znienawidzi."
Aaron | Basior |  1 rok 11 miesięcy | Omega | Nauczyciel przetrwania

wtorek, 7 lutego 2017

Wataha Oriona~ Coś nowego

Cóż, jak wszyscy dobrze wiemy, dzisiejszego dnia Wataha Oriona straciła Alfę. Jako, że chcemy, aby blog dalej się rozwijał na jego miejsce wstępuje inny wilk~ Taingya. Tym samym wy zyskaliście nowego admina~ zucek. Mam nadzieje, że członkowie nie mają nic przeciwko. Ja natomiast postaram się udzielać i promować bloga.

~Taingya~ nowa Alfa Watahy Oriona

Odchodzi~

Z wielkim bólem serca żegnamy dzisiaj Alfę Watahy Oriona~ Calbena

***


***

Jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się wrócić, my przywitamy cię wesołym wyciem~

niedziela, 5 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Kiedy się ocknęłam wszystko mnie bolało. Z rany pod żebrami powoli sączyła się krew. Jęknęłam cicho. Znajdowałam się w jakiejś małej komorze jaskini, która wyglądem przypominała celę i nią właśnie była. Od głównej komory jaskini odgrodzona byłam kratą. Jednym źródłem światła była mała szpara między kamieniami. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, zauważyłam mojego brata. Uśmiechał się drwiąco. Zaburczało mi w brzuchu.
-Och, nasza śpiąca królewna jest głodna? Jakie to smutne!- zaśmiał się szyderczo, po czym sam zabrał się za jedzenie smakowitego kawałka mięsa. Wystchnęłam cicho. Patrzyłam smętnie, na to jak je posiłek. Odczuwałam przy tym coraz większy głód. W końcu zamknęłam oczy i wycięczona bólem oraz głodem, zasnęłam. Nie był to zdecydowanie spokojny sen.
***
Minęło kilka dni. Głód doskwiera mi niemiłosiernie, a usta i wargi pieką z braku wody. Rana również strasznie piecze i ropnieje, więc prawdopodobnie wdało się tam zakażenie. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie szczęk otwieranego zamka. Mój kochany braciszek wszedł do środka i znów zamknął właz. Zaśmiał się drwiąco na mój widok. Obnażył kły i zbliżył się do mnie. Próbowałam podnieść się na łapy, jednak zaraz upadłam. Ten tylko znowu się zaśmiał i doskoczył do mnie. Wgryzł mi się w szyję. Było to bardzo bolesne. Nie miałam siły już walczyć. Czułam jak życie ze mnie ucieka. W tamtym momencie moim jedynym marzeniem było w końcu umrzeć. Uwolnić się od tego piekła...

<Toxic?>

Od Toxic CD Taingya

***
Leżałam oszałomiona na ziemi. Nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko mnie bolało.
-Toxic! Żyjesz! - krzyknal Kill i przytulil mnie. 
-Co się dzieje? - spytałam. Czułam okropny ból w głowie. Annar podszedł do mnie i rozmawiał o czymś z Killem. Czułam jak Kill mnie podnosi i biegnie. Po chwili straciłam przytomność. 
***
<Taingya? Sory ze takie krótkie ale nie mam weny ;-;>

sobota, 4 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

-To nie musi się tak skończyć- powiedział basior, który mnie leczył.
-Zrobimy tak, ja się zajmę Taingą, a Kill tobą- powiedział mój brat ze śmiechem. 
-Ja jej nic nie zrobię- zaprzeczył basior. Jednak po chwili leżał na ziemi, wijąc się z bólu. Toxic podbiegła do niego. Czułam, że słabnę z minuty na minutę, a leczenie nie pomogło zbyt wiele.
-Zostaw ich!- krzyknęła do niego wadera. Ten śmiał się jeszcze bardziej. Basior wstał i natychmiast rzucił się na wilczycę. Zaczęła się szamotanina. Chwilę to trwało, po czym wilk zaczął ją dusić. Oczy mi się zamykały. Coś uderzyło w wilki. Oboje leżeli na ziemi. Toxic podbiegła do mnie..
-Musimy uciekać!- krzyknęła. Basior podszedł do nas.
-Żyje, ale jest poważnie ranna. Przepraszam... - Powiedział. To było chyba o mnie. Szumiało mi w głowie, ale starałam się nie zamykać oczu.
-To nie twoja wina- odpowiedziała Toxic. W cieniu siedział jakiś wilk. Był to czarno-biały basior średniej wielkości. Nie znałam go. Obok niego można było zauważyć białego smoka. Przytrzymywał mojego brata.
-Nie musicie dziękować- powiedział nieznajomy ze śmiechem.
-Kim właściwie jesteś?- zapytała wadera, prawdopodobnie zapominając o mnie. 
-Zwą mnie Annatar.
-Dzięki za pomoc- wilczyca uśmiechnęła się do niego.
Jęknęłam cicho z bólu, tym samym przypominając im o swojej obecności. Nagle mój kochany braciszek oślepił smoka i wydostał się spod jego łapy. Wszystko działo się bardzo szybko. Powalił basiora, a Toxic i jej przyjacielowi rzucił mordercze spojrzenie, tak że ci upadli z bólu. Później chwycił mnie w pasie i podniósł. Próbowałam się opierać, wierzgałam, ale niewiele to dało. Nie miałam siły. Ten zaśmiał się tylko szyderczo i teleportował nas gdzieś. Następni rzucił jakieś zaklęcie, żeby tamci nie mogli nas namierzyć i przybyć tu w ślad za nami. Szliśmy w jakimś nie znanym mi kierunku. Jęknęłam znów z bólu. Powoli pochłaniała mnie ciemność.

<Toxic? Nie mogłam się powstrzymać xD>

Od Toxic CD Taingya

-Nie ruszajcie się bo zrobię jej krzywdę! - Powiedział basior i przyłożył nóż do gardła Taingy.
-To nie musi się tak skończyć. - Mówił Kill. Ale nie wiedział że temu idiocie nie da się nic wytłumaczyć.
-Zrobimy tak, ja się zajmę Taingą a Kill tobą. - Powiedział ze śmiechem. 
-Ja jej nic nie zrobię. - Zaprzeczył Kill. Ale już po chwili leżał na ziemi i wił się na podłodze. Podbiegłam do niego.
-ZOSTAW ICH! - Krzyknęłam do niego. Ten śmiał się jeszcze bardziej lecz dał mu spokój. Niestety tylko na chwilę. Kill wstał natychmiast i rzucił się na mnie. Zaczął mnie dusić. Lecz po chwili coś uderzyło w basiorów. Obaj leżeli na ziemi. Podbiegłam do Taingy. Nie było czasu na leczenie. Musieliśmy stąd uciec. Po chwili Kill się ocucił.
-Musimy uciekać! - Krzyknęłam. Kill podszedł do nas.
-Żyje, ale jest poważnie ranna. Przepraszam... - Powiedział.
-To nie twoja wina. - Odpowiedziałam. W cieniu siedział jakiś basior. Nie byłam pewna czy go znam. A obok niego stał smok, który rzucił się na brata Taingy. Trzymał go by nie uciekł.

<Taingya? xD nie wiedziałam co mam robić >

Od Taingya CD Toxic

Nagle w jaskini pojawiła się Toxic, wraz z jakimś basiorem. Jej oczy były intensywnie czerwone. Odepchnęła mojego brata.
-Tylko ja mogę ją zabić- nie ma co, to było bardzo miłe, zwłaszcza po dziesiejszym incydencie. Basior zaśmiał się.
-Wróciłaś... Czekałem na ciebie...- odpowiedział. Zaraz, czy oni się znają? O co tu chodzi? W między czasie podszedł do mnie bliżej niezidentyfikowany osobnik i zaczal mnie uleczać.
-Kim jesteś?- zapytałam słabym i zachrypniętym głosem.
-Przyjacielem Toxic. Nie wysilaj się zbytnio, a najlepiej nic nie mów, bo potrwa to dłużej- odpowiedział. Leżałam więc spokojnie, czując że siły mi przybywa. Basior zaczął najpierw od rany pod żebrami i na szyi, co zabrało mi sporo czasu.
-Skoro tak bardzo kochasz śmierć, to może czas byś się z nią spotkał?- usłyszałam Toxic. Zaraz później słychać było odgłosy szamotaniny. Później odezwał się mój rzekomy brat:
-Boli? Oj, jak przykro- śmielej się szyderczo. Odwróciłam lekko głowę, utrudniając tym samym zadanie basiorowi, który kończył dopiero z raną pod żebrami. Toxic zmieniła się w demona. Widziałam to. Mój brat był nieco zdziwiony, ale zaraz później uśmiechnął się chytrze.
-Mogłabyś nie wtrącać się w moje sprawy rodzinne?- zapytał. Byli jakiś metr od nas. Zrobił unik i już był obok basiora, który nie zdążył się zorientować o co chodzi. Pociągnął mnie, a ja nie mogłam nic zrobić, bo wszystko nadal mnie bolało. Basior nie zdążył mnie uleczyć, widocznie wcześniej użył mocy jeszcze do czegoś. Stałam się niejako jego tarczą przed rozwścieczoną waderą. Trzymał mnie przed sobą. W tamtym momencie zastanawiałam się, czy mnie zaatakuje. Już wkrótce się o tym przekonałam, bo poczułam ból w okolicy brzucha. Znowu jęknęłam. Który to już raz? Nie mogliby mnie po prostu zabić? Już byłoby po wszystkim... W końcu wilczyca się opamiętała. Chyba, nie widziałam zbyt wyraźnie, bo mój obraz znów stał się zamazany.
-Nie ruszajcie się, bo zrobię jej krzywdę...- powiedział mój brat, przykładając mi do gardła nóż i powoli się wycofując.

<Toxic

Od Toxic CD Taingya

***
-Nie ma jej! - Krzyknął Kill gdy dotarliśmy do pustej jaskini.
-Czekaj, ten gnój był tu... - Powiedziałam do niego.
-Teleportuj nas ale już! - Krzyknęłam a moja oczy błysnęły czerwienią.
-Dobra! Po co te nerwy! Ostatnio jak się wkurzyłaś o mało mnie nie zabiłaś. -
-Chcesz powtórkę? - Spytałam go. Basior pokręcił głową i przeteleportował nas. Jedyny ślad był zapachem więc Kill zmarnował masę energii, więc w razie czego musiałam walczyć sama. Ujrzałam tam 'jego' znęcającego się nad Taingyą. Moje oczy zrobiły się intensywnie czerwone. Zniknęłam, odepchnęłam go do ściany, podniosłam i pojawiłam się.
-Tylko ja mogę ją zabić. - Powiedziałam do niego. Ten za to się zaśmiał.
-Wróciłaś... Czekałem na ciebie... - Odpowiedział i wyszczerzył czerwone od krwi zęby. Dałam znać Kill'owi  który już zregenerował siły by uleczył Taingyę.
-Skoro tak bardzo kochasz śmierć, to może czas byś się z nią spotkał? - Odpowiedziałam z uśmiechem i wypuściłam basiora. Pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam. Po prostu cud. Zaczęłam atak od zwykłego bólu fizycznego. Basior wił się na ziemi. Po chwili zaatakował mnie. Bolało. Jakby coś zżerało mnie od środka.
-Boli? Oj, jak przykro. - Śmiał się. Mocno się wkurzyłam bo zmieniłam się demona i rzuciłam się na niego. Ten zdziwiony upadł na podłogę.

<Taingya? :3 >

piątek, 3 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Obudziłam się z jękiem. Nadal byłam w tej jaskini, a basior nadal przy mnie stał.
-Ojejku, jaką delikatna. Kochana ulubienica mamusi. Mogłabyś chociaż z honerem odejść z tego świata- powiedział z pogardą. Rozciął moje więzy, przez co spadłam na ziemię. Od razu skuliłam się z bólu, bo ten znów zaczął mnie atakować. Nie wiem, co to za moc, ale jest strasznie bolesna.
-Może chciałabyś przed śmiercią przypomnieć sobie co nieco że swojej historii, hmm? A z resztą i tak nie masz nic do gadania- zaczął, bawiąc się jednocześnie moim bólem.- Więc wyobraź sobie, że jesteś moją młodszą siostrą. Jako ta biedna i spokojna istotka byłaś przez rodziców uwielbiana. A ja byłem ignorowany. W końcu postanowiłem się zemścić. Za te wszystkie lata. Ty poszłaś sobie na spacer, dlatego najpierw zająłem się nimi. Potem ruszyłem za tobą. Wrzuciłem cię do rzeki. Myślałem, że się utopiłaś, ale niestety nie. Ot cała historia- w tym momencie moje ciało przeszył niesamowity ból. Znów jęknęłam.
-Wstawaj i walcz, jak na wilka przystało!- wykrzyknął. Podniosłam się na łapy. Ledwo mogłam ustać, nie mówiąc już o walce. Ten rzucił się na mnie i przygwoździł mnie do ziemi. Chwilę trwała tą przepychanka, po czym odepchnął mnie na tyle mocno, że uderzyłam w ścianę jaskini, rozcinając sobie głęboko głowę i łamiąc (można było to poczuć) prawą przednią łapę. Podszedł znow do mnie i wygryzła się w szyję, zostawiając głęboką ranę w tym miejscu i pod żebrami. Krew powoli się stamtąd sączyła, a ja czułam, że się wykrwawiam...

<Toxic? Kamień spadł mi z serca cx>

Od Toxic CD Taingya

***
Biegłam przed siebie. Pobiegłam daleko w góry. Nie obchodziła mnie Taingya. Byłam na siebie wściekła. W końcu zatrzymałam się nad przepaścią.
-Zawsze w odpowiednim momencie. - Powiedziałam i postanowiłam skoczyć. W momencie w którym skoczyłam coś złapało mnie i wyrzuciło na trzy metry od przepaści. Jakby niewidzialna siła.
-Dobrze się czujesz?! Nie po to cię śledzę abyś skoczyła z przepaści! Wiesz co! - Krzyknął ktoś. Po chwili ujrzałam znajomego mi basiora.



-Kill? - Spytałam bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Basior w odpowiedzi kiwnął głową. Podbiegłam do niego i przytuliłam się do mojego najlepszego przyjaciela,
-Też się cieszę ale musimy znaleźć Taingyę. - Odpowiedział Kill.
-Skąd ty? Jakim cudem, ty? - Chciałam spytać ale basior mi przerwał.
-Obserwuję cię od nie dawna. Ale nie tylko ja. - Powiedział Kill. Wiedziałam o kogo chodzi.
-I więcej nie skacz z przepaści. I nie, nie przeteleportuje cię. - Odpowiedział basior na moje pytanie nim zdążyłam je zadać.
-Musimy wrócić do jaskini i masz jej wszystko wytłumaczyć! - Krzyknął wyprzedzając mnie. Byłam jednocześnie smutna i szczęśliwa. Wreszcie go odnalazłam. Ale musiałam przeprosić Taingyę i jej wszystko wytłumaczyć.

<Taingya? nie, nie zabiję się ;) >

Od Taingya CD Toxic

-Taingya! Żyjesz!- krzyknął Casper i do mnie podbiegł.
-Mówiłam, żebyś poszła...-powiedziała w końcu Toxic. Nie wiem co się w tamtym momencie ze mną stało, ale poczułam w sobie taką niesamowitą złość. Właściwie nawet nie wiem dlaczego.
-Zaufałam ci!- krzyknęłam, a w moich słowach było pełno goryczy.
-Ostrzegałam cię- powiedziała beznamiętnie.
-Jak mogłaś?!- krzyknęłam jeszcze głośniej.
-Myślisz, że nie wiem kim jestem?! Myślisz, że chcę tym być?!! Zabiłam więcej wilków, niż ty widziałaś w całym swoim życiu! Wierz mi, nie wiesz jak to jest być mną! Nie wiesz co się z tobą dzieje! Zwykłe zdenerwowanie i zmieniasz się w to coś!- wykrzyczała wadera. Odsunęła się ode mnie i wybiegła z jaskini.
-Wyobraź sobie, że w całym swoim życiu widziałam tylko ciebie!- wykrzyknęłam za nią. Dopiero po chwili się uspokoiłam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Miałam pysk mokry od łez, ale postanowiłam za nią iść. Chciałam jeszcze raz porozmawiać, na spokojnie wszystko sobie wyjaśnić. Utykając ruszyłam do wyjścia. Ból był niemiłosierny, ale jakoś próbowałam wytrzymać. Nagle, nie wiadomo skąd, wyrósł przede mną czarny basior. Łudząco przypominał tego z mojego snu. Casper rzucił się wściekły na niego coś krzycząc, a ja stałam jak wryta przed tą jaskinią i nie mogłam się ruszyć. To wszystko działo się bardzo szybko. Już po chwili Casper leżał nieprzytomny w krzakach, a wilk znalazł się obok mnie. Wstrzyknął mi w szyję jakąś dziwną substancję. Potem wszystko się zamazało i zapadła ciemność...
**
Obudziłam się związana w jakiejś jaskini. Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale później wspomnienia wróciły. W tym czasie basior podszedł do mnie. Z bliska widać było, że ma czerwone oczy. Uśmiechnął się złośliwie.
-Nasza śpiąca królewna już wstała! Cóż za zaszczyt! Szkoda, że mnie nie pamiętasz... Swoją drogą słodka była ta twoją kłótnia z tamtą waderą- zaśmiał się.
-Zaufałam ci!- przedrzeźniał mnie. Kiedy już skończył powiedział:
-Skoro już cię tu mam to czas skończyć to, co zacząłem siostrzyczko.
-Kim ty jesteś? I gdzie ja do cholery jestem?- zapytałam roztrzęsiona.
-Twoim kochanym braciszkiem! Daleko od swojej przyjaciółeczki- zaśmiał się. Nagle poczułam straszliwy ból. Gorszy od tego, który zafundowała mi Toxic. Jęknęłam, a łzy same cieknęły mi z oczu. Później była chwila ulgi. I znów. Nie wiem ile to trwało, ale dla mnie to była wieczność. Potem straciłam przytomność.

<Toxic? Widzisz, jakie mam głupie pomysły? xD>

Od Toxic CD Taingya

-Taingya! Żyjesz! - Krzyknął Casper i podbiegł do Taingy która płakała. Wyczuwałam jej strach.
-Mówiłam żebyś poszła... - Wykrztusiłam coś z siebie po kilki minutach. Wadera spojrzała na mnie smutnym a zarazem wściekłym spojrzeniem.
-Zaufałam ci! - Krzyknęła na mnie.
-Ostrzegałam cię... - Odpowiedziałam tłumiąc w sobie emocje.
-JAK MOGŁAŚ!!! - Krzyknęła Taingya jeszcze głośniej.
-Myślisz że nie wiem kim jestem? Myślisz że chce tym być!? Zabiłam więcej wilków nić widziałaś w całym swoim życiu. Wiesz mi nie wiesz jak to jest tym być. Nie wiesz co się z tobą dzieje. Zwykłe zdenerwowanie i zmieniasz się w to coś! - Wykrzyczałam. No, nie. Powiedziałam za dużo. Odsunęłam się od Taingy. Patrzyła na mnie zdziwiona i zarazem zła. Nie wiedziałam co zrobić. Odwróciłam się błyskawicznie i wybiegłam z jaskini. Słyszałam za sobą krzyki Taingy. Nie wiem czy za mną biegła...

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

***
Jęknęłam cicho. Wszystko mnie bolało. Nie chciałem otwierać jeszcze oczu, ale promienie słońca mi na to nie pozwoliły. Powoli je otworzyłam. Kiedy przyzwyczaiłam się do światła, zobaczyłam Toxic klęcząca obok mnie. W pierwszym ataku paniki, odskoczyłam od niej jak poparzona. Syknęłam z bólu, ale nie zważając na to dalej się cofałam, czekając na ból. Jednak ten nie nadchodził.
-Ja już sobie pójdę, naprawdę...- powiedziałam cichutko i podniosłam się na łapy. Zaraz jednak upadłam jęcząc z bólu. Wadera podeszła do mnie i chciała mi pomóc, ale ja cofnęłam się jeszcze dalej. Teraz dopiero zauważyłam, jak Casper szarpie ją i drapie. Dostrzegłam też, że wilczyca miał znów czerwone oczy. Nic już nie rozumiałam. Opadałam na łapy i po prostu zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama tego właściwie nie wiem... Chyba z bezsilności i bólu.

<Toxic? Odpiszesz jeszcze dziś? ^^>

Od Toxic CD Taingya

***
Wreszcie się ocknęłam. Nie wiedziałam co się działo. Leżałam na ziemi, ciężko oddychając. Miałam nadzieję że Taingya poszła jak jej mówiłam. Pamiętam tylko to że krzyczałam na nią żeby poszła. Oczy powoli zmieniały się w normalny kolor.Przez chwilę jeszcze leżałam w spokoju. Ale rzuciło się coś na mnie i zaczęło drapać i gryźć. Otworzyłam oczy i ujrzałam Caspera.
-Zabiłaś ją! Jak mogłaś! - Krzyczał i drapał mnie. Wstałam i zdjęłam go z siebie.
-O co c- O ja... - Spytałam lecz w połowie przerwałam bo zobaczyłam Taingyę która leżała na ziemi. Podbiegłam do niej i sprawdziłam puls. Żyła.
-Zostaw ją! - Krzyczał Casper ciągając mnie za futro.
-Co ja zrobiłam,.. - Wyszeptałam do siebie.

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

-Musisz już iść- powiedziała zimnym tonem. Casper schował się za mną.
-Ale o co chodzi?- zapytałam zdezorientowana.
-Po prostu idź!- krzyknęła, na co ja się skuliłam. Echo jeszcze rozbrzmiewało w jeskini, kiedy powiedziałam:
-Ale co się dzieje? Czemu twoje oczy są inne?!- zapytałam jeszcze raz.
-Idź! Ale już! Nikt nie ma prawa nazwać mnie potworem! Zbliża się to cię zabiję!!!- krzyczała.
-Nikt nie powiedział, że jesteś potworem...- zaczęłam spokojnie.
-Odejdź! Zejdź mi z oczu! Po co w ogóle tu przyszłaś?! Nigdy cię tu nie chciałam! Idź już! Czy ty jesteś głupia?! Nie rozumiesz?! Wyjdź!!! Nienawidzę cię!- wydzierała się coraz bardziej. Z moich oczu powoli płynęły łzy. Naprawdę ją polubiłam. Zaufałam jej... Myślałam nawet o nas jako o przyjaciółkach... Odwróciłam się z zamiarem odejścia. Nagle Toxic upadła na ziemię. Zaczęła jęczeć i majaczyć. Przestraszona podeszłam do niej. Później wszystko już działo się szybko. Wilczyca skoczyła na mnie, tak że znalazłam się pod nią. Jej oczy były czarne, a sierść zjerzyła się. Popatrzyłam na nią przestraszona. Nie mogłem wyczytać z jej oczu co czuje. Były takie... puste. Obnażyła kły i wygryzła mi się boleśnie w szyję. Jęknęłam.
-Ja już wyjdę! Tylko przestań błagam...- powiedziałam, ale ona nie zwracała na mnie uwagi. W końcu puściła mnie. Upadłam z jękiem na ziemię. Wadera przechodziła się w tą i z powrotem. Poddzwignęłam się na łapy i utykając ruszyłam do wyjścia. Nie przeszłam nawet 2 metrów, kiedy ta posłała mi mordercze spojrzenie. Poczułam niesamowity ból w klatce piersiowej. Upadłam zwijające się z bólu. Załkałam cicho.
-Ja naprawdę już pójdę... Tylko mnie wypuść...- jęczałam. W jej oczach widziałam chorą satysfakcję i pasję. Casper rzucił się na nią, ale ta odbiła go łapą. Na chwilę poczułam ulgę. Zwierzę uderzyło o ścianę i straciło przytomność. Wilczyca znów spojrzała na mnie, a ja znów poczułam ten straszny ból. Powoli traciłam przytomność, ale ból nie ustawał. Zauważyłam, że słońce już wschodzi. Jedna samotna łza spłynęła po moim pysku. Potem była już tylko ciemność...


<Toxic? Przepraszam, że zrobiłam z ciebie taką brutalną... Pasowało mi to do historii xD>

Od Toxic CD Taingya

-Musisz już iść. - Powiedziałam i poczułam ból. Nie był on fizyczny lecz psychiczny. Casper schował się za waderą bo się mnie bał. W sumie miał dlaczego.
-Ale o co chodzi? - Spytała się Taingya patrząc na mnie. Odwróciłam się by nie patrzyła mi w oczy.
-Po prostu idź! - Krzyknęłam tak że jaskinia odbiła moje słowa.
-Ale co się dzieje? Czemu twoje oczy są inne?! - Pytała się Taingya.
-Idź! Ale już! Nikt nie ma prawa nazywać mnie potworem! Zbliż się to cię zabiję!!! - Krzyczałam na cały głos a w jaskini odbijało się echo. W tym momencie zrozumiałam że przesadziłam. Ale teraz to nie miało znaczenia.

<Taingya? Przepraszam za nią xD >

czwartek, 2 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

-Ja... przepraszam...- szepnęłam cicho do zwierzątka. Jedna samotna łza spłynęła po moim pysku. Przeklęta pamięć! Gdybym tylko wiedziała, jaką jest moja historia... O co w tym wszystkim chodzi...
-Zaczęło się...- powiedziała wadera jakby do siebie. Co się zaczęło? To wszystko jest zbyt zagmatwane. Powoli mam tego dosyć... Nagle z zamyślenia wyrwała mnie Toxic. Odwróciła się w moją stronę. Jej oczy zmieniły kolor z czerwonego na czarny. Popatrzyłam na nią zaskoczona. Wtedy ona powiedziała:
-...

<Toxic? Przepraszam, że takie krótkie, ale chcę ci dać wolną rękę. Poza tym chciałam szybko odpisać xD>

Od Toxic CD Taingya

***
Gdy Taingya leczyła mnie, pierwszy raz od dawna poczułam się senna. Dawno nie spałam. Od jakiś 4 lat. Ale no cóż. Nic nadzwyczajnego mi się nie śniło. Obudziłam się gdy usłyszałam czyjś płacz. 
-Co znowu? - Spytałam i wstałam. Ale że łapa jeszcze trochę bolała zachwiałam się i upadłam. Taingya chciała do mnie podbiec ale dałam jej znak że dam radę ustać na nogach. 
-Kto to jest? - Spytałam wskazując na kota obok wadery.
-Nie wiem. - Odpowiedziała Taingya. Podeszłam powoli do nich.
-Jestem Casper. - Odpowiedział kot łkając. Całe szczęście że widziałam gorsze rzeczy i zwykłe łkanie zwierząt mnie nie rusza. Postanowiłam zignorować fakt że nie jestem sama w jaskini i podeszłam do ognia błękitu. Taingya mówiła coś do kota. Wpatrywałam się w ogień. Nagle w ogniu ujrzałam swoje odbicie. W sumie tylko dzięki temu ogniowi wiedziałam kiedy się przemieniam. Zaraz, chwila. Oczy w odbiciu.
-Zaczyna się. - Powiedziałam do siebie. Miałam nadzieję że nie usłyszała. Muszę ją stąd jakoś wygonić. Nikt nie może wiedzieć. Odwróciłam się do Taingy. Miałam nadzieję że nie zauważy moich oczu które z czerwonego koloru zmieniały się na czarne. 

<Taingya? :3 >

Od Taingya CD Toxic

Nagle znów się obudziłam. Nogi miałam trochę zdrętwiałe, ale zdrowe. Spojrzałam na waderę. Miała kilka zadrapań i ranę na łapie. Najbardziej jednak w oczy rzucała się czarną maź skacząca się z szyi.
-Co ci jest?- zapytałam zmartwiona.
-To zwykłe zadrapanie i tyle- odparła.
-Nie, to- wskazałam na krew. Wadera była wyraźnie zdezorientowana. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że to ona mnie uzdrowiła. Byłam zawiedzona, bo nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Chyba. Właściwie nie znam swoich mocy...
-Połóż się, ja zaraz tu ogarnę- powiedziałam. Wilczyca zrobiła to posłusznie. Nagle poczułam dziwne mrowienie, a moje wąsy zaskrzyły się. Rany wadery powoli goiły się, jednocześnie tą zasypiała w głęboki i spokojny sen. Byłam bardzo zaskoczona, ale uśmiechnęłam się zadowolona. Zabrałam się za doprowadzanie jaskini do porządku.
***
Kiedy skończyłam usiadłam zadowolona. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się przede mną kot. Miał ciemnofioletową sierść i skrzydła, a na głowie czapeczkę. Z szyi zapisał mi medalion. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Było widać, że zwierzę gdzieś się spieszyło i kogoś szukało. Kiedy mnie ujrzał zamruczał radośnie. Podbiegł w moją stronę i otarł się łepkiem o mnie.
-Już myślałem, że cię straciłem. Nie rób tak więcej!- odezwał się. Zrobiłam wielkie oczy.
-Ale... kim ty jesteś?
-Nie pamiętasz mnie?- zapytał zmieszany. Pokręciłam tylko głową. Ten wyraźnie posmutniał. Usiadł kawałek dalej i zaczął płakać. To był dziwny płacz. Inny... Zwierzę cicho łkało, a po jego pyszczku płynęły czarne perełki. Byłam zdezorientowana, ale zrobiło mi się go żal.

<Toxic? Cx>

Od Toxic CD Taingya

***
Nagle znalazłam się w innym świecie. Bynajmniej tak mi się zdawało, lecz po chwili rozpoznałam to miejsce. A dokładnie? Miejsce otoczone lawą która spływała z przepaści,  a po środku Było tu dużo miejsca i jedno wejście która znałam tylko ja i pewien basior.  Nie czułam bólu pomimo że miałam rany. Usłyszałam szelest za plecami. Odwróciłam się. A w cieniu czaił się on...
-Jak tam oko? Nie boli? - Powiedziałam zgryźliwie, Wilk wyszedł z cienia i patrzył na mnie swoimi oczami. Jedno białe, ślepe dzięki mnie z blizną na oku. Drugie krwisto czerwone. I srebrny łańcuch.
-A jak tam twoja rodzinka? Nadal martwa? - Odpowiedział i zaśmiał się.
-Jeszcze raz o nich wspomnisz to cię zabiję! - Krzyknęłam powalając go na ziemię. Uśmiechnął się i zniknął. Coś powaliło mnie na ziemię ale to jednak było on. Pojawił się nade mną.
-Nadchodzę i tak jak chciałaś ujrzysz skrzydła śmierci. - Szepnął mi do ucha, zaśmiał się i wstał. Ja także wstałam.
-Wolę już nie żyć. - Odpowiedziałam do niego.
-Skoro prosisz? - Powiedział i ugryzł mnie w szyję. O dziwo, nie bolało. W końcu mnie puścił i... zepchnął w przepaść. Poczułam jak się budzę.
***
Czułam zimno na pysku. Jakby śnieg. Po chwili otworzyłam oczy i ujrzałam Taingyę która leżała pod kawałkiem bryły lodu. Zamknęła oczy. Strząsnęłam śnie z pyska. Po mimo bólu na tułowiu i nodze podeszłam do niej i zepchnęłam jej bryłę z nóg. Wiedziałam co potrafię. Skoro uleczyłam jej rany zewnętrzne to może i wewnętrzne? Gdybym tak mogła uleczyć jej nogi. Próbowałam ocucić waderę lecz ta nie odpowiadała. Po chwili stało się to co wcześniej. Znowu ją uleczyłam. Sama nie wiem jak. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Co ci jest? - Spytała jak gdyby nigdy nic.
-To zwykłe zadrapanie i tyle. - Odpowiedziałam ponuro choć w głębi duszy cieszyłam się że ona żyje.
-Nie, to. - Powiedziała i wskazała mi na szyję z której spływała czerwona i czarna krew. Ale pewnie miałam zwidy. Nie, nie zdawało mi się. Krew spływała powoli ale ja nie czułam jakby mnie bolała, Nie wiedziałam co się dzieje.

<Taingya? Ciekawie jest :3 >

środa, 1 lutego 2017

Od Taingya CD Toxic

Nagle ocknęłam się. Chwilę zajęło mi zanim zorientowałam się w sytuacji. Toxic leżała nieprzytomna jakieś 3 metry ode mnie. Z mojej sierść zniknęła krew i większość ran się zaksklepiła, jednak nadal leżałam pod ogromną bryłą lodu. Jęknęłam z bólu. Praktycznie nie czułam już tylnych łap. Pozostał tylko straszliwy ból. Zaczęłam się szamotać, myśląc że może uda mi się uwolnić z potrzasku, ale przyniosło to efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego. Opadałam z sił. Nagle z moich łap wystrzeliła niekontrolowana kula śniegu. Uderzyła w przygnaitający mnie lód, zostawiając w nim lekkie pęknięcie. Byłam zdezorientowana, ale w mojej głowie zrodził się plan. Zaczęłam walić śniegiem w bryłę. Nie wiem ile mi to zajęło, ale w końcu rozłupała się ona na pół. Ciężar zmalał, a ja powoli wycząłgałam się z stamtąd. Chciałam szybko sprawdzić co z Toxic i niewiele myśląc dźwignęłam się na łapy. Szybko tego pożałowałam i upadłam na zimną ziemię, przecinając sobie łuk brwioy. Jęknęłam po raz kolejny. Miałam prawdopodobnie połamane tylne łapy. Rzuciłam niedużą ilością śniegu w waderę, chcąc ją obudzić. Powtarzałam to kilka razy. W końcu się udało. Równocześnie kiedy ona otworzyła oczy, ja poczułam że odpływam. Było mi wspaniale błogo, a ból ustał...

<Toxic? xD>

Od Toxic CD Taingya

Gdy Taingya oberwała bryłą lodu, postanowiłam zaatakować. Moje oczy miały coraz intensywniejszą czerwoną barwę z sekundy na sekundę. Smok zdezorientował się. Czułam jego strach.
-Chodź tu! - Krzyknęłam na co on odepchnął do ściany jaskini. Uderzyłam mocno o ścianę. Zabolała mnie tylna łapa. Przeklęty smok. Po chwili drapnął mnie w bok.
-Zadarłeś ze śmiercią. A ze śmiercią nie wygrasz. - Powiedziałam i przeszyłam go spojrzeniem na wylot. Zawył z bólu. Wił się na podłodze jak wąż. Opanowałam się i pozwoliłam mu uciec.
-Następnym razem pożałujesz... - Powiedziałam. Po chwili przypomniałam sobie co się stało z waderą. Próbowałam podejść do niej. Ale noga odmawiała mi posłuszeństwa i upadłam. Pokuśtykałam więc do niej. Pewnie miała złamane nogi. Krew spływała jej z sierści. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Jakby dziwna siła przeszła przez moje ciało, na Taingyę. Jej rany natychmiast się zasklepiły i po krwi nie było śladu. Straciłam siły i zemdlałam.
***

<Taingya? Toxic odkryła nową moc :D >

wtorek, 31 stycznia 2017

Od Taingya CD Toxic

Usłyszałam donośny smoczy ryk. Natychmiast odwróciłam się. Miałyśmy przed sobą ogromny okaz smoka śnieżnego. Nie wiem co go tak rozwścieczyło, ale nasza sytuacja nie była zbyt ciekawa. Zanim zdążyłam zorientować się o co chodzi, zwierze machnęło potężnym ogonem. Jako, że byłam bliżej oberwałam mocno w brzuch i upadłam. Jednak już po chwili podniosłam się. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Toxic walczyła z tym smokiem! Szło jej całkiem nieźle, ale zauważyłam że gigant coś knuje. Później wszystko działo się już szybko. Bum! Smok uderzył łapą w bryłę lodu na suficie, która zaczęła spadać w stronę niczego nieświadomej wadery. Niewiele myśląc rzuciłam się w tym kierunku i odepchnęłam ją. Ta spojrzała na mnie zaskoczona. Chciałam jeszcze szybko umknąć przed lodem, ale poczułam że coś mnie przygniata. Dokładniej rzecz biorąc, rzeczona bryła przygniatała tylną część mojego ciała. Zaskomlałam z bólu. Toxic nadal patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Dałam jej znak, żeby się odwróciła. Smoczysko wyraźnie z siebie zadowolone chciało powalić również ją, ale ona zrobiła szybki unik wyprowadzając go w pole. Nie bardzo wiem co było później. Jak przez mgłę widzę jeszcze, jak gigant ucieka z jaskini...

<Toxic? Em, jakby to powiedzieć... Mam dziwne pomysły xD>

Od Toxic CD Taingya

-Może jesteś głodna? - Spytałam przeciągając w jej stronę sporego jelenia.
-Tak, trochę. - Odpowiedziała wadera lecz po niej od razu było widać że jest głodna i zaczęła jeść.
***
Śnieżna burza ustąpiła. Płatki śniegu powolnie spadały na ziemię. Jakby czas zwolnił. Chmury rozstąpiły się i odsłoniły słońce które oświetlało śnieżny puch. Gruba warstwa śniegu mieniła się jak diamenty w promieniach słońca. Byłam nie spokojna bo zbliżał się wieczór. Lecz nie tylko dlatego. Czułam że COŚ jest nie tak. Jakby coś nas obserwowało. Gdy Taingya skończyła jeść postanowiłam jej spytać.
-Masz wrażenie że coś tu jest? - Spytałam wstając.
-W sensie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam ryk. Ryk SMOKA. Spojrzałam natychmiast w jego stronę. Był nawet duży. Byłam gotowa go natychmiast zaatakować.

<Taingya? Robi się ciekawie ^^ >

Od Taingya CD Toxic

Skinęłam tylko głową. Spojrzałam na ognisko. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, co to mogło być... Prawdopodobnie śniły mi się moje własne wspomnienia. To trochę dziwne, ale tak było. Jestem tego pewna. Chyba... Wiem już, że to nie był wypadek... Ale kim był czarny basior? I dlaczego mnie zepchnął? Czy to w ogóle wydarzyło się naprawdę? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi... Z zamyślenia wyrwał mnie głos Toxic:
-...

<Toxic? Przepraszam, że takie krótkie...>

Od Toxic CD Taingya

***
Wracałam z jedzeniem do jaskini. Nie za bardzo wiedziałam dokąd idę. Burza śnieżna szalała a po środku niej, ja sama. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam małą jaskinię, Skierowałam się w tym kierunku. płatki śniegu wpadały mi w oczy. Schowałam się w jaskini by chwilę odpocząć. Nagle zauważyłam na skale w jaskini ślady łap. Kamień był czarny jak węgiel i nie wyglądał naturalnie. Na nim widniały ślady łap. Jakby ktoś wychodził z tej jaskini. Ślady nie były świeże ale zakładam że ten 'ktoś' był tu kilka dni temu. Przypatrzyłam się śladom. Wyglądał normalnie gdyby nie... długi ślad obok jednej z łap.
-Wszędzie poznam ślad tego cholernego łańcucha. Znaleźli mnie... - Uświadomiłam sobie. Postanowiłam natychmiast wrócić do swojej jaskini.
***
Po jakimś czasie byłam już w jaskini. Położyłam jedzenie obok ognia i podeszłam do Taingyi. 
-Obudziłaś się wreszcie. - Powiedziałam.

<Taingya? ^^ > 

Od Taingya CD Toxic

Była ciemna noc. Wszystko przykrywał biały puch, a z drzew zwisały sople lodu. Płatki śniegu leniwie opadały na ziemię. Gwiazdy wydawały się do mnie śmiać. Powoli szłam w stronę rzeki- mojego ulubionego miejsca na tych terenach. Kiedy w końcu tam dotarłam, usiadłam na jednej ze skał i patrzyłam w niebo. Byłam tak zajęta, że nie usłyszałam cichych kroków za mną. Nagle obok mnie pojawił się czarny basior. Nie wiedziałam kto to jest, a nie mogłam przyjrzeć się mu bliżej. Jedyne co zauważyłam to złośliwy uśmiech na jego pysku. Później wszystko już działo się szybko. Wilk popchnął mnie. Ja zaczęłam spadać do wody. Zanurzyłam się w ciemnej toni. Futro nasiąknęło mi wodą i było dwa razy cięższe. Nie umiałam pływać. Próbowałam jeszcze walczyć, ale na nic. Woda wdzierała się wszędzie, a palące uczucie w płucach było nie do zniesienia. Czułam, że życie powoli ze mnie ucieka. Ostatkiem sił krzyknęłam...

***

Obudziłam się oblana zimnym potem. Echo mojego krzyku niosło się jeszcze wgłąb jaskini. Byłam roztrzensiona. Gdzie ja właściwie jestem? Rozejrzałam się. Musiałam przyznać, że miejsce było imponujące.



Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam wpatrzoną we mnie Toxic.

<Toxic? Zdecydowanie ^^>

Od Toxic CD Taingya

Nagle Taingya upadła na ziemię. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Taingya? Obudź się! - Krzyczałam do niej. Była nie przytomna.
-Dobra, wezmę ją do swojej jaskini. - Powiedziałam do siebie i położyłam waderę na moich plecach. Zaczęłam iść w stronę gór.
***
Szłam z jakąś dobrą godzinę a Taingya nadal nie odzyskała przytomności. Byłyśmy wysoko w górach. Puchate płatki śniegu spadały z nieba. Moje łapy delikatnie zapadały się w grubej warstwie puchu. W końcu dotarłam do swojej jaskini. Mimo że była z lodu było w niej całkiem ciepło. A wszystko dzięki ogniu błękitu który nigdy nie gaśnie.
Znalezione obrazy dla zapytania lodowa jaskinia zdjęcie
Podobny obraz

Położyłam ją obok ognia i 'opatuliłam' kocem. Zaczynała się burza śnieżna. Byłam bardzo głodna więc postanowiłam zostawić Taingyę w jaskini po czym ruszyłam po jakieś jedzenie dla mnie i dla wadery.

<Taingya? Zapowiada się ciekawie ^^ >

Od Taingya CD Toxic

-Nic nie pamiętasz? Jak to się stało?- zapytała.
-Nic... Kompletna pustka... Właściwie... nie wiem jak to się stało... Pamiętam tylko wydarzenia ostatnich dwóch dni...- powiedziałam cicho. To wszystko było coraz bardziej dziwne i skomplikowane. Wilczyca przez cały czas patrzyła na mnie badawczo, jakby chciała sprawdzić, czy nie kłamię. Czułam się nieswojo. Wbiłam wzrok w ziemię i intensywnie na nią patrzyłam. Ciężka cisza wisiała w powietrzu. Czułam się trochę jakby świat wstrzymał oddech. Tylko ja i moje myśli. Ja i pustka w mojej pamięci. Nagle, nie wiedzieć czemu, poczułam niesamowity ból czaszki. Jakby miało mi ją zaraz rozsadzić. Chwyciłam się za głowę. Cały świat zaczął wirować, a pode mną łapy się ugięły. Później była już tylko ciemność...

<Toxic? Spoko c: Sorki, że takie krótkie, nie wiedziałam co napisać xD>

Od Toxic CD Taingya

Rozmawiając z Taingyą, czułam się 'dziwnie'. Ale nie tak do końca. Czułam jakbym ją dobrze znała i ufała jej od lat. Ale znam ją zaledwie od rana. Jedna strona mówiła mi że mam jej zaufać i mogę jej powiedzieć kim jestem, lecz druga strona mówiła mi że nikt nie powinien wiedzieć, Sama nie wiedziałam co mam zrobić. Taingya była dla mnie miła. Ale jak na razie wolałam wszystkim mówić moją historię powoli. Myślałam o tym czy komukolwiek powiedzieć o tym co zrobiłam trzy miesiące temu.
-Idziemy coś zjeść?- zapytałam

-Dobrze- ruszyła za mną wadera. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu powiedziałam:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęła w miejscu. Odwróciłam się w jej stronę. Milczała przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparła w końcu.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-Nic nie pamiętasz? Jak to się stało? - Spytałam patrząc na waderę.

<Taingya? Przepraszam że tak krótkie ale nie chce by Toxic cały czas była w centrum ;) >


Od Taingya CD Toxic

-Nie znam cię za dobrze. Każdemu komu opowiedziałam moją historię, chciał mi pomóc, a potem nie żył. Nie wiem, czy  mogę ci ufać. Mam nadzieję, że rozumiesz- odparła.
-Rozumiem- odpowiedziałam spokojnie. Nie chciałam naciskać.
-Może chcesz wiedzieć skąd mam ten znak?- zapytała otrzepując się z piachu. 
-Chcesz, to możesz opowiedzieć.
-Zrobił mi je pewien 'idiota'. Uważał on wilki takie jak ja za niewolników. Wykorzystywał nas do walki. Uważał że żyjemy tylko po to by zabijać i pracować dla innych. Inni z łatwością by się mu sprzeciwili gdyby nie to że uważali mnie za swoją przywódczynię. Byli mi wierni choć uważano ich za... -wadera zrobiła chwilę przerwy. Chyba chciał w ten sposób zbudować napięcie. -Potwory. Lecz ten 'idiota' miał na mnie haczyk. I tak oto zginęło przeze mnie dużo de- wilków. - Opowiedziałam. Zaczęłam o znaku zakończyłam o śmierci. 
-A co ten znak oznacza? - zapytałam.
-To znak Imperium Kordian, jako jedyna dostałam wtedy znak rzekomo królewski zamiast znaku niewolniczego. Niektórzy mówili że to przez pomyłkę, inni że specjalnie. - wilczyca patrzyła na mnie wyczekująco. Ja jednak nie chciałam być zbyt ciekawska i postanowiłam o nic nie pytać. Po chwili dało się słyszeć burczenie jej brzucha.
-Idziemy coś zjeść?- zapytała.
-Dobrze- ruszyłam za waderą. Szłyśmy w milczeniu przez las. W końcu ta powiedziała:
-To może teraz ty opowiesz coś o sobie?
Stanęłam w miejscu. Ta odwróciła się w moją stronę. Milczałam przez dobrą chwilę.
-Ja... nic nie pamiętam.....- odparłam w końcu.
Wilczyca popatrzyła na mnie zaskoczona.

<Toxic? Sorki, nie mogłam wymyślić nic lepszego ;-;>

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Toxic CD Taingya

Wadera stała obok mnie nadal trochę zszokowana faktem że bez uprzedzenia wskoczyłam a raczej wpadłam do wody.
-A ty? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Cóż mogę przyznać że cwana z niej wadera, Ale niech nie myśli że od razu jej powiem kim jestem. Postanowiłam opowiedzieć jej trochę o tym znaku.
-Nie znam cię za dobrze, Każdemu komu opowiedziałam moją historię, chciał mi pomóc a potem nie żył. Nie wiem czy mogę ci ufać, Mam nadzieję że rozumiesz. - Powiedziałam wstając z piasku który przyczepił się trochę do mojej sierści.
-Rozumiem. - Odpowiedziała Taingya ze spokojem.
-Może chcesz wiedzieć skąd mam ten znak? - Spytałam otrzepując się z piachu.
-Chcesz to możesz mi opowiedzieć. - Powiedziała wadera. 
-Zrobił mi je pewien 'idiota'. Uważał on wilki takie jak ja za niewolników. Wykorzystywał nas do walki. Uważał że żyjemy tylko po to by zabijać i pracować dla innych. Inni z łatwością by się mu sprzeciwili gdyby nie to że uważali mnie za swoją przywódczynię. Byli mi wierni choć uważano ich za... - I tu się zatrzymałam ponieważ nie chciałam walić tak 'prosto z mostu'.
-Potwory. Lecz ten 'idiota' miał na mnie haczyk. I tak oto zginęło przeze mnie dużo de- wilków. - Opowiedziałam. Zaczęłam o znaku zakończyłam o śmierci. 
-A co ten znak oznacza? - Spytała Taingya.
-To znak Imperium Kordian, jako jedyna dostałam wtedy znak rzekomo królewski zamiast znaku niewolniczego. Niektórzy mówili że to przez pomyłkę, inni że specjalnie. - Odpowiedziałam. Byłam ciekawa czy zada mi jeszcze kilka pytań. Słońce było wysoko więc zakładałam że już prawie południe. Zaczęłam się robić głodna.

<Taingya? Toxic chyba cię polubiła ;) >

Od Taingya CD Toxic

Po chwili dotarłyśmy na plażę. Usiadłam w pewnej odległości od wadery. Nagle, nie wiedzieć czemu, straciła ona panowanie nad ciałem i z pluskiem wpadła do wody. Pisnęłam z przerażenia. Wilczyca zniknęła w czarnych odmętach i nie wynurzała się już dobrą chwilę. Ogarnęłam mnie panika. Nie wiedziałam co robić. Bałam się skoczyć za nią do wody. Nie wiedziałam nawet, czy umiem pływać. Poza tym bałam się powtórki z rozrywki. Cholera, nie mogę jej dać się utopić! Nie wiem ile to trwało, ale wadera w końcu wynurzała się z wody. Odetchnęłam z ulgą.
-Nic ci nie jest?- zapytałam
-Wszystko dobrze- odparła i położyła się na piasku- Jak tu trafiłaś?- zmieniła szybko temat.
-A ty?- zastosowałam taką samą taktykę i odparłam pytaniem na pytanie. No bo co miałam jej powiedzieć? Nic nie pamiętam i przyznam, że jest to nieco żenujące.

<Toxic? Trochę mnie brak weny dopadł... ;-;>

Od Toxic CD Taingya

Patrzyłam wyczekująco na waderę. Nic nie odpowiadała. No cóż, jednak nie zobaczę wrzeszczącej i uciekającej ze strachu wadery. Szkoda.
-Pewnie zastanawiasz się czemu tak powiedziałam? Niektórzy uważają że zmyślam bo chce postraszyć. A ty jak sądzisz? - Spytałam lecz nim wadera zdążyła odpowiedzieć uprzedziłam ją.
-Mówię tylko prawdę, to nie kłamstwa. Wszyscy mnie tak nazywali. - Odpowiedziałam spoglądając na waderę. Patrzyła na mnie ukradkiem, ale nie na głowę. Bynajmniej tak mi się zdawało. Wpatrywała się chyba w mój 'znak'. Nie chciałam jej teraz zaśmiecać głowy durnymi historyjkami z mojego żałosnego życia. Po za tym dobrze jej nie znałam. A grunt to zaufanie.
-Chcesz iść ze mną na plażę? - Spytałam wstając.
-Okey. - Odpowiedziała i ruszyła za mną. Szłyśmy około piętnaście minut nie wypowiadając ani słowa. Doszłyśmy do plaży. Weszłam na skałę i patrzyłam na horyzont. Bezkres wody, błękitna 'nicość' w skrócie uwielbiam ten widok. Taingya usiadła nieśmiało usiadła obok mnie, Po chwili straciłam panowanie nad ciałem i wpadłam do wody. Pod wodą dostałam tak zwany "atak wspomnień". Przez głowę przeleciały mi momenty o mojej pierwszej przemianie, pierwszym zabójstwie, o tym jak kiedyś byłam jedną nogą w grobie a nawet to co robię podczas przemiany. Po chwili doszłam do siebie i usłyszałam krzyki Taingyi. Wynurzyłam się wody. Widocznie trochę długo byłam pod wodą. Woda była zimna co dopiero doświadczyłam po wynurzeniu.
-Nic ci nie jest? - Dopytywała mnie Taingya gdy tylko się wynurzyłam.
-Wszystko dobrze - Uspokoiłam waderę i położyłam się na piasku.
-Jak tu trafiłaś? - Spytałam szybko zmieniając temat,

<Taingya? Toxic widocznie się uspokoiła więc spokojnie możesz ją wypytywać o co tylko chcesz ;) >

Od Taingya CD Toxic

Wilczyca patrzyła na mnie wyczekująco. Trochę tego nie rozumiałam... Myślała, że ucieknę z wrzaskiem? To, że była jak to określiła "toksyczną waderą, śmiertelną dla wszystkich i wszystkiego" oraz "chodzącą śmiercią" nie zrobiło na mnie zbyt dużego wrażenia. Może kiedyś zareagowałabym inaczej, ale teraz... Teraz nie miałam nic do stracenia. Bo co, dwa dni spędzone na wędrówce, zero bliskich, znajomość własnego imienia i spotkanie z jakąś waderą? Wydaje się to wręcz śmieszne. Tak więc siedziałam w dalszym ciągu wpatrzona w nicość. Nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić... Jaki właściwie cel ma ta "wyprawa"?

<Toxic? Przepraszam, że tak krótko...>

Od Toxic CD Taingya

-Tak w ogóle jestem Toxic. - Powiedziałam mierząc ją wzrokiem. Widać było że jest trochę nieśmiała.
-Ciekawe imię. - Powiedziała nie patrząc mi w oczy.
-Wiem. W końcu pasuje do mojego charakteru. - Dopowiedziałam po chwili. Odsunęłam się trochę od wadery ale nadal byłam blisko niej. Usiadłam na przeciw niej patrząc jej w oczy choć ona nie patrzyła na mnie. Chciałam by spojrzała na mnie.
-Toksyczna wadera, śmiertelna dla wszystkich i wszystkiego wręcz idealne imię dla chodzącej śmierci. - Powiedziałam przerywając ciszę. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Widocznie dawno nie widziałam wrzeszczących i uciekających ze strachu wilków. Czekałam na jej reakcję w milczeniu.

<Taingya? Toxic jest dziś dosyć wredna>

niedziela, 29 stycznia 2017

Od Taingya CD Toxic

Spojrzałam ukradkiem na waderę. Była to dosyć szczupła wilczyca. Czerwień jej oczu kontrastowała z czarno-białą sierścią. Długa grzywka opadała jej na oczy. Na lewym ramieniu miała jakiś znak, a jej przednie łapy były obandażowane. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Jej obecność mnie onieśmielała. Z braku lepszych pomysłów siedziałam nieruchomo wpatrzona w jeden punkt.
-Dlaczego milczysz?- zapytała spokojnym głosem.
-Ponieważ nie mam do powiedzenia nic sensownego- odparłam nie patrząc na nią. Nie potrafiłam się zmusić do niby tak prostej czynności. "Przynajmniej już coś o sobie wiem - prawdopodobnie jestem nieśmiała"- pomyślałam. To było dziwne uczucie. Takie poznawanie siebie na nowo.

<Toxic? C:>

Od Toxic CD Taingya

Szłam powoli przez las. Ślady moich łap odbijały się na puszystym śniegu który mienił się jak drobne diamenty we wschodzącym słońcu. Zimno wcale mi nie przeszkadzało. W końcu urodziłam się w górach. Poczułam pragnienie więc zaczęłam się kierować instynktem w kierunku wody. Po kilku minutach ujrzałam strumyk. Stała przy nim średniej wielkości wadera o białym futrze. Gdy usłyszała że obserwuję ją, gwałtownie się odwróciła.
-Spoko, nie zabiję cię. - Powiedziałam.
-Jak się nazywasz? - Spytałam podchodząc bliżej strumienia.
-Taingya. A ty? - Spytała mierząc mnie wzrokiem.
-Różnie mnie nazywają np. Diablica, Demon a nawet Anioł Śmierci. - Odpowiedziałam i napiłam się ze strumienia.

<Taingya? :3 >

sobota, 28 stycznia 2017

Od Taingya

Szłam spokojnie przed siebie. Moje łapy miarowo uderzały o zimie pokrytą białym puchem. Z drzew zwisały ogromne sople. Wszystko to było piękne ale... coś nie dawało mi spokoju. Tym czymś była ogromna dziura w mojej pamięci. Moje wspomnienia ograniczały się do dwóch poprzednich dób. Dwa dni temu rzeka wyrzuciła mnie nieprzytomną na brzeg. Z rozmyślań wyrwał mnie szum strumyka. Podeszłam, aby się napić. Patrzyło na mnie moje odbicie... No właśnie niby moje, a jednak takie obce...  Moje imię -Taingya- nie wiele mi mówiło. Wiedziałam tylko, że właśnie tak się nazywam. Ale czy aby na pewno? Jaka właściwie jestem? Czy mam jakieś moce? Jeśli tak, to jakie? Skąd się tu wzięłam? Jaka jest moja historia? Czy miałam jakąś rodzinę? I dlaczego, do jasnej cholery, nic nie pamiętam? Miliony pytań a tak mało odpowiedzi... Westchnęłam. Nagle usłyszałam szmer za sobą. Odwróciłam się błyskawicznie, gotowa do obrony.

<Ktoś? c:>

Nowa wadera w Watasze Lupusa! ~ Taingya!

"Czym więc jest szczęście? Szczęście to zgoda z samym sobą. To harmonia wewnętrznych demonów."

Taingya l Wadera l 3 lata l Omega l Medyk, Najwyższy mag


piątek, 27 stycznia 2017

Od Toxic

***
Wycieńczona po kilku minutach biegu, zwolniłam. Spojrzałam za siebie by zobaczyć czy jestem bezpieczna. Byłam spragniona. Na szczęście nikogo nie widziałam. Na ziemi widniały moje ślady łap. Była głucha cisza. Słychać było tylko pohukujące sowy, szum drzew i ciche pluski fal?! Tak. Odwróciłam się i zobaczyłam mały 'wodospad'. Szłam w kierunku odgłosów wody. Już byłam blisko rzeki, ale upadłam. Wstałam, doszłam powoli do wody i napiłam się. Woda była zimna. Nie przeszkadzało mi to. Położyłam się blisko rzeki, tak by woda dotykała mych łap.
-Żyje, chyba więc nie jest źle. - Pocieszyłam sama siebie. Nagle usłyszałam za sobą innego wilka. Odwróciłam głowę delikatnie. Jakiś basior stał nade mną.
-Co tu robisz? - Spytał
-A czekam na jakiegoś idiotę co mnie uratuje - Powiedziałam złośliwie lecz basior spojrzał na mnie poirytowany i powiedział:
- ...
<ktoś, coś?>

Nowa wadera w Watasze Lupusa! ~ Toxic!

"Śmierć jest lepsza niż bycie czyimś niewolnikiem"
Toxic | Wadera | 5 lat | Omega | Zabójca, nauczyciel przetrwania

niedziela, 15 stycznia 2017

Wataha Pyxis - Coś nowego

Wataha została całkowicie pusta. Tego dnia jednak posiada ona nową alfę, tym samym wy wszyscy posiadacie nowego admina - Pandemonium. czyli Lee. Postaram się promować watahę, aby nie upadała tak szybko jak teraz.

~~Lee

Odchodzi~

Z wielkim bólem serca żegnamy dziś Tris~
***

TRIS
"Czasem po prostu jest ciężej, ale mimo wszystko zawsze trzeba wstać i iść przed siebie z dumą w oczach..."


Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić, my przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami i wesołym wyciem~

~ Alfy

Od Lee cd. Tris

Wstałam dosyć wcześnie. Danny został w swojej jamie, a dokładniej w głębi jaskini. Przeciągnęłam się rozprostowując kości, które nieco zatrzeszczały, ziewnęłam, po czym podrapałam się za uchem. Spojrzałam na wyjście z jaskini, słońce zdążyło już pojawić się na horyzoncie, a ja miałam zamiar zabawić się w swoją ulubioną zabawę. Ale do tego potrzebowałam paru składników. Kredę, która trzymam zawsze w jaskini, krew z ofiary - to oznacza, że muszę iść na polowanie - oraz Oko Księżyca. Była to roślina przypominają paproć o liściach podobnych do pokrzywy oraz z dziwnymi pomarańczowymi kwiatami. Rosły w różnych miejscach, a dokładniej jedynie tam, gdzie docierał blask księżyca w pełni. Owe rośliny znajdowały się niestety daleko, a dokładniej na terenach watahy Lupusa, ale tak czy siak najpierw polowanie.
Poinformowałam Danny'ego i moich planach, a on jedynie wskoczył do jeziora, znikając mi z oczu.
Na naszych terenach zapolowałam na ofiarę, z której miałam pobrać świeżą krew. Długo nie szukałam, nie musiało to być coś większego, a że nie byłam głodna, nie musiałam polować na śniadanie dla siebie. Złapałam małego zająca, który sam mi się napatoczył pod łapy, gdy uciekał przed innym wilkiem. Szybkie zniknięcie ze zwierzem w pysku i ofiara moja. Zaniosłam martwe ciało do jaskini, po czym ruszyłam na tereny Lupusa, aby pozrywać trochę potrzebnej mi zieleni.

<Tris?>

Od Lee cd. Skyline'a

Moją przypadkową ofiara okazał się nie wiele większy ode mnie basior, z czarnym, białym i szarym kolorem futra. Grzywka opadała na szmaragdowe oczy. Wyglądał na miłego, bynajmniej sprawiał takie wrażenie. Przedstawił się jako Skyline. Kojarzyłam to imię, ale dopiero gdy powiedział, że jest alfa watahy Lupusa, w mojej głowie pojawił się ten fakt, skąd go kojarzę.
- Toś mnie zaskoczyła - zaśmiał się. Ciekawe, kiedy ja ostatnio się śmiała... a tak, dwa dni temu, gdy obserwowałam jak kuna próbuje złapać wiewiórkę i nagle utyka w dziupli. Bawiło mnie to, że nie wiadomo skąd pojawił się jastrząb i ja porwał. - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał - dodał. Może gdybym umiała się uśmiechać od tak, być może w tej chwili to zrobiła, ale jedynie wzruszyłam ramionami.
- Kiedyś trzeba spróbować - powiedziałam spokojnym tonem.
Czułam, jak po moim ciele spływają krople wody, które tworzyły u mnie gęsią skórkę. Nie lubiłam wody, nie lubiłam pływać, a tym bardziej w tak lodowatej. Nienawidzę jednak zimy, ślisko, zimno, śnieg razi w oczy, lód, który zaraz się przełamie, lodowata woda... gdzie tu są plusy? Chyba jedynie szczeniaki je dostrzegają, ja już nie potrafię rzucać się śnieżkami, czy lepić bałwana. Poprawka - nigdy nie potrafiłam. Czasem może nacierałam kogoś, kto potem miał mnie dosyć, albo zrzucałam komuś na łeb ogromną ilość śniegu, ale tylko tyle.
- To akurat nie było planowane - powiedziałam otrzepując się z nadmiaru wody, jednak i to nic mi nie dało. Aby pozbyć się zimna, użyłabym pirokinezy, ale przy obcym nie przepadam za używaniem mocy, dlatego zostało mi czekać.


<Skyline?>

Od Skyline'a CD Tris

Wadera zaczęła powoli odchodzić.
-Czekaj! - zawołałem
Zatrzymała się i odwróciła głowę w moją stronę, jednak nic nie powiedziała.
-Niezbyt rozmowna jesteś, co? - zapytałem i uśmiechnąłem się
-Zgadłeś - odparła i spojrzała się na mnie zimnym wzrokiem
-Powiało chłodem... - powiedziałem pod nosem tak by nie usłyszała
-Jeszcze coś? - zapytała
Westchnąłem ciężko.
-Co powiesz na mały spacer? - zaproponowałem

<Tris?>

Od Skyline'a CD Lee

Był piękny słoneczny dzień. To dosyć niecodzienna pogoda jak na tą porę roku. Atmosfera panująca w lesie była bardzo przyjemna. Zapowiadał się spokojny dzień bez żadnych bez żadnych niespodzianek. Tak przynajmniej na początku myślałem. Nie mogłem się chyba bardziej pomylić. Podczas mojego spaceru po terenach wyczułem zapach wilka. Od razu ruszyłem w jego stronę. Znalazłem waderę leżącą pod drzewem. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić ta się podniosła. Niestety nie utrzymała równowagi i zjechała po lodzie wpadając prosto na mnie. Oboje wpadliśmy do wody. Woda była lodowata jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Moje futro nie przepuszczało wody, a po za tym wychowałem się na wiecznie skutych lodem terenach. Jednak dla wadery mogło się to nie za dobrze skończyć. Wypłynąłem na powierzchnię, a ona zaraz za mną. Oboje wyszliśmy na brzeg i otrzepaliśmy nasze futra.
-Nic ci nie jest? - zapytałem
-Nie - odparła
Wyglądało na to że mówiła prawdę. Nie wyglądała jakby coś jej dolegało.
-Jestem Skyline, Alfa Watahy Lupusa - przedstawiłem się - A ty?
-Lee - odparła
-Toś mnie zaskoczyła - zaśmiałem się - Jeszcze nie widziałem żeby wilk tak na lodzie zjeżdżał

<Lee?>

Nowy basior w Watasze Oriona! ~ Aureliusz!

"No one else is dealing with your demons, meaning, maybe defeating them could be the beginning of your meaning, friend"
***
Aureliusz | Basior | 3 lata 4 miesiące | Omega | Zabójca

Odchodzę~

Przepraszam was wszystkich, ale muszę odejść. 
Nie mam zwyczajnie czasu, za dużo sobie zarzuciłam na głowę
i teraz tego żałuję...
Będę tęsknić, przepraszam, że zawiodłam. 
Ale nadal będę was odwiedzać~

Znalezione obrazy dla zapytania wolf howling tumblr

~ Była Alfa Pyxis, Samantha

sobota, 7 stycznia 2017

Od Tris CD Shamantha

Nie spałam, nie miałam jednak siły otworzyć oczy. Wilczyca natarła czymś moje futro. Przyniosło mi to chwilową ulgę, ale już gdzieś po dziesięciu minutach czułam się tak samo jak wcześniej, nie wiem nawet czy nie gorzej. Mając połprzymknięte oczy powiedziałam:
-Zostaw mnie tu, to i tak nie ma sensu, zresztą jak całe moje życie. Pozwól mi umrzeć...- mój głos był słaby i ochrypnięty, gdybym go kiedy usłyszał, nie poznałabym się. Wadera coś mi odparła, jednak nie bardzo słyszałam co, wszystko znów stało się rozmazane. Czułam się trochę jakbym była pod wodą. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej, tak jakby miało mi ja zaraz rozerwać. Oddychałam coraz ciężej. Niby taka prosta czynność, a sprawiała mi tak dużo bólu i trudności. W pewnym momencie nie mogłam po prostu chwycić powietrza. Nie dałam rady oddychać. Zaczynałam się dusić. Czy to już koniec?....

<Samantha?>

Od Samanthy CD Tris

Widziałam po jej wyrazie pyska, że trucizna nadal płynie w jej krwi. Miałam ochotę kląć jak najęta, ale się powstrzymałam. Spróbowałam ją obudzić, lecz ta twardo trwała we śnie. Znów nadgryzłam jej łapę, krew, która wypłnęła, miała barwę wiosennej trawy.
- Świetnie - mruknęłam do siebie, biorąc samicę na grzbiet. Wbiegłam w las, mają nadzieję, że znajdę tu jakieś pożyteczne rośliny. Zerwałam parę ziół, grzyby halucynki o brązowej barwie i kwiat "Życia". Roztarłam to wszystko w łapach, wtarłam w jej ciało. W międzyczasie, gdy czekałam na rozwój wydarzeń, chwyciłam garść śniegu, którą stopiłam. Wodą próbowałam ją ocudzić.

<Tris?>

Od Tris CD Shamantha

Podniosłam zmęczone powieki. Jak przez mgłę widziałam waderę i jej poczynania. Wyssała część trucizny, ale czułam że to nie wszystko. Chuchnęła na mnie. Gdyby nie ten żółty dym, nic by się nie stało, działa jak gaz rozweselający. Zaczęła mnie nieść. Miałam sucho w gardle. Mruknęłam coś na kształt "Cholerny dym!", ale nie dało się z tego zbyt wiele zrozumieć. Czułam jak substancja, pomimo że Samantha ją wyssała, rozprzestrzenia się w moim organizmie i sieje spustoszenie. Szłyśmy to dobre dziesięć minut. Wilczyca jęknęła, widać było że opada z sił, w końcu nie jestem taka lekka. Przełknęłam ślinę i powiedziałam dosyć wyraźnie:
-Po prostu mnie tutaj zostaw i daj mi umrzeć...- chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale z mojego gardła wyrwał się niekontrolowany jęk. To tak cholernie bolało. Odetchnęłam głęboko.- Postaw mnie, nie dasz rady dalej iść.
Wadera zrobiła to. Nie wiem, czy zamierzała mnie zostawić, czy nie, ale na pewno chciała odsapnąć. Resztkami sił tłumiłam jęki. Chciałam, żeby myślą, że to już nie boli. Wtedy łatwiej byłoby jej mnie porzucić. Poza tym chciałam odejść z tego świata z honorem. Oddychałam ciężko. Gdy ta złapała powietrze podeszła do mnie. Nie wiem ile to trwało. Pewne niedługo, ale dla mnie było to jak wieczność. Znowu straciłam ostrość. Powieki mi ciążyły. Nie mogłam już z tym walczyć. Po prostu je zamknęłam.
-Cholera, nie zasypiaj!- krzyknęła tamta. Jednak choćbym chciała, nie mogłam spełnić jej życzenia. Właściwie moje życie nie było zbyt sensowne. Gdyby śmierć mnie zabrała nie zrobiłoby to nikomu większej różnicy. Wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązanie...

<Samantha?>

Od Samanthy CD Tris

Położyłam po sobie uszy słysząc czyjeś wycie. Wycie z bólu. Spojrzałam w kierunku z którego ono dochodziło. Iść czy nie iść? Oto jest pytanie... Postanowiłam jednak to sprawdzić, a nuż to był ktoś z 'naszych' i potrzebował pilnej pomocy. Machnęłam parę razy skrzydłami, wzlatując w powietrze, lecz po chwili stwierdziłam, że to zły pomysł. Burza nadal trwała. W takim razie - muszę tam pobiec. 
~ Parę minut później ~
Wybiegłam na łąkę ze strumieniem,a na jego brzegu dostrzegłam znajomą waderę. 
- Tris? Hej, żyjesz? - spytałam pochodząc do niej i sprawdzając jej puls. Oddychała głęboko, cała się trzęsła. Ktoś ją zatruł. Położyłam Tris na plecy, żeby jej nie utrudniać oddychania. Ugryzłam samicę w łapę, chciałam sprawdzić jak wygląda jej krew. Miałam podejrzenia co do trucizny jaką jej wstrzyknięto... I, cholera, miałam rację. Zielonkawa ciecz wypłynęła z rany. Ponownie wgryzłam się w jej kończynę, tym razem, wysysając truciznę. Mi nic nie będzie, jestem odporna na takie badziewia. Odczekałam chwilę, chuchnęłam na nią swym leczącym dymem, po czym ją podniosłam. 

< Tris? xd > 

Od Tris CD Shamantha

Ruszyłam w kierunku przeciwnym niż wadera. Ta westchnęła. Nie wiem jak to odebrała, ale ja bynajmniej nie byłam na nią obrażona. Po prostu taka jestem i tyle. Jeśli jej to nie odpowiada, to już nie mój problem. Z zachwytem oglądałam niebo. Jednak coś było nie tak w moim zachowaniu. Czułam się strasznie... Szczęśliwa? Śmiałam się z wszystkiego. Musiało to wyglądać naprawdę dziwnie i takie było. Poza tym byłam strasznie rozkojarzona i nie mogłam się skupić. Po chwili domyśliłem sią dlaczego. Przeklęty żółty dym! Gdyby nie on dosłyszałabym szelest za mną. Zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności dopiero gdy poczułam dosyć bolesne ukłucie w okolicy szyi. W ekspresowym tempie odwróciłam się i zamarłam. To on. Wyszczerzył do mnie kły. Miliony obrazów przeleciały mi przez głowę. Myślałam, że to już koniec... Że mogę zapomnieć o przeszłości... Nie, on na to nie pozwoli. Nie minęła nawet sekund kiedy nacisnął na strzykawkę, którą trzymał. Swoją drogą, niezauważyłam jej wcześniej, pomimo że to ona powodowała ból. Jakaś substancja dostała się do mojego krwiobiegu. Towarzyszył temu tak rozsadzające i bolesne uczucie, że nie mogłam się opanować. Zawyłam z bólu. Nie musiałam być szczególnie inteligentna, żeby zorientować się, że to trucizna. W krótkim czasie poczułam się osłabiona i upadłam. Głowa mi pulsowała.
-Mowiliśmy, że my nigdy nie odpuszczamy- powiedział szeptem basior i zaśmiał się szyderczo. Zadowolony z siebie odszedł. Zacisnęłam zęby i podniosłam się. Starając się iść jak najszybciej ruszyłam w kierunku watahy. Jeśli się pospieszę to dotrę do medyka na czas. Ale już po chwili, kiedy znalazłam się na polanie ze strumieniem przestałam się oszukiwać. To g*wno działa najpierw na układ ruchu. Położyłam się nad strumieniem i zamoczyłam łapy. Oparłam głowę i zamknęłam oczy. Muszę im przyznać, że dobrze to obmyślili. Trucizna działała szybko, a jednocześnie powoli, co powodowało dużo bólu u ofiary. Po moim pysku spłynęła samotna łza.

<Samantha? Mówiłam, że to będzie dziwne xD>

Od Samanthy CD Tris

Spojrzałam na odchodzącą waderę kątem oka. Pft. Fajnie. Westchnęłam głośno i, mając pewność, że to usłyszała, również ruszyłam na pagórek. Burza nadal trwała, parę błyskawic zdążyło przeszyć nocne niebo, gdy ja spacerowałam po miękkim śniegu wprost na kolejną polanę. Tris skręciła w drugą stronę i tyle ją widziałam. Na niej (polanie, nie na Tris xd ) rozchodził się zapach jakiejś nieznanej mi watahy. Stwierdziłam, że nie mam zamiaru się cofać taki kawał drogi i po prostu poszłam dalej, do lasu. W pewnej chwili jedna z błyskawic uderzyła w drzewo obok mnie, powodując jego upadek. Szybko zareagowałam i odleciałam od topoli lecącą na mój łeb. Uf, było blisko. Może będzie lepiej jeśli znajdę jakąś kryjówkę? Tak, tak chyba będzie najlepiej. Zaczęłam się rozglądać, ale nie zauważyłam niczego. Żadnych jaskiń czy chociażby nor, więc pobiegłam dalej mając nadzieję, że coś znajdę. Pustka.
- Ta okolica jest nie zamieszkała czy co? - mruknęłam do siebie.

< Tris? >

piątek, 6 stycznia 2017

Od Lee do basiora

Stawiam kolejne łapy na mokrym jeszcze śniegu, który przylepia się do moich łap, przez co moja podroż jest utrudniona. Jest mi coraz ciężej, a śnieżyca postanawia nie ustawać. Idę pod wiatr czując, jak każdy płatek śniegu wchodzi pod moje futro, mrożąc mnie żywcem. Jednak idę dalej, byle by się nie zatrzymać, a gorzej, żeby nie zawrócić. Muszę iść przed siebie. Po chwili widzę światło. Ale nie światło takie, które widzą umierający. To bardziej... pociąg! Za nim dźwięk lokomotywy przedrze się wpierw przez śnieg, a następnie moje uszy, zeskakuję z torów, na jakich stałam. Gdy maszyna przejeżdża obok mnie, tracę równowagę przez wicher stworzony przez nią. Pędził jak oszalała, a ja trafiłam na śliski śnieg. Nie mam kiedy wbić pazurów w lód, gdyż za nim się obejrzę, zaczynam się toczyć, niczym mała biała kulka śniegu z górki. Świat wiruję. Nie mogę się zatrzymać, aż w końcu na mojej drodze stoi drzewo. A dalej las. Nie mam szans się zatrzymać, więc czekam na zderzenie.
A w rzeczywistości gdy otwieram oczy, wybudzam się ze snu, gdzie na samym końcu miałem bolesne zderzenie z drzewem, którego oczywiście nie czułem. Gdy wracam do normalnego świata, zdaje sobie sprawę, że zrobiłem sobie drzemkę w południe pod cieniem drzewa.
Podniosłam głowę i się rozejrzałam. Zero żywej duszy, jakby wszyscy się stąd ulotnili. Po za jedną czarną postacią. Niestety nie mogłam jej rozróżnić, bo mój wzrok nie przystosował się do światła słonecznego i odmówił posłuszeństwa. Dlatego też chciałam po prostu podejść bliżej tego kogoś, niestety gdy wstałam i zrobiłam pierwszy krok, poślizgnęłam się na liściach i na błocie. Najpierw wywróciłam się do przodu, potem do tyłu próbując złapać równowagę, ale zamiast tego spadłam na brzuch i zaczęłam jechać tyłem na dół. Po paru sekundach uderzyłam w kogoś, a następnie oboje wylądowaliśmy w wodzie.
Piękne pierwsze spotkanie.

<Jakiś basior?>

środa, 4 stycznia 2017

Odchodzą~

Z wielkim bólem serca żegnamy dziś trzy wadery i basiora~

ANABELLE
"Życie to klatka, która daje złudne poczucie bezpieczeństwa"
***

Autor: verceline

&

RENN
 "Może i wiele rzeczy jest ryzykownych, ale co mi tam - raz się żyje!"
***
Autor: verceline

&

KAZUMA
"Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary."
***
Autor: azzai
&

SHARON
"Strach to niebezpieczeństwo, złość to niebezpieczeństwo, wszelkie uczucia są niebezpieczne i ograniczające. Wystarczy je zlikwidować, i jesteś wolny."
Autor: Favetoni


Jeśli jeszcze kiedyś zdecydujesz się wrócić, my przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami i wesołym wyciem.

~ Alfy

niedziela, 1 stycznia 2017

Wesołego Nowego Roku~!

Hayo, wilczki!
Chciałybyśmy życzyć wam Wesołego nowego roku ^^
Znalezione obrazy dla zapytania fireworks tumblr gif
Niech się spełnią świąteczne życzenia:
te łatwe i trudne do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i te małe,
te mówione głośno lub wcale.
Niech się spełnią wszystkie one krok po kroku,
tego życzymy w Nowym Roku. 

~ Alfy