-Nie jestem medykiem...- nie zdążyłam skończyć, bo wilczyca odwróciła się, aby ruszyć dalej.
-W takim razie dzięki, lepiej poradzę sobie sama- wadera nie wyglądała już na zainteresowaną. No tak, w czym ja mogę jej pomóc? Hmm... Pomyślmy, może mam na przykład doświadczenie w opatrzaniu ran? Swoją drogą, że jej łapą wyglądała naprawdę paskudnie. Kość prawdopodobnie nie była uszkodzona, ponieważ chodziła. Ta, może nie jestem zawodowcem, ale kilku rzeczy mnie życie nauczyło. To nie jest jednak temat na dziś. Wracając do rany myślę, że kilka ziół przyspieszy jej gojenie i złagodzi ból, ale o własnych siłach taki kawał drogi nie przejdzie. Właściwie i tak nie mam nic lepszego do roboty. Wilczyca traciła już siły od utraty krwi i zaczęła się zataczać. Podeszłam do niej.
-Oprzyj się na mnie. Tu niedaleko jest strumień, trzeba to odkazić.
<Lee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz