niedziela, 25 grudnia 2016

Od Tris CD Lee

Ruszyłam w stronę lasu. Nie znałam zbyt dobrze tych terenów, ale w końcu znalazłam wszystko, co było mi potrzebne. Kiedy wróciłam wilczyca leżałam pogrążona w rozmyślaniach. Delikatnie ją dotknęłam, tym samym wyrywając z zadumy. Wadera czekała na mój ruch. Rozdrobniłam część ziół z wodą. W ten sposób powstała gęsta papka podobna do maści, ale mniej skuteczna. Rozsmarowałam ją w okolicy rany, a następnie obłożyłam resztą roślin. Efektem końcowym był dosyć trwały opatrunek. Starałam się sprawiać jej przy tym możliwie jak najmniej bólu.
-Nie spodziewałabym się jakichś fajerwerków, ale powinno uśmierzyć ból. Poza tym podczas wędrówki nie wedrze się zakażenie- oznajmiłam bezbarwnym tonem. Nie ważne jak bym się starałam i tak nie potrafię wykrzesać z siebie chociaż trochę pozytywnej energii. Taka już jestem. Dodajcie sobie do tego grymas, który pojawia się na moim pysku za każdym razem gdy próbuję się uśmiechnąć...
Zaczęło się ściemniać.
-Może zostaniemy tu na noc? Wydaje mi się, że nie ma sensu ruszyć dalej- wyraziłam swoją opinię. Wilczyca westchnęła, ale ostatecznie zgodziła się. Nie miała wyjścia. Bez słowa zniknęłam znowu w gąszczu. Po chwili wróciłam z zapasem drewna. Rozpaliłam ognisko, aby nas ogrzać. Miejsce, w którym byłyśmy było bardzo dogodne na obóz. Otoczona z trzech stron gęstwiną polana, z czwartej strony odgrodzona była wodą. Ciężko byłoby komuś nas tu znaleźć. Położyłam się i zaczęłam wpatrywać w ogień.

<Lee?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz