niedziela, 4 grudnia 2016

Od Tris

Powoli szłam przed siebie. Pod łapami czułam cienką warstwę puchu. Śnieg i krople deszczu leniwie opadały w kierunku ziemi, co jakiś czas muskając mój nos. Nie wiedziałam gdzie jestem, ważne było tylko jedno- uciec stamtąd jak najdalej. Las wydawał się wymarły. Zimna temperatura tylko wyostrzała moje zmysły. Idąc moim śladem można było co jakiś czas zobaczyć ślady krwi na podszyciu. Kapała z rany na tylniej nodze. Nie była ona rozległa. Zdążyłam ją już jakoś opatrzyć. Moje rozmyślania przerwało burczenie w brzuchu. Mój żołądek przypominał o sobie. Niestety ciężko było tutaj trafić na jakąś zwierzynę. Westchnełam. Nie tak sobie wyobrażałam ten czas. Postanowiłam zboczyć trochę z mojego południowego kursu i pokręcić się tutaj. A nóż coś znajdę... Po krótkim czasie poczułam zapach padliny. No nareszcie! Sama prawdopodobnie nie dogoniłabym zwierzęcia. Kiedy już nasyciłam chociaż w pewnym stopniu głód zaczęło się ściemniać. Położyłam się w najbliższej jaskini, uprzednio sprawdzając czy nie jest zamieszkana. Musiałam szybko znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, w którym na świat mogłoby przyjść moje potomstwo. Jak na razie żadnego nie można określić takim mianem. Obawiam się co będzie jeśli oni mnie dogonią. Wątpię żebym dała radę walczyć, zwłaszcza że jest ich dwóch. Co by nie było na pewno się nie poddam. Właśnie z taką myślą zasnęłam...
***
Obudził mnie dźwięk dochodzący z zewnątrz. Od razu się rozbudziłam. Do moich uszu dotarł cichy szmer. Ktoś tu jest. Wyraźnie to czuć. Odwróciłam się szybko, za szybko. Nie wydałam z siebie jednak jęku. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył, chociaż byłoby to absurdalne. Nastroszyłam sie i czekałam...

Ktoś? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz