Dolecieliśmy do naszej watahy. W
końcu. Zniżyliśmy się i gdy przestaliśmy chować się nad
chmurami, wlecieliśmy ze świstem do jaskini. Danny automatycznie
się zatrzymał i wysadził mnie na środku jaskini. Skinęłam głową
w podzięce, a ten poleciał w głąb jaskini, aby się położyć.
Rozpaliłam ognisko na środku jaskini z gałęzi, które trzymałam
w środku, po czym położyłam się blisko ciepła zapominając o
całym dzisiejszym dniu.
~~~
Teraz... była tylko ciemność... i chłód... ogromny lód pokrywał moje
ciało. Gdy spojrzałam na swoje dłonie, były białe, jak śnieg, z jakimiś
wzorkami niczym szron na szybie. Były jednocześnie piękne, ale też ich
nienawidziłam. Czułem ból, jakby zaraz miało mi wszystko odpaść. Moja
cała skóra była biała z jakimś szronem, a ubranie sztywne. Dobrze, że w
tej chwili panowała zima. Nikt niczego nie będzie podejrzewał. Kroczyłam chodnikiem,
wolno, zmęczona, głodna, ale szłam. Nie miałam pojęcia gdzie
podążałam. Ludzie patrzyli na mnie jakby z obrzydzeniem, albo strachem w oczach.
Nie jestem pewna. Miałam zamglone oczy, jakbym szła przez jakąś mgłę,
albo posiadała jakieś zaparowane szkła kontaktowe na oczach. Dziwie się,
że jeszcze na nikogo nie wpadłam. Ale czy idę w dobrą stronę? Musze.
Zwierzęce
instynkty, albo zmysły mi w tym pomogą. Muszą. Ugniatałam śnieg stopami, a rękoma co jakiś czas opierałam się o
budynki, latarnie, nawet o ludzi, którzy odskakiwali jak poparzeni. A
oby ich szlag trafił! Ja tu się męczę, żeby jeszcze spróbować pożyć, a oni zachowują się, jakbym była jakimś potworem! I znowu
czułam złość, która świetnie była niszczona przez ból. Nie mam pojęcia jak długo szłam, ile razy byłam odpychana, ile razu
musiałam się opierać o coś, ile razy upadałam, jaki mocny był ból...
Straciłam rachubę czasu, jeśli czas jeszcze płynął. A może wszystko
zamarzło wraz ze mną? A może to wszystko iluzja? Albo zaczynam majaczyć
od zmęczenia? W ogóle po co ja idę? Gdzie? Nawet nie wiem, czy dobrze,
czy w dobrym kierunku. Stanęłam w miejscu. Gdzie się znajdowałam? Chyba pod jakimś domem, a
może firmą? Nic nie widziałam, dosłownie. Teraz mgła zamieniła się w
ciemność. Czyżbym straciła wzrok? Podniosłam zesztywniałą dłoń do góry i dotknęłam drzwi.
Zimne, albo mój dotyk taki jest. Ciekawe, czy miałam zamknięte oczy...
albo czy lód zamroził mi coś i to odpadło? Na przykład ucho? Albo nos?
Bólu bym nawet nie rozróżniła, na pewno. Podniosłam drugą rękę, tak samo
zamarzniętą jak pierwszą i oparłam ją o ścianę, chyba. Dłonią zaczęłam
szukać klamki, gdy ją znalazłam, nacisnęłam na dół. Niestety drzwi były
zamknięte. Ręka, która była na
ścianie zaczęła szukać po omacku jakiegoś klawisza, guzika,
czegokolwiek, co by wydało w środku dźwięk dzwonka. Gdy go znalazła,
wcisnęła go, ale nawet nie wiem, czy się udało. Nagle grunt pod
moimi nogami jakby zniknął, nogi się ugięły, a ja zsunąłem się po
zamkniętych drzwiach tylko po to, żeby położyć się na zimnej ziemi,
która zaczęła znikać...
~~~
Nienawidziłam śnić. Dlaczego? Często senne koszmary przeistaczały się w koszmarną jawę...
<Tris? Jak u cb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz