Dookoła panował mrok. Każdy mój krok wydawał się być niezwykle głośny. Zawyłem licząc, że może ktoś jest w pobliżu i nie czai się gdzieś za mną. Nie był to rodzaj strachu, zaś w pewnym stopniu brak towarzystwa, który powoli zaczynałem odczuwać. Kierowałem się podajże na północ. Usłyszałem za sobą szelest. Nie czekając rzuciłem się na tajemniczego tropiciela. Wił się z bólu i rozpaczliwie skomlał, tracąc krew i życie. Był to biedny lis. Ocknąłem się i bardzo przeraziłem
- Co ja zrobiłem ? - pomyślałem.
Znowu nie panowałem nad sobą, to co się dzieje jest straszne. Zacząłem biec przed siebie, spanikowany i zły, nie chciałem zabijać, znowu... Nagle wpadłem w coś co również jak ja miało pewną masę. Podniosłem się i krzyknąłem:
- Kim jesteś ?!
- Wilkiem. Nie widać ? Dokąd tak zapieprzasz ? Jeszcze komuś zrobisz krzywdę. - pobrateniec odezwał się powarkując. W istocie panowała ciemność, a głos jej/jego był nie wyraźny, nie byłem w stanie określić płci
- Nie musisz tego wiedzieć. Jak się nazywasz ? Skąd pochodzisz ?
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz