niedziela, 18 grudnia 2016

Od Lee do kogoś

Stanęliśmy na przeciwko siebie. Tylko ja i on. Sami na polu. Jeden cel - walka. Na śmierć i życie? Być może. Jeśli wpierw on nie ucieknie, bo ja nie mam zamiaru się poddać. Przygotowałam się. Byłam w stu procentach gotowy, tak jak on. Wiatr był po mojej stronie. Stanęłam w odpowiedniej pozycji, po czym zmarszczyłam czoło.
- Gotowy? - zapytałam.
Skinął głową. Obydwoje ruszyliśmy w tym samym momencie odbijając się tylnymi łapami od ziemi. Skoczył na mnie, ale ja zrobiłam szybki unik. Tym samym chciałam go uderzyć tylnymi łapami, jednak on odskoczył. Ruszyłam na niego biegiem, a gdy wylądowałam na nim, chwilę się zataczaliśmy po błocie, aż mnie nie ugryzł w szyję. Cicho zaskowytałam, po czym uderzyłam go pazurami po mordzie, tym samym zostawiając ślad na jego policzku. Puścił mnie, a ja go kopnęłam tylnymi łapami. Uderzył plecami o kamień, jednak się nie poddał. Skoczył na mnie, a ja przyjęłam jego atak. Otwarłam pysk i przejechałam kłami po jego twarzy, odgryzając tym samym część jego ucha. Usłyszałam cichy jęk bólu, a następnie sam go poczułam na przedniej łapie. Wgryzł mi się w nią, a ja byłam zmuszony drugą wydłubać mu oko, a następnie ugryźć go w szyję. Puścił mnie. Chwyciłam go za fraki i rzuciłam nim o drzewo. Usłyszałam chrupnięcie kości. Zaczęłam biec za nim, jednak łapa mi w tym przeszkadzała. Wgryzł się głęboko, jeśli nie tknął kości. On sam zaś zaczął uciekać, chociaż z trudem. Przywalił głową o drzewo i teraz biegł, jakby był po alkoholu. Wiedziałam, że to nie był koniec, jednak zaprzestałam wszelkich prób, gdy jego twarz zamieniła się w pysk brata...
Weszłam do lasu starając się zapomnieć o tym wilku. Przez chwilę wręcz byłam pewna, że walczyłam z bratem, ale gdy na nowo powróciła myśl o jego śmierci, wszystko zniknęło. Wiatr od razu przestał szaleć, jak na polu. Zrobiło mi się nieco cieplej, ale jednak dalej czułam powiew wiatru. Miałam zamiar upolować sarnę, aby mój żołądek się w końcu zamknął i dał mi spokój. Niestety łapa mi to uniemożliwiała, tak więc musiałam wracać do siebie. Zaczęłam podążać w stronę groty, jednak ktoś mi to uniemożliwił. Jakim cudem? Obcy wylądował na mnie, jakbym była jego śniadaniem!

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz