- Dobrze, a więc powiedz mi, gdzie jest Wataha Pyxis. - rzuciłem chłodno w stronę wadery, zatrzymując się na chwilę. Nastała cisza, bowiem wadera nie wiedziała. - A więc, jeśli pozwolisz, to wydaje mi się, że przyszedłem stamtąd, więc i tam się udam. - powiedziałem, a od wilczycy nadal ani słowa. Odszedłem więc, nie ma co tu stać i rozmawiać z taką wrogo nastawioną. Najchętniej rozwiązałbym to pokojowo, ale takim to akurat trzeba dać znak, że nie mogą tobą pomiatać. Jeśli nie dasz takiego znaku, to już się nie odczepią. Usłyszałem za sobą ciche kroki. Nie musiałem się nawet odwracać, by wiedzieć, że to ta wadera z przed chwili. Szła za mną, jednak nie zareagowałem. Miałem rację co do terenów mojej watahy, skąd wiem? A stąd, że wyczułem zapach Samanthy, czyli mojej alfy.
Tris?
Tris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz