Pierwsze promienie słońca wpadały do jaskini przez szczeliny w skale. Leniwie otworzyłam jedno oko, a później drugie. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Te sielankę przerwało mi burczenie w brzuchu. No cóż czas na śniadanie. Wyszłam i ruszyłam na północ węsząc. Po około pół godzinie dostrzegłam między krzewami umykającą sarnę. O nie, tak się nie będziemy bawić! Ruszyłam w pogoń. Zwierzę uciekało zwinnie między drzewami. Nie wiadomo kiedy znalazłam się na szczycie pagórka. Już prawie ją miałam, gdy pod łapą usunął mi się kamień. Przechyliłam się niebezpiecznie. Próbowałam jeszcze złapać przyczepność, ale na próżno. Runęłam w dół. Pięknie! Skręcę sobie kark. Jak zawsze jestem świetna. Zamknęłam oczy. Po chwili turlania się po stromym zboczu zatrzymałam się na czymś stosunkowo miękkim. Po zapachu wyczułam obcego wilka. Zerwałam się szybko gotowa do obrony.
Lee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz